Nasze projekty
Fot. AFP/Getty Images

Dlaczego chrześcijanie znikają z Jerozolimy? Poruszający reportaż Wojciecha Cegielskiego

Chrześcijanie w Jerozolimie coraz bardziej się boją, bo ich codzienne życie staje się coraz trudniejsze. I wcale nie chodzi tu tylko o praktykowanie wiary. „Jerozolima staje się swego rodzaju muzeum albo parkiem rozrywki czy Disneylandem. W tym sensie, że ludzie przyjeżdżają tutaj zobaczyć zabytkowe, starożytne kamienie, a te żyjące kamienie w tym czasie powoli znikają“. Reportaż Wojciecha Cegielskiego.

Reklama

Izrael jest jedyną demokracją na Bliskim Wschodzie, gdzie każdy może bez przeszkód praktykować swoją religię. Te słowa izraelscy politycy powtarzają jak mantrę od kilku dekad. Ale to tylko połowa prawdy.

Bo choć w Izraelu rzeczywiście istnieje wolność religijna, to w praktyce dotyczy ona przede wszystkim Żydów. Pod powierzchnią toczy się bowiem subtelna gra, w której Izraelczycy dążą do tego, by muzułmanów i chrześcijan było w Izraelu i w Palestynie jak najmniej. Zwłaszcza w świętej Jerozolimie.

Podcast „Świat“ autorstwa Wojciecha Cegielskiego, dziennikarza Polskiego Radia, jako pierwszy w Polsce przedstawia najnowszą odsłonę tej właśnie gry. Batalię o chrześcijańskie nieruchomości w Jerozolimie.

Reklama

Chrześcijanie z Jerozolimy mają dość

Kilka miesięcy temu najważniejsze chrześcijańskie kościoły w Ziemi Świętej zawiązały bezprecedensową koalicję. Chcą wspólnie bronić się przed zakulisowymi działaniami prawicowych izraelskich organizacji. Po to, by nie zniknąć z miasta, które jest kolebką chrześcijaństwa.

Reklama

Ta historia zaczyna się przy Bramie Jafy w Jerozolimie, jednej z ośmiu bram prowadzących do Starego Miasta. To jedno z głównych miejsc turystycznych w starej Jerozolimie i zarazem główne wejście do dzielnicy chrześcijańskiej.

Na co dzień spotkać tu można setki turystów. Można też kupić pamiątki, wypić kawę czy przejechać się małymi meleksami. Ale mało kto wie, że to tutaj, wśród turystycznego zgiełku, rozgrywa się batalia o przyszłość chrześcijan w Jerozolimie.

Gdy zatrzymamy się na pobliskim placu, to wśród okolicznych starych zabudowań zobaczymy dwa hotele: Petra oraz New Imperial. Oba mieszczą się w budynkach, których właścicielem jest grecki kościół prawosławny. Kilka dekad temu kościół wynajął budynki palestyńskim najemcom, którzy prowadzą hotele.

Reklama

„Tutaj jest całe moje życie”

„Tutaj jest całe moje życie. Hotel to moje życie i moja praca, od rana do późnego wieczora. Myślę tylko o tym miejscu“.

To Walid Dajani, Palestyńczyk, który jest właścicielem hotelu New Imperial. Ma 78 lat i jest muzułmaninem. Rodzina Dajani prowadzi hotel od 1949 roku, a Walid zaczął pomagać ojcu w hotelu gdy miał zaledwie 6 lat.

Cofnijmy się jednak do początków XX wieku.

W 2005 roku w nie do końca jasnych okolicznościach ówczesny prawosławny patriarcha Jerozolimy Ireneusz sprzedał budynki w których mieszczą się oba hotele izraelskiej organizacji Ateret Cohanim. Kościół dostał za to zaledwie milion dolarów czyli znacznie mniej niż wynosiła rynkowa wartość budynków. Za milion dolarów w Izraelu można kupić dwupokojowe mieszkanie w centrum Tel Awiwu.

Gdy wkrótce potem okazało się, że patriarcha wziął od Izraelczyków łapówkę, został zdjęty z kościelnego urzędu i przeniesiony do stanu świeckiego. Ireneusz uciekł z Jerozolimy i został aresztowany w Grecji. Miał przy sobie milion szekli i drogocenną biżuterię.

Następca Ireneusza, Teofil III od kilkunastu lat walczy, by unieważnić umowę wynajmu. Ale kilka miesięcy temu izraelski Sąd Najwyższy uznał, że umowa jest ważna, a nieruchomość jest już własnością Izraelczyków.

Walid Dajani, palestyński najemca hotelu, mimo to nie ma zamiaru zrezygnować.

„Ja nie martwię się o dzisiaj. Ja martwię się o to, by Wasze dzieci nie płakały za 40 lat. Ja mam umowę z prawosławnym patriarchatem na następne 2-3 pokolenia. Będę walczył. I moje dzieci też będą walczyć przez te 2-3 pokolenia. Ja mam w swoim biurze 4 tysiące dokumentów dotyczących tego budynku i prób wysiedlenia mnie. Mam 2500 zdjęć“.

W jeszcze gorszej sytuacji jest sąsiedni hotel Petra. Tam bowiem izraelscy osadnicy działają metodą faktów dokonanych. Wprowadzili się do budynku i zmusili palestyńskich najemców do wyprowadzki.

Kim zatem są nowi właściciele hoteli w chrześcijańskiej dzielnicy Jerozolimy? Grupa izraelskich osadników Ateret Cohanim została założona w 1978 roku. Jej pierwotną nazwę można przetłumaczyć jako „powrót dawnej świetności“.

Celem skrajnie prawicowej organizacji jest odzyskanie Jerozolimy. Grupa wprost przyznaje, że zajmuje się skupowaniem muzułmańskich i chrześcijańskich nieruchomości w mieście, by w konsekwencji cała Jerozolima na powrót stała się żydowska. Innymi słowy, by krok po kroku, kawałek po kawałku, wysiedlić z miasta tak muzułmanów jak i chrześcijan.

Kilka lat temu Ateret Cohanim rozpoczęła walkę w sądach o nieruchomości niedaleko świętego dla muzułmanów i Żydów Wzgórza Świątynnego. Chce także przejąć budynki wzdłuż chrześcijańskiej Drogi Krzyżowej.

Grupa działa albo nielegalnie albo na pół legalnie, starając się kupować nieruchomości przez podstawione osoby, często używając łapówek, jak w przypadku hotelu New Imperial albo szantażu. Jednemu z arabskich właścicieli budynków podrzucono Viagrę i nagrano go z podesłaną mu prostytutką.

Organizacja ma potężne fundusze, bo jest finansowana m.in. przez bogatych Amerykanów, którzy hojnie wspierają grupy izraelskich osadników.

Napięta atmosfera od Starego Miasta po Górę Oliwną

„Oni chcą całkowicie zmienić populację Starego Miasta i zaprosić tutaj nowe grupy na przykład do dzielnicy chrześcijańskiej. W ten sposób chcą przypieczętować swoje istnienie w Jerozolimie. To jest bardzo wpływowa grupa, która chce wysiedlić inne grupy“ – mówi mi Assad Mazzawi, prawnik reprezentujący prawosławny patriarchat Jerozolimy. Powszechnie wiadomo też, że grupy osadnicze, w tym Ateret Cohanim cieszą się cichym wsparciem izraelskich władz, zwłaszcza tych prawicowych.

Przedstawiciele Ateret Cohanim nie odpowiedzieli na prośbę o rozmowę. W mediach podkreślają, że publikowane na ich temat informacje to „antysemityzm“, a Żydzi są jedyną rdzenną grupą w Jerozolimie.

Napięta atmosfera Starego Miasta przenosi się także do wschodniej Jerozolimy, na Górę Oliwną. Tutaj spotykam się z człowiekiem z Ir Amim, izraelskiej organizacji praw człowieka, walczącej o równe prawa dla Izraelczyków i Palestyńczyków w mieście.

Aviv Tatarsky mówi mi o nowych przepisach o parkach narodowych nad którymi pracuje właśnie urząd miasta. Z pozoru to sprawa błaha. Izraelczycy chcą powiększyć strefę parków narodowych właśnie o zobaczą Góry Oliwnej i zbocza arabskiej części Starego Miasta. Wszystko po to, aby było tu zielono, czysto i żeby rodziny z dziećmi mogły tu spędzać czas.

Ale jak mówi Aviv Tatarsky, izraelskie władze formalnie nie mają prawa do takich działań, bo wschodnia Jerozolima należy do Arabów.

„Izrael zaanektował wschodnią Jerozolimę i dla wspólnoty międzynarodowej i dla Palestyńczyków jest to teren okupowany. Izraelska aneksja z 1967 roku była jednostronną decyzją, której świat nie uznał i która stoi w sprzeczności z prawem międzynarodowym“.

Ale po drugie, ważniejsze. Zbocza Góry Oliwnej, Dolina Jozofata i wreszcie zbocza Starego Miasta to tereny należące zarówno do muzułmanów jak i do chrześcijańskich kościołów. Gdyby te miejsca stały się parkiem narodowym, to właściciele tych terenów nie mogliby zrobić nic bez zgody izraelskich władz.

„Dzisiaj te tereny mają status terenów zielonych. I w takim przypadku można zmienić przeznaczenie danego miejsca, jeśli na przykład chce się budować tu domy. W przypadku parków narodowych jest to znacznie trudniejsze. Potrzeba bowiem zgody zarządu parków narodowych, a oni się nigdy nie zgadzają na budowę, i potrzeba też zgody rządu. Z drugiej strony, zarząd parków narodowych może sam decydować, co wybudować.

W tym przypadku mówimy o terenach, których właścicielami są albo prywatni Palestyńczycy albo kościoły chrześcijańskie. Właściciele terenów nadal nimi są, nikt ich nie wyrzuca. Ale zarząd parków narodowych może przyjść i powiedzieć, że trzeba wybudować na przykład park rozrywki dla rodzin na terenach prywatnych“.

Jak dodaje Aviv Tatarsky, Izrael chce zmusić palestyńskie rodziny a być może i chrześcijan, żeby wyprowadzili się z tych terenów, bo życie tutaj będzie dla nich nie do zniesienia. Chrześcijańscy duchowni mówią jeszcze ostrzej: parki narodowe to zaplanowany atak na chrześcijan w Ziemi Świętej.

Pierwszy chrześcijański duchowny, który postanowił powiedzieć: stop

Poznajcie prawosławnego patriarchę Jerozolimy Teofila III, następcę niesławnego Ireneusza, który sprzedał hotel i uciekł z łapówką. To właśnie Jego Świątobliwość Teofil był pierwszym chrześcijańskim duchownym, który postanowił powiedzieć Izraelowi: stop!

Z jego inicjatywy głowy 13 chrześcijańskich kościołów w Ziemi Świętej, w tym prawosławnego, ormiańskiego czy katolickiego, zawiązały koalicję w obronie chrześcijan z Jerozolimy.

Sto lat temu chrześcijaninem był co czwarty mieszkaniec Jerozolimy. Dzisiaj, co pięćdziesiąty, a niektóre źródła mówią nawet, że co setny. Chrześcijan w Jerozolimie jest zaledwie 10 tysięcy.

Tak ogromny eksodus w ostatnich dekadach spowodowany był polityką, konfliktem izraelsko-palestyńskim, wreszcie złą sytuacją gospodarczą. Teraz doszło jeszcze do tego zagrożenie ze strony izraelskich grup osadniczych.

Kościoły chrześcijańskie w Jerozolimie zazwyczaj starały się nie zabierać głosu w sprawach politycznych i przeciwko Izraelowi. Aż do teraz.

„Uświadomiliśmy sobie, że te grupy izraelskich ekstremistów zaczynają robić coraz to różniejsze rzeczy. Ale nikt ich nie powstrzymuje. Kiedy zorientowaliśmy się, że nasza autonomia w Bazylice Bożego Grobu jest zagrożona, uznaliśmy, że trzeba połączyć siły, żeby się bronić” – mówi prawosławny patriarcha Jerozolimy, Teofil III. To właśnie on wymyślił wspólną kampanię w obronie chrześcijan w którą zaangażowało się 13 najważniejszych kościołów chrześcijańskich w Ziemi Świętej.

Oprócz bowiem prób wysiedleń chrześcijan, nowych pomysłów na parki narodowe, w ostatnich latach gwałtownie rośnie liczba aktów wandalizmu w kościołach, w tym podpaleń i aktów nienawiści wobec duchownych i wiernych.

Miesiąc temu dwóch izraelskich żołnierzy miało opluć ormiańskiego arcybiskupa w czasie procesji ulicami Starego Miasta. W całym 2022 roku odnotowano aż 50 incydentów związanych z miejscami świętymi dla chrześcijan. W większości przypadków izraelska policja albo podejmowała pozorowane działania albo nie robiła nic.

Chrześcijanie mówią, że radykalne izraelskie grupy są coraz bardziej bezkarne.

„Ktoś mnie opluł, gdy szedłem przez Stare Miasto”

„Mnie zdarzyło się to czterokrotnie, że ktoś mnie opluł, gdy szedłem przez Stare Miasto. Tyle, że ja nie chodzę tam zbyt często, bo nasz kościół jest gdzie indziej. Ale bardzo często słyszę, że chrześcijanie są skądś przeganiani, ktoś ich przeklina albo pluje w ich obecności” – mówi mi Hosam Naoum, anglikański patriarcha Jerozolimy.

Zarówno incydenty wobec pojedynczych chrześcijan jak i nowe sprawy z nieruchomościami sprawiły, że chrześcijanie, którzy dotąd w Izraelu i Palestynie starali się być najmniej widoczną grupą, zawiązali koalicję i teraz głośno mówią o swojej sytuacji.

W czerwcu 2022 roku, kiedy prezydent USA Joe Biden, który jest katolikiem, odwiedzał Jerozolimę i Betlejem, przedstawiciele kościołów wręczyli mu list z informacją o sytuacji chrześcijan.

„Kiedy Joe Biden wrócił do domu napisał do nas bardzo mocny list. Napisał o pełnym wsparciu dla kościołów, dla wolności religijnej i dla poszanowania status quo i poszanowania miejsc świętych. Te radykalne grupy bowiem nie zatrzymują się bowiem na nieruchomościach, ale chcą iść znacznie dalej“ – podkreśla patriarcha Teofil III.

Koalicja kościołów jest wydarzeniem bez precedensu, bo przez wiele wieków duchowni różnych odłamów chrześcijaństwa w Jerozolimie raczej zajmowali się walką między sobą o dostęp do świętych miejsc. Teraz wzajemne animozje zeszły na drugi plan.

„Jest jasne, że Jerozolima jest miastem, które ma specyficzną tożsamości specyficzną misję. To jest uniwersalne miasto, gdzie Żydzi, chrześcijanie i muzułmanie są u siebie w domu. Nie tylko Żydzi, nie tylko muzułmanie, nie tylko chrześcijanie. Wszyscy razem. Jest którejś z tych wspólnot brakuje, to Jerozolima jest niekompletna“ – mówi mi arcybiskup Pierbattista Pizzaballa, łaciński patriarcha Jerozolimy czyli najwyższy rangą duchowny katolicki w Ziemi Świętej.

„My chrześcijanie nie jesteśmy tutaj gośćmi w tej ziemi. Jesteśmy częścią społeczeństwa. Lokalni chrześcijanie się tutaj urodzili i są częścią społeczności. Nie muszą niczego udowadniać“

Chrześcijanie w Jerozolimie coraz bardziej się boją, bo ich codzienne życie staje się coraz trudniejsze. I wcale nie chodzi tu tylko o praktykowanie wiary.

„Tu nie chodzi tylko o święte miejsca. Oczywiście, to wszystko bez Bazyliki Bożego Grobu, Getsemani czy Drogi Krzyżowej nie ma sensu. Ale obrona chrześcijan oznacza także codzienny sposób życia, szkoły, rodziny, dzieci. Chrześcijaństwo oznacza wspólnotę w każdym aspekcie życia“ – dodaje łaciński patriarcha Jerozolimy arcybiskup Pierbattista Pizzaballa.

Co zatem robi kampania na rzecz obrony chrześcijan? Przede wszystkim mówi o sytuacji, żeby jak najwięcej ludzi na świecie zwróciło uwagę na to, co dzieje się w Jerozolimie.

A co tak naprawdę się dzieje?

„Wyzwaniem nie są dzisiaj politycy izraelscy, nie jest rząd Izraela. Wyzwaniem są dla nas te radykalne grupy, które niestety mają władzę, są wpływowe także w środowisku lokalnych władz i dzięki temu mogą robić różne rzeczy“ – mówi prawosławny patriarcha Jerozolimy Teofil III. Łacińskiego patriarchę arcybiskupa Pierbattistę Pizzaballę zapytałem, czy nazywa obecną sytuację prześladowaniem chrześcijan.

„Nie uważam, żeby to była jakaś nagonka na chrześcijan. Obrywamy dokładnie tak jak wszyscy inni. Te wszyscy izraelskie inicjatywy nie są przeciwko chrześcijanom, ale mają promować izraelską wizję Jerozolimy, więc dotykają także naszej, chrześcijańskiej obecności tutaj“.

„Izrael sam siebie nazywa państwem żydowskim, więc daje pierwszeństwo żydowskiej narracji. Żydowska tożsamość jest dla nich znacznie ważniejsza niż muzułmańska czy chrześcijańska – dodaje Aviv Tatarsky z Ir-Amim.

„Musimy coś zrobić zanim będzie za późno“

Dla chrześcijan w Jerozolimie nadchodzą ciężkie czasy. Duchowni uważają, że będzie jeszcze gorzej, bo nowy izraelski rząd jest najbardziej skrajnie prawicowym w historii, a ministrami zostaną ludzie, którzy uważają, że w Jerozolimie nie ma miejsca dla nikogo poza Żydami. Stąd też obawy, że kolejni chrześcijanie będą emigrować. Duchowni alarmują, że jeśli nic się nie zmieni, to w ciągu jednego pokolenia chrześcijanie mogą w ogóle zniknąć z Jerozolimy.

„Już w zasadzie od 30-40 lat mówimy, że Jerozolima staje się swego rodzaju muzeum albo parkiem rozrywki czy Disneylandem. W tym sensie, że ludzie przyjeżdżają tutaj zobaczyć zabytkowe, starożytne kamienie, a te żyjące kamienie w tym czasie powoli znikają“.

Jednym z takich żyjących kamieni jest Walid Dajani, palestyński najemca hotelu New Imperial.

„Mógłbym to wszystko sprzedać i dostać pewnie miliony dolarów. I wyjechać do Szwajcarii, Ameryki czy Argentyny. Ale tego nie zrobię. Bo nie chodzi tutaj o pieniądze. Może komuś innemu chodzi, ale mnie nie. Ani mojej rodzinie. Zostanę tutaj. Bo kościół był tutaj przez dwa tysiące lat. I teraz to ja będę bronił kościoła. I potrzebuję do tego ludzi, by chronić także chrześcijan w Jerozolimie. Musimy coś zrobić zanim będzie za późno“

Wojciech Cegielski/Polskie Radio

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę