Nasze projekty

Osamotniona Kasandra. Znacie niesamowitą „prorokinię” Annę Kamieńską?

To jej ks. Twardowski poświęcił wiersz „Śpieszmy się kochać ludzi”, a ona odpowiedziała na to wierszem o swojej bezradności. Należała do elity intelektualnej kraju a jednocześnie była prorokinią skazaną na niezrozumienie, dostrzegającą widmo zagłady, otoczoną ludźmi, impregnowanymi na prawdę.

Reklama

Prorokini Anna – tak nazwał ją kard. Józef Glemp w trakcie Mszy pogrzebowej w maju 1986 roku. Adam Ważyk nazwał ją największą poetką religijną XX wieku. Pisała prozą i wierszem, tłumaczyła, pozostawiła fascynujące notatki o swoich przeżyciach. Jest konkurs poetycki jej imienia, ekscentryczni poloniści zadają czasem na maturze interpretację jej wiersza, bo trzeba trochę nad nim pogłówkować. Choć była znaną poetką i miała wiernych czytelników, Anna Kamieńska za życia czuła się niezrozumiana, dziś jest wpół zapomniana, nie dość pamiętana, otoczona półmrokiem. Powiedzielibyśmy – ma słabą klikalność.

Jest wyraźna cezura, oddzielająca jej życie – przed i po. Spotkanie i dziewiętnaście lat przeżytych z ukochanym mężem, poetą Janem Śpiewakiem i reszta życia, w której go nie było i którą niespodziewanie wypełnił Bóg.

Urodziła się w 1920 w Krasnymstawie, dzieciństwo i młodość spędziła w Lublinie i w Świdniku, w domu jej dziadka – ojcu ojca. Miała siedem lat gdy zmarł jej ojciec – urzędnik komunalny, którego grę na skrzypcach wspominała, wręcz słyszała po latach. Wychowywała się z trzema siostrami, życie płynęło normalnie, dom pachniał smażonymi konfiturami, bielizna schła na sznurze, chodziła do szkoły, zdała maturę. Okupacja przewróciła wszystko, zaczęła studiować polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim w ramach tajnego nauczania, sama się uczyła i kształciła młodszych. Z wojennych wydarzeń zachowała w pamięci wstrząsającą opowieść o więźniach Majdanka, którym rodzina pomagała, i którzy prosili… o poezję. Więc babka Anny nauczyła się tak piec chleb, że ukryte w nim tomiki wierszy nie spalały się i trafiały nietknięte za druty.

Reklama

Po wojnie studiowała filologię klasyczną na KUL w Lublinie i w Łodzi. Poznała dogłębnie literaturę klasyczną w oryginale i literaturę światową, była wielką erudytką.

Miała dwadzieścia osiem lat gdy poślubiła Jana Śpiewaka i ta miłość, jak wspominała, wchłonęła ją, stała się całym jej życiem. „Cała treść mojego życia w nim się skupiła. Przedtem było tylko oczekiwanie”. Po niemal dwóch dekadach odszedł błyskawicznie, kilka miesięcy po zdiagnozowaniu nowotworu, dwa dni przed Wigilią. Została z dorastającymi synami Jankiem i Pawłem, całkowicie powalona, pogrążona w rozpaczy.

Ale ten dojmujący koniec stał się początkiem nowej historii i wpłynął na jej twórczość, a właściwie zmienił jej bieg. Bo tworzyła niemal od dziecka, zaczęła pisać gdy miała zaledwie czternaście lat i to pod nie byle jakim patronatem, gdyż jej mentorem był niezwykły lubelski poeta Józef Czechowicz, który zginął od niemieckiego pocisku w pierwszych dniach wojny. Od zawsze była człowiekiem słowa, redagowała teksty, pisała recenzje w czasopismach literackich, reportaże, opowiadania, książki dla dzieci. Tłumaczyła Owidiusza, „Naśladowanie” Tomasza a Kempis, Psalmy, słowiańskich poetów – Dorę Gabe, Chlebnikowa, Tiutczewa. Ale przede wszystkim – poezję.

Reklama

Jej wiersze zawsze krążyły wokół tajemnicy, było w nich zdumienie istnieniem, podziw dla świata. Ale to było krążenie, perspektywa radykalnie zmieniła się gdy szukając umarłego (męża), znalazła żywego, czyli Zmartwychwstałego (Chrystusa).

Jej wiersze zawsze krążyły wokół tajemnicy, było w nich zdumienie istnieniem, podziw dla świata. Ale to było krążenie, perspektywa radykalnie zmieniła się gdy szukając umarłego (męża), znalazła żywego, czyli Zmartwychwstałego (Chrystusa).Moja mama przeżyła objawienie prywatne, (…) to było nawrócenie, ona stała się później bardzo bogobojną katoliczką” – mówił w jednym z wywiadów jej syn Paweł Śpiewak. To był jakby powrót do ojczyzny, do rodzinnego domu, do matki.

„Wróciłam mówię
Wiedziałam, że wrócisz mówi (…)
Można być ślepym
Ale odejść nie można
Od tego, co jest wszystkim” –

Reklama

opisuje swoją drogę w „Rozmowie z matką”. 

Zaczął się etap wnikania w tajemnicę. Aby dogłębnie zrozumieć Pismo Święte nauczyła się hebrajskiego. Biblia staje się po prostu rzeczywistością, ziemią, ziemią Anteuszową, ziemią potwierdzenia siebie, ziemią poszukiwania tożsamości. Może dlatego, że dla mnie Biblia jest krainą powrotu jak wiara – łączy się z nią jak powrót do dzieciństwa. Dzieciństwo jest także krainą tożsamości” – pisała w wykładach, poświęconych Księdze. Na jej kartach odnalazła na nowo Hioba, człowieka mocującego się ze swym losem, któremu poświęciła cykl wierszy „Drugie szczęście Hioba”. Hiob szczęśliwy i doświadczany, odzierany ze wszystkiego, co dla człowieka jest ważne i Hiob obdarowany nowym szczęściem, który wobec tajemnicy swojego losu może jedynie wciąż powtarzać „Panie, Panie”. „Człowiek jest Hiobem. Ludzkość jest Hiobem. Jest wielka prawda w tym, że cierpienie i zło stawiają nas wobec Boga” – pisała w „Notatniku”.

Jej poezja po przekroczeniu cezury zyskała niezrównaną głębię, podniosła się też jej temperatura. Ból i cierpienie witała z otwartą przyłbicą, bez znieczulenia. Tworzyła poetycką opowieść o wierze, drodze do Boga, świetle i ciemności, bólu, samotności, umieraniu. Bez ozdobników, w pełnej ascezie, bo życie to ogołocenie, które jest drogą do Niego. „W mojej poezji są widoczne te przepływy – od wiersza szerokiego, opisowego, do zwięzłej grudki , zapisu jakby wzoru chemicznego jakiejś wewnętrznej prawdy” – pisała. 

Pod koniec życia dążyła do tego, żeby jej utwory były jak telegramy, jak ostatnie słowa skazańców, wydrapane na murach kazamatów. Mistycy są małomówni i w kilku słowach potrafią trafić w sam środek tarczy. 

Szukała. Towarzyszył jej w tym inny poeta – ks. Jan Twardowski, z którym uwielbiała spacerować wśród grobów na Powązkach. To jej ks. Twardowski poświęcił wiersz „Śpieszmy się kochać ludzi”, a ona odpowiedziała na to wierszem o swojej bezradności. Należała do elity intelektualnej kraju, była popularna, brała udział w spotkaniach autorskich, konferencjach, wykładała, podróżowała po Polsce i Europie. Rodzina, przyjaciele, znajomi, w notatniku wymienia ile osób dzwoniło z okazji jej imienin…

Mimo to czuła się niezrozumiana i samotna. Tylko mąż potrafił doskonale odczytać jej utwory. „Wszystkie recenzje o mnie, nawet najbardziej pozytywne w ocenie, trafiają obok” – ubolewała w „Notatniku”. Wiersze o wielkiej głębi religijnej w czasach, gdy modna była poezja lingwistyczna czy pseudo-klasyczna – mimo uznania nie należały do głównego nurtu. Zarzucano jej brak ironii, a ona, tak jak we śnie, opisanym w „Notatniku” szła przecież wśród ludzi, pokazując im piękne niebo, „a oni nie pojmują, nie zatrzymują się nawet”.

Czuła, że świat coraz bardziej się oddalał od tego, co dla niej podstawowe. Nie rozumiała zawłaszczenia przyjaciół przez telewizyjne seriale, ubolewała, że młoda Węgierka, która w Budapeszcie oprowadzała ją po galerii obrazów nie miała pojęcia ani o greckiej mitologii, ani o Biblii. „Więc to już koniec cywilizacji. Jeszcze ze dwa pokolenia tak wychowane i niezrozumiała stanie się sztuka i kultura wielu wieków. Nasza ojczyzna ponad ojczyznami”. Była osamotnioną Kasandrą. Prorokinią skazaną na niezrozumienie tak jak bohaterka jej wiersza – dostrzegająca widmo zagłady, otoczona ludźmi, impregnowanymi na prawdę, bezsilna, by przebić się do ich umysłów. Prorocy widzą to samo, co inni, ale zupełnie inaczej, bo w świetle Bożych prześwitów.

Była osamotniona, bo była zbyt wnikliwa i mądra. I świadoma, że poeta, piszący o Bogu skazany jest na klęskę. „… Bóg w ogóle nie może być tematem. Zawsze Go przez to umniejszamy. Trzeba mówić przez rzeczy mniejszych do większych, nigdy odwrotnie”.

Powracając do lektury różnych poetów stwierdzam, jak szybko wszystko ulega u nas zapomnieniu, wsiąka, przestaje istnieć. Jesteśmy niewdzięcznym dla swoich twórców narodem. Mordujemy zapomnieniem ‘swoje proroki’” – zanotowała kilka lat przed śmiercią. Anna Kamieńska jest jednym z tych zapomnianych proroków.

Próbuję ją przypomnieć. Czytam moje słowa o jej twórczości. To wszystko trafia obok. Po prostu – przeczytajcie Kamieńską.   

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę