Nasze projekty
Mural papieża Franciszka narysowany na ścianie przed syryjskim kościołem katolickim M.B. Wybawienia w dzielnicy Karrada w stolicy Iraku, Bagdadzie, 1 marca 2021 r. (Zdjęcie: SABAH ARAR/AFP/East News)

Czy wizyta papieża Franciszka poprawi los chrześcijan w Iraku?

Przyzwyczajeni jesteśmy, że papieskie wizyty określa się mianem symbolicznych. W przypadku planowanej na początek marca pierwszej wizyty głowy Watykanu w Iraku trudno jednak orzec, które z punktów programu pielgrzymki papieża Franciszka można traktować jako bardziej wyjątkowe niż inne.

Reklama

W wymiarze chrześcijańskim jest to pojawienie się w miejscach, gdzie chrześcijaństwo trwa od 2000 lat, chociaż zanika, a w ostatnich latach zostało skazane na wyniszczenie przez Państwo Islamskie. Modlitwa w Mosulu, trzeciego dnia pielgrzymki, na miejscu jednego ze zburzonych kościołów, jest przypomnieniem tej ciągłej obecności. Ma także być zachętą do powrotu chrześcijan, co jest podawane jako jeden z głównych celów wizyty. Msza odprawiona w chaldejskiej katedrze Świętego Józefa w Bagdadzie pokazuje też, że cały kraj był miejscem zamieszkanym przez chrześcijan, nie tylko kurdyjskie rejony północno-zachodniego Iraku, gdzie obecnie chrześcijanie schronili się przed przemocą dżihadystów.

W wymiarze dialogu międzyreligijnego jest to spotkanie na ruinach Ur, sumeryjskiego miasta-państwa, które według części archeologów identyfikowane jest z biblijnym miastem narodzin Abrahama, ojca trzech monoteistycznych religii: judaizmu, chrześcijaństwa i islamu. Ale Irak to również kraj historycznej obecności innych religii: jazydów, bahaitów, czy mandeistów, a także rosnącej ostatnio populacji zoroastrian.

Kolejny punkt wizyty to odwiedziny w Nadżafie, u szyickiego ajatollaha Alego As-Sistaniego. Do tej pory papież Franciszek odbywał spotkania głównie z sunnickimi liderami. Kilkakrotnie z Wielkim Imamem Uniwersytetu Al-Azhar w Kairze Ajmanem El-Tajebem, czy władcami Zjednoczonych Emiratów Arabskich, którzy prowadzą antyirańską politykę. Więc jest to sygnał także polityczny, że papież nie skupia się wyłącznie na dominującym nurcie islamu. Jednocześnie patriarcha Katolickiego Kościoła Chaldejskiego, Louis Sako, liczy, że ajatollah podpisze dokument „Ludzkiego Braterstwa na rzecz Pokoju i Koegzystencji”, potępiający wszelki religijny ekstremizm. Dokument wcześniej papież podpisał wspólnie z El-Tayebem. Byłaby więc to deklaracja przyjęta przez oba skonfliktowane nurty islamu.

Reklama
W wymiarze politycznym to spotkanie z władzami Iraku, aspirującego do miana kraju postrzeganego jako stabilna federacja, której udaje się funkcjonować pomimo różnic religijnych i kulturowych, czy historycznych ran.

W wymiarze politycznym to spotkanie z władzami Iraku, aspirującego do miana kraju postrzeganego jako stabilna federacja, której udaje się funkcjonować pomimo różnic religijnych i kulturowych, czy historycznych ran.

Do jakiego więc Iraku przybywa Franciszek? Na pewno nie wolnego od problemów, a jednocześnie innego niż ten sprzed dekad.

W latach 80. Irak był miejscem, gdzie polscy pracownicy jeździli na zagraniczne kontrakty. Krajem rządził dyktator Saddam Husajn, wywodzący się z socjalistyczno-nacjonalistycznej partii Baas, w której rządach dominowali wówczas sunnici, należący do mniejszości w kraju. Trwała pozycyjna wojna z Iranem, ale pomimo tego kraj zachwycał nas dostępnością zachodnich dóbr, spływających w zamian za eksportowaną ropę naftową. Wówczas szyici, stanowiący większość wyznawców islamu, uchodzili za odłam bardziej radykalny, a żyli na południu kraju w relatywnej biedzie.

Reklama

W 1980 r. reżim zabił szyickiego duchownego Muhammada Saddiqa As-Sadra, który organizował politycznie wykluczonych szyitów wokół idei podobnych do tych, jakie przyświecały Rewolucji Islamskiej w Iranie rok wcześniej. Muhammad Saddiq to stryj jednego z najbardziej liczących się duchownych szyickich w dzisiejszym Iraku Muktady As-Sadra.

Za najbardziej niestabilny w tamtym okresie uważany był przez polskich pracowników region kurdyjski. Nawet jeżeli mogliśmy odczuwać sympatię wobec narodu walczącego o niepodległość, to częste zamachy i konflikty nas odstraszały. Był to czas, gdy Kurdowie chcieli wykorzystać iracko-irańską wojnę, a Husajn nie pozostawał im dłużny, bombardując i gazując cywilów. Z kolei mniejszości chrześcijańskie, chociaż nie były faworyzowaną grupą społeczną, dzięki zawarciu swoistego kontraktu stanowiącego, że nie podważają rządów dyktatora, mogli prosperować realizując się ekonomicznie. Co prawda Husajn próbował arabizować północ Iraku, ale asyryjscy chrześcijanie nie byli bezpośrednio celem jego czystek etnicznych. Toteż często po upadku dyktatora podkreślano, że los chrześcijan za jego czasów był znośniejszy.

Dwie dekady później, na początku nowego millenium, sytuacja się zmienia. Saddam Husajn zostaje obalony przez koalicję państw pod przywództwem Stanów Zjednoczonych. Światowa opinia, jak już dziś wiemy, została wprowadzona przez Amerykanów w błąd co do kwestii posiadania przez Irak broni masowego rażenia. Wówczas wojnie przeciwstawiał się papież Jan Paweł II. Irak jako jedno państwo przestał wówczas praktycznie istnieć. Kurdowie mogli wreszcie liczyć na samostanowienie.

Reklama

Jeszcze przed interwencją, w latach 90. wzniecili powstanie przeciwko Saddamowi za namową Amerykanów, którzy jednak po usunięciu go z Kuwejtu nie kontynuowali marszu na Bagdad i zostawili ich na pastwę dyktatora.

Szyici z kolei, wkrótce po obaleniu Saddama w roku 2003, wzniecili powstanie przeciwko oddziałom koalicji i sunnitom. Przewodził im wspomniany wcześniej Muktada As-Sadr, a jego milicje w 2004 roku zaatakowały między innymi polskich żołnierzy stacjonujących w Karbali. Armia Mahdiego kontrolowała część Bagdadu znaną jako „miasto Saddama”, które zostało przemianowane na „miasto Sadra”, na cześć ojca, który walczył z Husajnem w latach 90, kontynuując pracę stryja Muktady.

W tym samym czasie sunnici związani z obozem władzy, którzy lądowali w więzieniach lub poza układem rządzącym, radykalizują się i zasilają szeregi sunnickiego dżihadu, który w przyszłości oderwie się od Al-Kaidy i stworzy Państwo Islamskie. Chrześcijanie w początkowych latach po amerykańskiej interwencji są atakowani przez terrorystów jako ludzie tej samej wiary, co zachodni najeźdźcy. Kulminacja opresji nastąpi za czasów Państwa Islamskiego, które skaże ich oraz innych niewiernych na wyniszczenie. W tych trudnych dla nich czasach schronienie zapewnią im kurdyjskie wojska i szyickie milicje.

Sunnici, zwłaszcza na prowincji, pozostają zmarginalizowani, co rodzi obawy o odrodzenie się dżihadystycznej rebelii. Muktada As-Sadr, niegdyś szef milicji, dzisiaj wzywa do przyjęcia papieża. Nasze serca, przed naszymi drzwiami, są otwarte na niego, mówi As-Sadr i ostrzega tych, którzy chcieliby się przeciwstawić wizycie.

Od czasu inwazji minęło prawie 20 lat. Irak utrzymał się jako federacja, gdzie większość parlamentarną posiadają szyici, jednak władzę współdzielą z Kurdami. Sunnici, zwłaszcza na prowincji, pozostają zmarginalizowani, co rodzi obawy o odrodzenie się dżihadystycznej rebelii. Muktada As-Sadr, niegdyś szef milicji, dzisiaj wzywa do przyjęcia papieża. Nasze serca, przed naszymi drzwiami, są otwarte na niego, mówi As-Sadr i ostrzega tych, którzy chcieliby się przeciwstawić wizycie.

Jednak szyickie milicje związane z Iranem utraciły urok bohaterów walczących z ISIS i są postrzegane jako zbrodniarze dokonujący ataków już nie tylko na sunnitów.

Chociaż Irak ma w raporcie The Economist Intelligence Unit jeden z najlepiej ocenianych systemów elekcyjnych i jeden z najwyższych wskaźników partycypacji politycznej na Bliskim Wschodzie, to ostatecznie plasuje się w środku tabeli państw regionu MENA (Middle East and North Africa). Powodem jest wciąż problem z zapewnieniem praw mniejszościom, które mają wprawdzie polityczną reprezentację w parlamencie, lecz ich wpływ na politykę jest ograniczony.

Problemem są prawa mniejszości religijnych do wyznawania swojej wiary – choć zagwarantowane w konstytucji, społecznie spotykają się z prześladowaniami. Wymienia się także ogromną, bezkarną korupcję, brak niezależnego sądownictwa, brutalne tłumienie antyrządowych protestów, brak kontroli nad polityką przez wybrany rząd, na który wpływają różni aktorzy zewnętrzni, jak chociażby Iran.

Mimo wszystko Irak wyprzedza kraje, które przeszły przez Arabską Wiosnę (poza Tunezją) i tradycyjne monarchie bliskowschodnie, nie mówiąc o Jemenie, Syrii i Libii. O tyle jest to ciekawe, że inwazja amerykańska była krytykowana jako nieudolny sposób krzewienia demokracji, a nadziei szukano w rewolucyjnej zmianie systemu przez rodzime ruchy oddolne.

Co do chrześcijaństwa, to ono w Iraku praktycznie zanika. W połowie ubiegłego wieku wyznawcy Chrystusa stanowili 12% mieszkańców (ok. 780 tysięcy) a do roku obalenia Husajna ich populacja rosła – do 1,5 miliona, choć wobec bardziej dzietnych muzułmanów stanowili już tylko 6% ogółu ludności. Od tego czasu w wyniku prześladowań i emigracji populacja chrześcijan skurczyła się także w liczbach bezwzględnych. Jest to – według trudnych do potwierdzenia szacunków – 400-500 tysięcy osób, czyli niewiele powyżej 1,2% obywateli. Większość z nich schroniła się przed prześladowaniami do Kurdystanu. Skalę tej straty pokazuje fakt, że chrześcijanie stali się mniej liczni niż jazydzi, także prześladowani przez ISIS.

Jednym z głównych celów wizyty głowy Kościoła Katolickiego jest dodanie odwagi chrześcijańskiej społeczności, która przetrwała wszystkie te trudne czasy. A jednocześnie swoją obecnością Franciszek chciałby zachęcić chrześcijan do powrotu.

Stąd też jednym z głównych celów wizyty głowy Kościoła Katolickiego jest dodanie odwagi chrześcijańskiej społeczności, która przetrwała wszystkie te trudne czasy. A jednocześnie swoją obecnością Franciszek chciałby zachęcić chrześcijan do powrotu. To jednak, w przypadku tych, którzy opuścili kraj i uciekli do Europy czy Ameryki, wydaje się  nierealne. Pytanie również, czy nie jest to też gest przedwczesny i pójście za nim nie narazi wyznawców chrześcijaństwa na niebezpieczeństwo.

Sami organizatorzy wizyty w Iraku przyznają, że mierzą się z nie lada wyzwaniem i będą musieli zachować jak największe środki ostrożności wobec potencjalnych działań terrorystów. Jak pisze ekspert ds. Bliskiego Wschodu Witold Repetowicz w Defence24: „Państwo Islamskie nie dysponuje (…) obecnie możliwościami dokonania ataku ziemia-powietrze”. To, co może być uspokajające w kontekście silnie chronionej wizyty na szczeblu międzynarodowym, niekoniecznie jednak uspokaja ludzi, którzy mieliby żyć tam po jej zakończeniu.

Niestety potwierdzają się obawy, że ISIS może odzyskać część zdolności operacyjnych na terenach Syrii i Iraku. Przyczyny takiego stanu rzeczy są różne. Pozostała tam narracja Państwa Islamskiego, która ciągle jest popularna wśród młodych. Wzmocniona jest czynnikami społecznymi – wysokiego bezrobocia, napięć między dominującymi szyitami i spauperyzowanymi sunnitami, przeciągającej się obecności irańskich milicji. Natomiast główne siły, które walczyły z ISIS na ziemi, Kurdowie, są angażowani przez agresywne ruchy Turcji mające miejsce zarówno po stronie syryjskiej, jak i irackiej. W efekcie przepełnione obozy na terenach kurdyjskich, gdzie przebywają terroryści i ich rodziny, są słabiej pilnowane i monitorowane, co pozwala odradzać się tam fanatyzmowi dżihadystycznemu.

Z drugiej strony mieszkańcy obawiają się aktywności proirańskich szyickich milicji, które walczyły z ISIS i pozostają nierozbrojone na terenach zachodniego i północnego Iraku. Mając taką alternatywę część mieszkańców żałuje stopniowego wycofywania się Amerykanów – nawet ci mieszkający w Falludży, mieście dwukrotnie obleganym przez nich i zniszczonym przez ciężkie walki.

W 2015 roku papież Franciszek w trakcie uroczystości Wielkiego Piątku w Rzymie mocno potępił zbrodnie na chrześcijanach i obojętność świata wobec nich. Wśród osób niosących krzyż byli wtedy chrześcijanie, którzy uciekli przed Państwem Islamskim, Al-Kaidą, czy Boko Haram. Dwa miesiące wcześniej zamordowanych przez ISIS chrześcijańskich koptów papież określił świętymi i „świadkami Jezusa”, którzy zostali ponownie ochrzczeni poprzez swoją krew. Podziękował Bogu za dar, jakimi byli „ci odważni bracia”.

Czy po wyjeździe papieża Franciszka z Iraku przyszłość mieszkających tam chrześcijan stanie się losem tych, o których świat nie zapomniał i zadbał o ich bezpieczeństwo, czy raczej losem męczenników?


Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę