Matka Zofia Czeska. Sarmacka feministka
Duchowa prababka wszystkich dzielnych niewiast, jedna z pierwszych z długiej galerii postaci, które przez stulecia walczyły o rozwój duchowy, ekonomiczny i intelektualny kobiet. Nie godziły się na ich marny los, prawdziwa feministka.
Oczywiście, Boża, bo dzieło matki Zofii z Maciejowskich Czeskiej, która w XVII wieku założyła Zgromadzenie Sióstr Prezentek i pierwszą zorganizowaną w Polsce szkołę dla dziewcząt wynikało z wielkiej troski o zbawienie wieczne uczennic oraz poprawę ich doczesnego kobiecego losu. Wraz z matką Małgorzatą Szewczyk zostanie beatyfikowana 9 czerwca w krakowskich Łagiewnikach.
Pochodziła ze średnio zamożnej szlachty. Urodziła się na Ziemi Sandomierskiej w 1584 w Budziszowicach – majątku Maciejowskich. Wyszła za mąż gdy miała 16 lat za Jana Czeskiego, dziedzica wsi Czechy i szybko, gdyż po sześciu latach była już wdową. I choć została porwana przez pana Hermolausa Gładysza (była to uświęcona zwyczajem forma wywarcia presji na rodzinę oraz wybrankę, żeby szybciej podjęli decyzję o małżeństwie) odrzuciła propozycję.
Do tego momentu jej los nie różnił się od przeciętnej biografii kobiet z jej stanu, ale Zofia odmówiła, choć kandydat był majętny i wpływowy. W tym momencie zaczyna się jej pionierskie życie, bo już wówczas miała pomysł na swoje dalsze życie. Najpierw w Krakowie zaczęła systematycznie odkupywać od licznego rodzeństwa kawałek po kawałku dwie kamienice przy ulicy Szpitalnej – własność Maciejowskich. Gdy została właścicielką obu nieruchomości połączyła je w całość i dobudowała piętro.
Tak powstał Dom Panieński, pierwsza zorganizowana szkoła dla dziewcząt w Polsce. Chłopcy mieli swoje szkoły, w XVII w. prowadzili je jezuici i pijarzy. Bogaci rodzice zatrudniali dla synów nauczycieli. A dziewczynki… Mogły uczęszczać na naukę czytania i pisania, prowadzone przez niemal wszystkie żeńskie klasztory, ale były to nauki z pewną nutą improwizacji. Nie mogło być tej wiedzy za wiele, bo „Która czyta, śpiewa, gędzie, z tej cnotliwej nie będzie” – głosiła obiegowa mądrość. Bo dla kobiet wiedza kończyła się przepoczwarzeniem w wiedźmę, tylko niewiasty, czyli nic niewiedzące albo niewiele cieszyły się dobrą opinią.
Przeczytaj również
Zofia Czeska nie przejmowała się tymi stereotypami. Czasy były ciężkie, gasła już sarmacka potęga Rzeczpospolitej, przez którą w XVII stuleciu przetoczyło się prawie 70 wojen, a do tego doszły zarazy, powodzie, pożary. Zubożała i zdziesiątkowana ludność z trudem podnosiła się po kolejnych nieszczęściach. Osieroconymi dziećmi nie miał się kto zająć, więc się marnowały, schodziły na złe drogi. Pani Czeska nie mogła się z tym pogodzić.
Po ukończeniu remontu kamienic udała się do biskupa krakowskiego Marcina Szyszkowskiego z prośbą o zatwierdzenie jej instytutu. Była roztropna i wiedziała, jak ważni dla dzieła są możni protektorzy, więc wciągnęła do ich grona i królową Konstancję i króla Zygmunta III.
Do Domu Panieńskiego przyjmowała dziewczynki w wieku około siedmiu lat by je uczyć katechizmu, czytania, pisania, rachunków, śpiewu, prac domowych, w tym przędzenia. Dużo się modliły w kaplicy pod wezwaniem Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny, które stało się duchowym wzorem dla całej wspólnoty – dzieci i sióstr. Sióstr, gdyż do matki Zofii dołączały kolejne kobiety, które jej pomagały, a pracy było dużo – w domu mieszkało około 40 dziewczynek, które opuszczały go po ukończeniu 14-15 roku życia. Większość była na utrzymaniu matki Czeskiej.
Założycielka hojnie dzieliła się sporym majątkiem. W Krakowie i okolicach nie było chyba klasztorów czy kościołów, które nie otrzymały od niej darowizn, choćby haftowany obrus, który dostali paulini na Skałce. Fundowała Msze św., utrzymywała profesorów kolegium jezuickiego. Dlaczego jednak lwią część majątku przekazała na szkołę dla dziewcząt? – Gdyż miała genialne wyczucie czasów i zrozumiała, jak ważna jest staranna edukacja i formacja człowieka. Po Soborze Trydenckim była to świadomość coraz bardziej powszechna i matka Zofia włączyła się w ten nurt odnowy. A co się działo na świecie i w Kościele wiedziała dzięki kontaktom z ojcami jezuitami, u których się spowiadała. Z całą pewnością sama się kształciła, do dziś zachowała się jej biblioteczka z żywotami świętych kobiet (szukała więc wzorców), ale też z polskim tłumaczeniem św. Teresy z Avili – formowała ją duchowość z najwyższej półki.
Model wychowania – integralnego, nowoczesnego – wypracowała sama. W unikalnym dziele „Ustawy albo sposób życia Domu Panieńskiego” pisała, że zaopiekowała się dziewczynkami, bo były „najmniejsze”, a ona chciała zapewnić im dobre wychowanie i od młodości ćwiczyć je w bojaźni Bożej, ale też „robotach stanowi panieńskiemu przynależnych”. Przygotowywała uczennice do dorosłego życia w czym pomagały jej mistrzynie, które miały być jak matki dla wychowanek. Nie było w Domu Panieńskim różnic klasowych, mieszanki były traktowane na równi ze szlachciankami, opiekunkom nie było wolno wypominać dzieciom ubóstwa, szarpać, bić po twarzy i poniżać, czasem tylko rózga mogła pójść w ruch, ale delikatnie.
Otoczona powszechną wdzięcznością i szacunkiem matka Czeska zmarła 1 kwietnia 1650 r. i została pochowana w Bazylice Mariackiej, co świadczy o uznaniu dla jej dokonań.
Pośmiertne losy jej dzieła są równie zadziwiające jak jej życie. Mimo trudności po latach powstało czynne Zgromadzenie, którego Matka położyła fundament. Jedno z pierwszych tego typu w Kościele powszechnym, bo Sobór Trydencki zdecydował, że wszystkie zakonnice mają przebywać w klauzurze. Mimo, że Zgromadzenie było nieliczne (według ustaleń biskupa miało należeć do niego 10 sióstr), a choroby były na porządku dziennym, szkoła z internatem funkcjonowały bez przerwy i wykształciły wiele pokoleń kobiet silnych i pobożnych. Jedną z absolwentek szkoły była Helena Modrzejewska.
Dzieło matki Zofii trwa w tym miejscu ponad 380 lat, co, biorąc pod uwagę rozbiory, wojny, dwa totalitaryzmy i niezliczone przemarsze wojsk, jest unikatem. Trudno do końca odpowiedzieć na pytanie o jego żywotność. Można się jedynie domyślać, że matka Czeska zaproponowała wspaniały wzór, który zachwyca kobiety z różnych epok.
Na to pytanie wnikliwą odpowiedź dał kard. Karol Wojtyła, wielki obrońca placówki przed zakusami komunistycznych biurokratów.
„W tej szkole chodzi przede wszystkim o kobiece człowieczeństwo, dziewczęce i później kobiece, które najpełniej się rozwinie wówczas, jeśli odnajdzie swój kontakt z tym przedziwnym człowieczeństwem Bogurodzicy, z Jej macierzyństwem, a przede wszystkim dziewictwem. Tak, to wszystko zawarte jest w tajemnicy Ofiarowania – prezentacji”.