Nasze projekty
Fot. figury_z_dusza/Instagram

„Reanimuję potłuczone figurki” – efekt zachwyca! Niezwykły talent Anny Sierbińskiej

Bez głowy, ze startą twarzą albo stłuczone w drobny mak - w takim stanie trafiają do Ani święci. A ona ich reanimuje! Misternie, kawałek po kawałeczku: skleja, szlifuje i maluje. Po to, by ktoś mógł modlić się do nich przez kolejne sto, a nawet dwieście lat!

Reklama

Magdalena Prokop-Duchnowska: Trzeba przyznać, że renowacja figur świętych to nie jest popularne zajęcie. Skąd pomysł na taką pracę?

Anna Sierbińska: Choć z wykształcenia jestem plastykiem, grafikiem i snycerzem, nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że będę zajmować się figurami, a tym bardziej figurami świętych. Myślę, że to Matka Boża doprowadziła mnie do miejsca, w którym aktualnie jestem. Wszystko zaczęło się w listopadzie 2020 roku. To wtedy zdecydowałam się powierzyć życie Jezusowi przez ręce Maryi i rozpoczęłam rekolekcje „Oddanie33”. Od tego czasu moja codzienność bardzo się zmieniła…

Wydarzyło się coś szczególnego?

Poznałam kapłana ze swojej parafii, któremu Maryja również była bardzo bliska i razem zorganizowaliśmy rekolekcje „Oddanie33” w naszym kościele. Niedługo po tym, moja mama poprosiła mnie o naprawienie figurki Maryi, która stała u niej od ponad dwudziestu lat. „Dlaczego miałabym nie spróbować?” – pomyślałam. To był czas, w którym z mediów docierało sporo wiadomości o kolejnych profanacjach. Jakiś wewnętrzny głos podpowiadał mi, że może warto byłoby wykorzystać podarowany mi przez Boga talent i podjąć się ratowania tych świętych figur.

To był czas, w którym z mediów docierało sporo wiadomości o kolejnych profanacjach. Jakiś wewnętrzny głos podpowiadał mi, że może warto byłoby wykorzystać podarowany mi przez Boga talent i podjąć się ratowania tych świętych figur.

Reklama

Renowacja pochłania ogromną ilość czasu i energii. Nie bałaś się, że ciężko będzie to pogodzić z codziennymi obowiązkami, chociażby z pracą?

Na początku bardzo ciężko było to połączyć. Po wielu godzinach spędzonych poza domem, przed komputerem, wracałam do mieszkania, zakładałam fartuch i resztę dnia poświęcałam figurkom. Kilka miesięcy temu postanowiłam zmienić nieco tryb swojej pracy. Nie mogłam spokojnie patrzeć na to, jak przez brak czasu niektóre figury stoją u mnie nietknięte przez wiele miesięcy. Czułam rozdarcie i ogromne wyrzuty sumienia. Poprosiłam o pomoc Maryję, mając nadzieję, że będzie wiedziała jak to rozwiązać. Nie myliłam się (śmiech). Matka Boża zmodyfikowała wszystko w taki sposób, że mam wreszcie wystarczająco dużo czasu, by zająć się figurami.

Wyświetl ten post na Instagramie

Post udostępniony przez Ania (@figury_z_dusza)

Niektóre figurki przyjeżdżają do ciebie w prawdziwie opłakanym stanie. Pół biedy, jeśli odłamana jest tylko głowa lub ręka, ale zdarzają się też takie, które stłuczone są niemal w drobny mak. Ile czasu spędzasz nad jedną taką postacią?

Ciężko powiedzieć, bo pracuję nad nimi najczęściej etapami – w dodatku zwykle nad kilkoma jednocześnie. Ilość czasu, jaki spędzę na klejeniu, usuwaniu poprzednich warstw, szlifowaniu i malowaniu, zależy też od konkretnego przypadku i przede wszystkim – skali zniszczenia.

Reklama

A figurek jest…?

Za dużo (śmiech). I wciąż pojawiają się nowe! Prawdę mówiąc, mój salon już dawno przestał pełnić funkcję salonu. Miejsce kanapy i dywanu zajęła czarna folia, na której porozstawianych jest cała masa figur. Z kolei stół jadalniany zamienił się w warsztat pracy. Prawdę mówiąc, nie ma nawet gdzie wypić kawy z gośćmi (śmiech).

Ale mimo to, nie zamierzasz z tym skończyć.

Kilka razy nawet próbowałam, ale za każdym razem zaraz po tym ktoś przesyłał mi zdjęcie kolejnej figurki, prosząc o naprawienie. „Jak mogłabym odmówić? Przecież ta Maryja ma startą twarz, nie widać jej nawet oczu!” – myślałam sobie. A kto jak kto, ale Ona musi być przecież piękna!

Sama decydujesz jak będzie ostatecznie wyglądała twarz czy suknia?

Przed rozpoczęciem pracy zawsze modlę się do Ducha Świętego i pytam Maryję jak chciałaby wyglądać. I Ona faktycznie mnie prowadzi! Poza tym, na pierwszym etapie obróbki najpierw ścieram warstwy farb, które kolejno nałożono na figurę na przestrzeni lat. W ten sposób, docieram do pierwotnego koloru. Jeśli widzę, że płaszcz był błękitny, to przy błękicie zostaję. Modyfikuję co najwyżej odcień, ale kolor pozostaje zawsze bez zmian.

Reklama

Któraś z tych figur jest dla ciebie szczególnie ważna?

Prawie stuletni św. Józef z Dzieciątkiem Jezus. Trafił do mnie niedawno z niewielkiego miasteczka w Belgii. Pewien pan pojechał tam na wyprzedaż figur sakralnych. Na miejscu dowiedział się, że w kościele mieli jeszcze św. Józefa, ale tak bardzo się potłukł, że wyrzucili go na śmietnik. Wyobraź sobie, że ten mężczyzna wyciągnął go z kontenera i przywiózł do Polski. Figura była tak zniszczona, że nikt nie chciał podjąć się renowacji. I wtedy odezwał się z tym do mnie. „Nie uda się – trudno, ale przynajmniej spróbuję” – zdecydowałam. I w ten oto sposób, od kilku tygodni św. Józef jest ze mną w mieszkaniu.

Data Jego przyjazdu też nie była przypadkowa…

Dotarł do mnie dokładnie rok po tym, jak zaczęłam odmawiać codzienne boleści i radości do św. Józefa. To był dla mnie totalny szok! Nie dość, że to rocznica, to jeszcze przejechał prawie 2 tys. kilometrów, a potem czekał aż 3 lata, by po wyciągnięciu ze śmietnika ktoś zechciał go reanimować.

Co powoduje, że ci się chce?

Na jednych rekolekcjach spotkałam pana, który zawodowo zajmował się tworzeniem ewangelizacyjnych planszówek. „Wow, to się nazywa praca z misją!” – pomyślałam. I dotarło do mnie, że ja od zawsze marzyłam, żeby robić coś, co będzie miało jakiś głębszy sens. I teraz wreszcie, dzięki figurkom czuję, że zajmuję się czymś wartościowym. Naprawiam je, by – przez następne sto czy nawet dwieście lat – ktoś mógł się przy nich modlić. Ale i staram się uchronić przed profanacją. Zdarza się, że ludzie kupują wizerunki świętych, a potem np. malują na czarno i robią z nich świeczniki albo jakieś inne dekoracje. Zamieszczam więc w sieci ogłoszenia o tym, że szukam starych, zniszczonych figur. Odzywa się do mnie mnóstwo ludzi – są wśród nich też osoby niewierzące, u których takie figury latami leżakują w szopie, stodole czy na strychu. Oni często potem pytają po co ja to właściwie robię, dlaczego mi tak bardzo zależy. Cieszę się, że mogą zobaczyć, że dla kogoś te figury mają dużą, duchową wartość. To dla nich namacalne świadectwo wiary.

Jest coś, czego w reanimacji świętych szczególnie nie lubisz?

Szlifowania! Zależy mi, żeby odnowione figury jak najdłużej służyły właścicielowi, dlatego do renowacji używam trwałych materiałów budowlanych. Jeden z nich ma w składzie piasek, który bardzo wzmacnia konstrukcję, ale i wdziera się w każdą jej szczelinę. Żeby faktura figury była jedwabista, muszę ją potem niesamowicie długo szlifować. To bardzo pracochłonny etap! Zdarza się, że trę trzy godziny i nadal jestem w tym samym miejscu…

Domyślam się, że to wymaga morza cierpliwości.

W najgorszych chwilach powtarzam sobie, że robię to na chwałę Boga. Lubię też żartować, że to taka pokuta za grzechy i mam nadzieję, że na Sądzie Ostatecznym odejmą mi za to chociaż jeden dzień w czyśćcu (śmiech).

To co robisz, wpływa jakoś na twoją wiarę?

Kiedyś patrzyłam na wizerunki świętych wyłącznie jak na dzieła sztuki. A teraz, mam okazję przyglądać się Maryi z bliska. To jest coś w rodzaju kontemplacji. W pewnym momencie bliskie obcowanie z Matką Bożą obudziło we mnie mocne duchowe przeżycia. W jednej chwili, dotarło do mnie jaka Ona jest piękna i czysta, jakie ma dobre oczy. I najważniejsze: że to był jej osobisty wybór, bo przecież – podobnie jak my – dysponowała wolną wolą. Pamiętam, że poczułam wtedy smutek, rodzaj jakiegoś wręcz zatrwożenie, z tego powodu, że ja tak nie potrafię. Dlatego mogę śmiało powiedzieć, że reanimacja figur wpływa nie tylko na moją wiarę, ale też na serce. A jak na serce, to w gruncie rzeczy – na całe życie.


Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę