Ks. Piotr Studnicki o sprawie ks. Dymera: Ludzie mają prawo do prawdy i sprawiedliwości
„Być może brakuje poczucia odpowiedzialności za tę sprawę. Mówię to z przykrością, bo zawsze ktoś odpowiada za dobro i za zło. Tutaj mamy do czynienia z ludźmi, którzy się czują bardzo skrzywdzeni i przez księdza i przez to, że to trwa już tak długo. Ćwierć wieku to jest coś, co kiedyś porównałem do grzechu uciskania ubogich, czyli do takiego grzechu, który woła o pomstę do Nieba, bo ludzie mają prawo do prawdy i do sprawiedliwości, a w tym przypadku, najbardziej bulwersujące jest to, że musieli się o prawdę i sprawiedliwość tak długo dobijać i właściwie dzisiaj jeszcze tej prawdy nie znają, nie znaleźli sprawiedliwości” – powiedział w Rozmowach Stacji7 ks. Piotr Studnicki, kierownik Biura Delegata KEP ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży.
Duchowny zwrócił uwagę, że sprawa wzbudza wiele kontrowersji wśród opinii publicznej i z tego względu wyrok mógłby zostać opublikowany. Mam nadzieję, że ostatecznie ten wyrok, który zostanie przesłany do Kongregacji Nauki Wiary, zostanie podany przynajmniej tym osobom, które zgłaszały sprawę, które czują się pokrzywdzone. Wydaje mi się, że w kontekście powszechnego zgorszenia całej wspólnoty Kościoła tą historią, a także słusznego oburzenia opinii publicznej, ludzi dobrej woli, dobrze byłoby, żeby była upubliczniona podstawowa informacja dotycząca tego, czy w wyniku postępowania uznano winę czy też niewinność księdza Dymera.
Sprawa jest bolesna, trudna i taka, wobec której przede wszystkim przełożeni kościelni i cała wspólnota Kościoła, muszą zrobić sobie rachunek sumienia: czemu tak to wyglądało, dlaczego tak to wygląda – pytał retorycznie duchowny.
„Episkopat do dymisji?”
Po reportażu TVN24 na temat sprawy ks. Dymera pojawiły się w mediach społecznościowych postulaty dymisji całego Episkopatu. Ks. Studnicki uważa, że taki gest byłby tylko symboliczny, a chodzi o realne działania. Częścią problemu, z którym się mierzymy jest odpowiedzialność kościelnych przełożonych za tę sytuację. Nie jestem zwolennikiem szukania odpowiedzialności zbiorowej. Uważam, że trzeba wyciągnąć konsekwencje wobec tych konkretnych biskupów, którzy dopuszczali się zaniedbań, którym zostanie to na drodze postępowania udowodnione. Mówimy tutaj o odpowiedzialności kościelnej, inną sprawą jest odpowiedzialność cywilna czy karna – zaznaczył.
Myślę, że osoby pokrzywdzone, które czują się także zranione tym, w jaki sposób postępowali czy postępują przełożeni kościelni chcą, żeby ci, którzy dopuścili się takich przestępstw i zaniedbań wzięli odpowiedzialność. Byłoby to trochę teatralnym gestem, ale wydaje mi się, że w całym tym mierzeniu się z problemem, nie o takie gesty symboliczne chodzi. Chodzi o realne działania – dodał.
Przeczytaj również
Jak wyjaśnił, biuro Delegata ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży nie jest dodatkowo informowane o przebiegu postępowań, które są prowadzone. Zdarza się natomiast, że to do biura zgłaszają się osoby, które chcą zgłosić krzywdę. Ani delegat, ani biuro delegata nie jest nigdy informowane o etapach postępowań, ani też o wyniku. Dowiadujemy się tak samo jak opinia publiczna – z komunikatów nuncjatury. Zdarza się, że przez biuro delegata takie sprawy są zgłaszane. Zawiadomienie jest przekazywane zgodnie z Vos Estis Lux Mundi do metropolity i nuncjusza apostolskiego – takich spraw było już kilka. Zdarzało się też, że ktoś zwracał się do biura z prośbą o pomoc w przygotowaniu takiego zawiadomienia i służymy wtedy pomocą prawną pokazując, na jakie prawo można się powołać w Kościele, żeby takie zawiadomienie złożyć.
W reportażu TVN24 dziennikarze przedstawili spotkanie, które abp Wojciech Polak odbył z ludźmi domagającymi się sprawiedliwości ws. ks. Dymera. W filmie niektóre wypowiedzi wskazywały na to, że część z nich była zawiedziona efektami tego spotkania. Ksiądz prymas uważa, że najlepiej jest, jeśli sprawę zgłosi osoba, która ma najlepszą wiedzę na ten temat, która też jest świadkiem, która może to udowodnić, która sama jest źródłem tej informacji. Osobom skrzywdzonym towarzyszył duchowny i dwóch prawników, więc prymas zaproponował, żeby to właśnie osoby skrzywdzone zgłosiły tę sprawę z takim wsparciem. Zaproponował także pomoc biura delegata. Została też udzielona pomoc psychoterapeutyczna jednej z osób. Jeśli dzisiaj pytamy, czy zostało zrobione wszystko – zawsze można pytać, czy nie można było zrobić coś inaczej, lepiej, więcej. Dla nas też ta historia jest pouczająca, żeby może jeszcze bardziej wyjść do osób, które się zgłaszają. Niemniej to przekonanie w księdzu prymasie i w nas pozostaje – dobrze jest, jeżeli te osoby, które najwięcej wiedzą o sprawie, to one zgłaszają ją do Stolicy Apostolskiej – powiedział ks. Studnicki.
„Tym przestępstwom można by zapobiec”
Wyjaśnił też, jakie uprawnienia posiada delegat w sprawach dotyczących zaniedbań seksualnych. Delegat na pewno nie jest prokuratorem, nie jest sędzią w sprawie zaniedbań, nie jest od tego, żeby podejmować się na własną rękę wyjaśniania tego rodzaju spraw, zaniedbań czy przestępstw dotyczących duchownych. Takiego prawa nie otrzymał. On został wybrany przez biskupów jako człowiek, który z ramienia Episkopatu będzie inicjował i koordynował działania, które służą większej ochronie małoletnich w Kościele w Polsce i pomocy osobom skrzywdzonym wykorzystaniem seksualnym. W ramach tych działań chociażby udało się doprowadzić do porozumienia biskupów, którzy powołali Fundację św. Józefa i zgodzili się też na bardzo konkretny system finansowania fundacji.
Ks. Studnicki opisał też działania, jakie podejmuje biuro delegata. W ramach działań podjęto decyzję o kontynuacji badań statystycznych dotyczących przestępstw, których dopuścili się duchowni. To jest bardzo ważna decyzja, żeby prowadzić tego rodzaju badania, bo nie możemy działać, jeżeli my jako Kościół nie wiemy, ile takich historii się zdarzyło, kim są sprawcy, kogo krzywdzą. Ta wiedza nam bardzo dużo może dać z punktu widzenia profilaktyki. Jeśli my na podstawie wcześniej przeprowadzonych badań wiemy, że sprawcy to w prawie 50 procentach mężczyźni w wieku od 30 do 40 lat, to księża, którzy mają od 5 do 15 lat kapłaństwa, to wiemy, że są to księża, którzy prawdopodobnie przeżywają pierwsze kryzysy związane z powołaniem, wiarą, pracą wypaleniem – to jest bardzo ważna informacja z punktu widzenia profilaktyki. To oznacza, że część z tych sprawców, to są sprawcy niepreferencyjni, nie są osobami, które muszą skrzywdzić. To są tacy sprawcy, którzy sięgają po osoby małoletnie z powodu dużej niedojrzałości psychoseksualnej, traktując trochę tę relację w sposób zastępczy. Takim osobom można by pomóc, pomagając przeżywać kryzysy, które są w ogóle częścią życia każdego człowieka.
Zapowiedział też, że kwestia profilaktyki zostanie mocno uwzględniona w nowych zasadach formacji seminarzystów, które mają zostać przyjęte w ciągu najbliższych miesięcy. W ramach nowych zasad formacji seminarzystów, które były konsultowane z osobami, które działają w kwestii ochrony dzieci i młodzieży, kwestia profilaktyki została mocno uwzględniona w tych nowych zasadach. Widzimy i to staje się coraz jaśniejsze: to nie jest kwestia pedofilii klinicznej, tylko kwestia dużej niedojrzałości psychoseksualnej – tym przestępstwom naprawdę można by zapobiec, jeśli zaczniemy wcześniej pomagać osobom, które z taką niedojrzałością psychoseksualną się mierzą. Jesteśmy to w stanie zrobić już na poziomie seminaryjnym. Ten program ma być przyjęty przez Konferencję Episkopatu Polski, jeśli dobrze pamiętam, w marcu. Potem jest jeszcze kwestia całego wprowadzania, to jest kwestia nawet nie miesięcy, ale lat. Kwestia znalezienia osób, które by prowadziły zajęcia, szkolenia, więc tu nie chodzi o jedno szkolenie, gdzie poinformujemy kleryków i księży o zasadach, o prawie, bo to jest bardzo potrzebne, ale chodzi o pracę na głębszym poziomie dotykającą tego, jak my przeżywamy relacje, jak sobie radzimy z własną seksualnością, jak przeżywamy kryzysy, które są czymś naprawdę normalnym i ludzkim i z tego można wyjść dojrzalszym, ale można się też w tym wszystkim pogubić – stwierdził.
Jutro opublikujemy drugą część rozmowy z ks. Piotrem Studnickim.
SPRAWDŹ: Abp Polak o procesie ks. Dymera: Przewlekłość kościelnych procedur nie ma żadnego usprawiedliwienia