Nasze projekty

Czego Jezus nauczył się od swojej mamy?

– Jezus zapewne widział, jak Jego matka odnosi się do innych ludzi, jak ważna dla niej jest sytuacja krewnych, sąsiadów czy bliskich, kiedy trzeba było im pomóc. Nie ma wątpliwości, że o tych rzeczach mówiła Maryja i swoim przykładem napełniała mądrość Pana Jezusa – mówi bp Romuald Kamiński w rozmowie z Katarzyną Supeł-Zaboklicką.

Reklama

wywiad jest fragmentem rozmowy, która ukazała się na antenie Radia Warszawa.


Katarzyna Supeł-Zaboklicka: Księże biskupie, jaka więź łączyła Matkę Boga z Bogiem? Pytam o ten związek właśnie ludzki. Jak ksiądz biskup myśli – czego Jezus mógłby się od Maryi, od swojej ziemskiej Matki nauczyć,  jak Ona Go ukształtowała?

Bp Romuald Kamiński: To niełatwe pytanie, ale powiedziałbym, że wszystkiego. Oczywiście my patrzymy w innych kategoriach. Ona towarzyszyła Mu w Jego codzienności. I trzeba wiedzieć, że On widział Ją modlącą się, widział Ją pracującą, widział Jej pokorę, widział, czy odczuwał Jej cichość. Po ludzku trzeba powiedzieć tak: On jako człowiek uczył się tego od matki. Pamiętamy, że był św. Józef i uczył się także od niego, ale te elementy, które wymieniłem, czerpał od matki.

Reklama

Zapewne patrzył, jak Jego matka odnosi się do innych ludzi, jak ważna dla niej jest sytuacja krewnych, sąsiadów czy bliskich, kiedy trzeba było im pomóc. Zauważył, że cierpiała, widząc ich chorobę, niezaradność, różne potrzeby. To przecież dokładnie jedna z tych lekcji została zapisana w Ewangelii o Kanie Galilejskiej: “Synu, mają problem”. Ona doskonale wie, jest matką, gospodynią. Ale przede wszystkim jest osobą, której serce żywiej zabiło, bo pewnie zobaczyła twarze i jakiś lęk może u gospodarzy, może u nowożeńców: zaprosili tylu znakomitych gości, a tutaj sytuacja jest kompromitująca. My nie patrzmy na wino w perspektywie naszej tradycji. Tam to był pokarm i napój codzienny, świadczący o serdeczności, radości itd. Reagowania w takiej sytuacji Jezus się uczył od matki i potem kiedy nauczał rzesze ludzi, pytał apostołów: „Czy oni mają coś do jedzenia? Słuchają nas już tyle godzin, może nawet dni, a przecież oni mogą być głodni, mogą być zmęczeni”. Nie ma wątpliwości, że o tych rzeczach mówiła Maryja i swoim przykładem napełniała też mądrość Pana Jezusa.

I to była dobrze przyjęta i odprawiona właśnie przez Jezusa lekcja.

Tak też się dzieje i w naszym życiu. Gdybyśmy mieli dzisiaj dać nasze świadectwo, to byśmy mogli sporo mówić o takich bardzo cichych przykładach, za którymi być może nie stało żadne słowo uczonego pedagoga. Nieraz jest to dla nas interesujące, jak mama nas wychowywała. To zawiera w domyśle pytania: co mówiła, jak to formułowała itd.

Reklama

… co by zrobiła teraz…

…a ja bym powiedział: nic ani nie mówiła, ani nie cytowała mądrości… Ona to robiła i to było tak przekonywujące, tak mocne, i tak w porę, że dziecko nie miało wątpliwości, że tak właśnie trzeba robić. Na tym polega geniusz pedagogiczny matki. Ojca także, ale dzisiaj mówimy o matkach.

Wydaje mi się, że dziś trzeba na to zwrócić uwagę bardzo konkretnie, bo jest tak, że mamy wielu nauczycieli – i nie mówię o pedagogach szkolnych, tylko o nauczycielach życiowych – ale brakuje świadków. Świadek nie musi wypowiadać słów, czasami nigdy ich nie wypowie, ale jego przykład, zaangażowanie, gest, słuszność w postępowaniu, przekracza największe, najmądrzejsze sformułowania pedagogiczne. I to jest ten element zauważalny u kochających, dobrych matek, że one są geniuszami przez kształtowanie swego dziecka, całego pejzażu jego życia bez słów – w ciszy.

Reklama

Coraz więcej mówi się dziś o różnego rodzaju wspólnotach mężczyzn, którzy także swoje życie zawierzają Maryi, są to chociażby „Wojownicy Maryi”. Mężczyźni z krwi i kości pochylają się, trzymając w dłoniach różaniec i proszą właśnie Maryję o pomoc. Jak ksiądz biskup myśli, z czego to się bierze, że coraz więcej mężczyzn właśnie Ją prosi o pomoc i wsparcie?

Dopiero co miałem takie doświadczenie, bo 18 maja, wieczorem w Radzyminie przy nowo budującym się kościele św. Jana Pawła II zebrali się przedstawiciele tych wszystkich ruchów męskich: Rycerze Jana Pawła, Rycerze Chrystusa, Wojownicy Maryi, inicjatywa Męski Różaniec dla Warszawy… Jest siedem takich inicjatyw, które już jakoś rozpoznałem. Rzeczywiście jest to fenomen. Miałem nawet okazję, żeby ich trochę wypromować. To dzięki Radiu Warszawa i kanałowi internetowemu SalveNET ten sygnał poszedł szeroko.

Matka Boża jest najlepszą nauczycielką i gwarantem, że jeśli ją się poprosi się o pomoc, to Ona jest niezawodna. Myślę, że Polacy mają szczególne wyczucie tej sprawy. A dlaczego dziś jest taki zryw tych ruchów męskich? Nie jestem w stanie odpowiedzieć. Myślę, że jest to nowe odkrycie i nowa łaska do zagospodarowania.

Za sprawy wiary w swoich wspólnotach rodzinnych byli zawsze odpowiedzialni ojcowie. My dzisiaj, na przełomie XX i XXI wieku, nic z tego nie rozumiemy albo bardzo mało. Gdzieś to się w naszych głowach i sercu tak zlokalizowało i skupiło, że „przecież takimi rzeczami, to się mama zajmuje”. Tymczasem nie do końca.

Trzeba by było użyć tutaj słów Pana Jezusa: „Ale na początku tak nie było”. Kiedy patrzymy na sytuację napisaną na pierwszych kartach Pisma Świętego, to od samego początku nowonarodzone dziecię brał pod opiekę ojciec. To on prezentował je Bogu, brał za nie odpowiedzialność, jeśli chodzi o kształtowanie jego relacji z Bogiem. To czytelny sygnał. I tak będzie do końca świata. Myśmy gdzieś ten wątek właściwy zagubili i po linii najmniejszego oporu zrzucili to na barki mamy: ona niech tym się zajmie. Myślę, że potrzeba, żeby społeczeństwo zobaczyło modlących się mężczyzn. Ta myśl z resztą na przestrzeni wieków ciągle jest żywa. Będzie się dobrze działo, kiedy mężczyźni wezmą się za modlitwę.

Ale proszą o pomoc Maryję, właśnie Ją….

Bo ona jest pośredniczką wszelkich łask. Wróćmy znów do Kany. „Zróbcie wszystko cokolwiek Syn Mój Wam powie” – to jest ten przepis. Żeby nie pobłądzić, to zwracamy się do Maryi – Ty nas poprowadź, Ty pokieruj, Ty nam podpowiedz, Ty niezawodnie wiesz najlepiej co „na dzisiaj”, „na daną sytuację”, co na nasze możliwości i jak powinniśmy się zachować, co powinniśmy robić.

Dla mnie znaczący jest fakt, że wielcy Polacy; sługa boży kard. Stefan Wyszyński i św. Jan Paweł II także polecają się i proszą o opiekę Maryję, proszą o to wsparcie, „Totus Tuus”.

Ktoś mógłby powiedzieć: „no duchowni, to nie wypada inaczej”. Wspomnieliśmy o mężczyznach z krwi i kości, którzy idą przez codzienność nieraz w bardzo trudnych sytuacjach. To nie są ludzie, którzy na co dzień są jakoś mocno zaangażowani w sprawy wiary. Oni teraz stają się takimi. Odnajdują sens swego życia, męskości, ojcostwa, odpowiedzialności przez jednoczenie się na modlitwie, właśnie z różańcem i pod opieką Maryi. I muszę powiedzieć, że czasami są bezkompromisowi, bardzo zdecydowani, mają jasno w głowie poukładane co trzeba robić.

Wydaję mi się, że to wielka łaska Boża na te czasy.


CAŁOŚCI WYWIADU MOŻNA ODSŁUCHAĆ >> TUTAJ <<


Bp Romuald Kamiński – od roku 2007 ordynariusz diecezji warszawsko-praskiej. Po dwuletnim wikariacie w Otwocku posługiwał jako pełnił funkcję administrator Domu Arcybiskupów Warszawskich i referent w Sekretariacie Prymasa Polski. Był także kapelanem Prymasa Józefa Glempa. Jego biskupim zawołaniem są słowa „Sub Tuum praesidium” (Pod Twoją obronę).

fot. YouTube/The Church of Jesus Christ of Latter-day Saints

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę