Nasze projekty
fot. Lanzar las Redes/cathopic.com

Jedyna, wyjątkowa i bez zmazy pierworodnej poczęta. Co to znaczy? Wyjaśnia o. Szustak

Patrząc na Maryję poczętą bez zmazy grzechu, uwierzmy, że nie ma w nas i wokół nas rzeczy, które byłyby niemożliwe. Ich realizacja nie leży jednak w naszej mocy, chęci, pracy czy świętości, ale całkowicie w rękach Boga. Podobnie jak w Maryi, tak i w nas Bóg może uczynić wszelkie cuda.

Reklama

Jedyna, wyjątkowa

 Nie było, nie ma i chyba nie będzie drugiego człowieka na świecie, który by nie doświadczał skutków grzechu pierworodnego. A to z kolei oznacza, że Bóg uwielbia dawać ludziom wyjątkowe łaski. Nawet jeśli Jego spektakularne działanie dotyczy tylko jednej duszy, to On się nie waha.

Dla Niego nie ma rzeczy, których nie da się zrobić. To nie odnosi się oczywiście tylko do płaszczyzny walki z grzechem, tylko czegokolwiek, o czym pomyślimy, że nie ma możliwości, żeby się to stało. Dzieje się zupełnie inaczej – Pan Bóg jest w stanie nagiąć każde prawo, nawet to ustanowione przez siebie, by wyświadczyć nam dobro. 

Wszystko jest możliwe

Patrząc na Maryję poczętą bez zmazy grzechu, spróbujmy zatem całym sercem uwierzyć, że nie ma w nas i wokół nas rzeczy, które byłyby niemożliwe. Ich urzeczywistnienie nie leży jednak w naszej możności, chęci, pracy czy świętości, ale całkowicie w rękach Boga.

Podobnie jak w Maryi, tak i w nas Bóg może uczynić wszelkie cuda. Druga wskazówka związana z tym tytułem Maryi wynika z tego, że choć Bóg uchronił ją od zmazy grzechu, to nie znaczy, że potem przez całe życie w ogóle nie musiała starać się o świętość. 

“Opierała się złu”

Maryja jak każdy z nas doznawała pokus. Urodziła się w identycznym stanie duchowym jak Adam i Ewa w raju, ale oni nie odparli pokusy szatana, a Maryja przez całe życie skutecznie opierała się złu.

Nie było więc tak, że ona nie mogła zgrzeszyć, że Bóg zabrał jej tę wolność – oczywiście, że miała taką możliwość, ale z niej nie skorzystała. Ona z całych sił starała się natomiast współpracować z Bogiem, w kształtowaniu swojego życia i realizowaniu w nim Jego woli, dlatego udało jej się do końca życia pozostać czystą i nieskalaną. 

Reklama

O czym zatem warto pomyśleć, gdy patrzymy na Królową bez zmazy pierworodnej poczętą? 

O tym, czy w nas samych jest pragnienie doświadczania rzeczy niemożliwych, które nierozerwalnie łączą się i zarazem wypływają z naszej współpracy z Bogiem. Jestem przekonany, że gdybyśmy na serio współdziałali z Nim, nie tylko Bóg sprawiałby w nas rzeczy niemożliwe, ale sami moglibyśmy je czynić. 

Jedyna, wyjątkowa, bez zmazy…Jaka jeszcze? 

Po narodzinach Maryi, przyszedł czas na dzieciństwo, dojrzewanie oraz na nowe doświadczenia, które już na zawsze zmieniły Miriam w Matkę Bożą. Niewątpliwie takim właśnie doświadczeniem było zwiastowanie , które według o. Adama Szustaka odkryło jej 3 niesamowite cechy… 

Pierwsza z nich została nazwana przez anioła słowami: Bądź pozdrowiona, pełna łaski (Łk 1,28). Gdy sięgnie się do greckiego oryginału Ewangelii, okazuje się, że Gabriel, zwracając się do Maryi, używa konstrukcji językowej sygnalizującej, że to, o czym mowa, już się dokonało, tak jakby chciał powiedzieć, że ona, zanim przyszedł, była napełniona Bożą łaską. Nie było więc tak, że Miriam stała się błogosławiona i pełna Bożej obecności dopiero wtedy, gdy anioł przekroczył próg jej domu, ale zanim zaczęło się zwiastowanie i zanim padły słowa słynnej propozycji, ona już była wypełniona wszelką niezwykłością, cudownością i wszelkim pięknem. 

Reklama

Gdy po raz pierwszy zauważyłem ten szczegół, czytając Ewangelię, to zupełnie inaczej spojrzałem na Maryję. Do tego czasu wydawało mi się, że wszystko, co najważniejsze i najpiękniejsze w jej życiu, zaczęło się w chwili zwiastowania. 

Tymczasem ona już wcześniej doznawała niezwykłej Bożej bliskości, jej życie było pełne dobra i piękna, Bóg już wcześniej uczynił ją swoją mocą kimś cudownym i błogosławionym. (…) Ta sytuacja z życia Maryi ukazuje więc, że w niej nie ma (tak częstego u nas) narzekania na to, że nie dostajemy od Boga tego, co, jak uważamy, powinien nam dać. Ona ma w sobie niezwykłą otwartość na Bożą łaskę, wręcz przyjmuje ją w sposób nie zawsze przez nią zauważalny. Gdy więc słyszy słowa anioła, czuje zmieszanie, bo ktoś odsłonił coś, co kryło się w jej sercu. (…)

Nie bała się

Te słowa: Nie bój się! wypowiedziane przez anioła odsłaniają według mnie kolejną niesamowitą cechę Maryi, która wiąże się z tym, że stała się matką Jezusa, Boga i człowieka. Ona była tą, która uczyła Jezusa życia, pokazywała Mu, jak chodzić, jak jeść, jak słać łóżko, jak wiązać sandały, jak prać brudne tuniki, jak zagniatać chleb i wiele, wiele innych rzeczy. Ona nauczyła Go być człowiekiem, a wraz z prostymi czynnościami codziennymi przekazała mu też fundamenty budowania relacji z ludźmi. 

Reklama

Może więc to właśnie Maryja pokazała Jezusowi, jak być z drugim człowiekiem, by nieustannie dodawać mu odwagi i odpędzać wszelki lęk, oraz jak traktować innych ludzi, by w naszej obecności czuli się bezpiecznie. Co więcej, nigdy nie chwaliła się tym, że Jezus tę lub tamtą cechę ma po niej. Miriam miała w sobie tyle pokory i hojności, że darmo otrzymywała i darmo dawała (por. Mt 10,8), wszystko, co dostawała od Boga, podawała dalej, nie zatrzymywała dla siebie, tylko dzieliła się tym z innymi. 

Odwaga

Trzecią cechą Maryi, która mnie niezwykle w niej pociąga, jest wręcz brawurowa odwaga. Gdy czytam ewangeliczny opis zwiastowania i przypominam sobie, że w tym czasie Maryja była nastolatką, prawie (bo według prawa jeszcze nie do końca) zamężną Żydówką, żyła w Nazarecie, czyli dziurze zabitej dechami, a w dodatku w kraju, który był pod okupacją rzymską, to nie mogę uwierzyć, że z taką pewnością odpowiedziała Bogu: „Tak, będę matką Zbawiciela”. W tamtych czasach i w tamtej kulturze życie kobiety nie było sielanką, co więcej, zajście w ciążę poza małżeństwem było okropnym skandalem karanym ukamienowaniem. Miriam zaś, gdy usłyszała propozycję anioła, by została matką Króla, powiedziała: „Dobra, zrobię to!”. Jej odwaga jest niesamowita! 

Oczywiście ta odwaga Maryi jest jednocześnie bardzo pokorna, ponieważ wynika z całkowitej ufności Bogu. Żyła w patriarchalnym żydowskim świecie, powinna przecież najpierw pójść do Józefa i zapytać go: „Słuchaj, Józef, jest sprawa. Przyszedł anioł i powiedział, że mam urodzić syna, który będzie królem. Idziemy w to? Pomożesz mi? Czy uważasz, że to jest dobry pomysł?”, ona zaś nikogo się nie radziła, sama postanowiła, że urodzi Syna Bożego, bo ufała Temu, od kogo pochodziła ta nietypowa propozycja. 

Fragment pochodzi z książki Adama Szustaka OP “Miriam”. Śródtytuły zostały nadane przez redakcję.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę