Nasze projekty

„Wielki foch” czyli kobieto, jesteś wspaniała!

„Wielki foch” to wbrew pozorom wcale nie jest książka o naszej największej ułomności czyli o emocjach. Żadna z Autorek nie opisuje panującego w nas chaosu myśli, uczuć i pragnień jako wady, z którą wreszcie powinnyśmy coś zrobić. Wręcz przeciwnie – ta książka jest wielką afirmacją i zachwytem nad kobiecością.

Reklama

Istnieją w naszym życiu pytania, wobec których pozostajemy bezradni. Spośród nich wszystkich jedno zajmuje szczególne miejsce. Jest takie pytanie, którego autorem był prawdopodobnie już sam Adam. Pytanie, które przez wieki dręczyło filozofów i teologów, a poetom, fryzjerom, i sprzedawcom torebek skutecznie spędzało sen z powiek. „O co Ci chodzi KOBIETO?” pozostawało bez odpowiedzi aż do dnia, w którym usiadły przy jednym stole dwie niezwykłe kobiety i wreszcie nam powiedziały. I to w sposób fenomenalny.

S. Anna Maria Pudełko i Aneta Liberacka stworzyły książkę, jakiej jeszcze nie było. Mamy tu dwugłos zakonnicy i kobiety zamężnej, matki duchowej i matki biologicznej, psychopedagoga powołań i redaktor naczelnej internetowego portalu. Już to samo sprawia, że mamy do czynienia z materią totalną. Po raz pierwszy recenzja sprawia mi tyle trudności. Jak podejść do takiego opus magnum? Przecież to jest książka o kobietach! Czyli jest wielowątkowa choć harmonijna, pełna humoru, ale i głębokiej refleksji, zanurzona w codzienności, ale opisywanej z perspektywy wieczności. Na potrzeby tego tekstu spisywałam sobie w zeszycie co ciekawsze cytaty. Poddałam się po czterech, drobno zapisanych stronach. Stwierdziłam, że albo dam sobie spokój, albo zamiast recenzji powklejam tu cytaty i niech się Czytelniczki same przekonają. Bo książka aż kipi od mistrzowskich spostrzeżeń i celnych uwag. Pierwszy lepszy przykład to teoria Anety Liberackiej dlaczego Pan Bóg zatrzymał się w dziele stwórczym na kobiecie.

Albo stwierdził, że stworzył tak doskonałą, zaawansowaną „technologię”, że już nic lepszego nie stworzy, albo że… przesadził i nie będzie dalej w to szedł.

Reklama

„Wielki foch” to wbrew pozorom wcale nie jest książka o naszej największej ułomności czyli o emocjach i o sposobach zarządzania nimi. Żadna z Autorek nie opisuje panującego w nas chaosu myśli, uczuć i pragnień jako wady, z którą wreszcie powinnyśmy coś zrobić. Wręcz przeciwnie – ta książka jest wielką afirmacją i zachwytem nad kobiecością. „Wielki foch” to spojrzenie na naszą naturę oczami dwóch dojrzałych w wierze i życiu kobiet, które są wciąż ciekawe i głodne własnej kobiecości. A tam, gdzie spotyka się dojrzałość z ciekawością tam pojawia się łagodność i akceptacja. I o tym najbardziej jest „Wielki foch”. O odwadze bycia kobietą z całym bogactwem i ułomnością naszej natury. Od pierwszych kartek Autorki osadzają kobiecość właśnie w takiej perspektywie. Tym razem cytat s. Pudełko:

Często w życiu wychodzimy właśnie od tego, że zostałyśmy zranione. To czasem odbiera nam nadzieję. (…) Grzech pierworodny nie jest pierwszy. Pierwsza jest zawsze wielka miłość Ojca (…). Zanim był grzech, była miłość, zanim było zranienie była łaska. Taki jest nasz początek.

Na bardzo wysoki poziom wynosi książkę Aneta Liberacka. Czym? Odwagą bycia sobą. Czytelniczka będzie mogła przeglądać się w jej życiu i utożsamiać z nią na wielu płaszczyznach. Mamy tutaj i młodą żonę, i mamę czwórki dzieci. Mamy zirytowaną korkami kobietę sukcesu i pełną niepokoju mamę adopcyjną. Mamy dojrzałą żonę i fochniętą na cały świat złośnicę. Mamy wreszcie piękną kobietę, która przyznaje, że kiedyś podobały jej się w niej samej tylko uszy, a dziś marzy o byciu babcią. Bez retuszu, bez asekuracji Aneta Liberacka wciąga nas w swój wielowymiarowy, wibrujący radością, pasją i życiem świat. Najbardziej wzruszająca jest dla mnie jej bezbronność. Każda z nas ma w sobie kruchość i często wydaje się nam, że musimy zrobić wszystko, żeby się jej pozbyć. Bo to takie ułomne, groteskowe, nieprofesjonalne. Tymczasem w „Wielkim fochu” znajdziemy historię ważnej gali, na której Anecie Liberackiej załamał się głos, na której stała przed salą pełną po brzegi i nie mogła opanować wzruszenia. Czuję się ogromnie obdarowana właśnie tym fragmentem. Dla mnie miał bardzo duże znaczenie. Jeszcze nikt tak pięknie nie wziął w obronę mojej wrażliwości. Nie wywodem, nie argumentacją, ale tym co najcenniejsze – swoim świadectwem. W tej pięknej i dramatycznej zarazem scenie, odnalazłam siebie łkająca pod dziekanatem, gdzieś w parku, przed jakimś okienkiem w przychodni. Tak, jakby Autorka chciała powiedzieć każdej z nas, że nasza bezbronność jest piękna. I że mamy zrobić wszystko, aby ją w sobie ocalić.

Reklama
Książka aż kipi od mistrzowskich spostrzeżeń i celnych uwag.

Drugą „rozgrywającą” „Wielkiego focha” jest s. Anna Maria Pudełko, apostolinka. Tak sobie myślę, że gdyby siostry Ani nie było, trzeba by ją było wymyślić. Macie tak czasem, że coś przeżywacie, coś czujecie, ale nie wiecie co? Albo, że chciałybyście coś opisać, ale nie macie pojęcia jak? Otóż Siostra Anna tak nie ma. Jest człowiekiem obdarzonym tą wyjątkową przenikliwością, która pozwala wytłumaczyć nawet najtrudniejsze zawiłości, opanować chaos, zdefiniować tajemnicę. I jeszcze zrobić to z lekkością biegania po wodzie. Uzupełnia pełną życia opowieść Anety swoją pełnią – wypływającą z ciszy, godzin medytacji i z upartego przemyślenia spraw do końca. Siostra Anna ma tych przemyśleń w swoim życiowym kołczanie bardzo dużo. Mają moc i prędkość strzały, i trafiają w sedno. Przeprowadza nas pewną ręką przez meandry naszej kobiecości. Bardzo urzeka mnie jej spokój. Myślę, że wiele z nas myśląc o sobie, próbując zrozumieć swoją kobiecą naturę przeraża się i traci rezon. I wtedy warto usłyszeć w tym spokojnym głosie s. Anny zapewnienie, że istnieje droga, która może doprowadzić nas do pokoju i uciszenia serca. W „Wielkim fochu” Autorki kreślą przed nami właśnie taką drogę. Prowadzą nas od zagadnienia dojrzałości, przez harmonię wewnętrzną, aż po umiejętność tworzenia dobrych, życiodajnych relacji. Nic tylko pakować plecak i ruszać za nimi w tę najpiękniejszą, i najbardziej fascynującą podróż życia: ku odkrywaniu swojego powołania.   

Na koniec słowo o Tej, której postać jest obecna od samego początku książki. Szelest Jej sukni słychać dosłownie na każdej stronie. To Ona – Maryja jest pierwszą i najważniejszą Autorką tej książki. To Jej życie jest gwarancją, że opisana w „Wielkim fochu” droga doprowadzi nas do celu czyli do świętości rozumianej jako odwaga bycia sobą do końca. Są takie momenty, w których Autorki mówią o Maryi wprost. Miałam wtedy ochotę wstać z kanapy i uklęknąć – tak wielka adoracja biła z tych słów. Nie wiem czy s. Annę Marię Pudełko i Anetę Liberacką będą błogosławić przyszłe pokolenia, ale jednego jestem pewna – wielkie rzeczy uczynił w ich życiu Wszechmocny, a one uchyliły przed nami rąbka tej tajemnicy.

Reklama
Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę