Nasze projekty

„Miałam transfuzję, ale krwi nie było”. Wolontariuszka, która przeżyła wybuch pocisku apeluje

"Czynników, które wpłynęły na to, że żyję jest dość sporo. Jednym z nich jest to, że mogłam mieć zrobioną transfuzję krwi. Nie było to łatwe, tej krwi nie było dostępnej" - napisała polska wolontariuszka, która została ranna w wybuchu na Ukrainie.

fot. Klika w Charkowie/Facebook

Dwoje polskich wolontariuszy, którzy dostarczali pomoc humanitarną w pobliżu linii frontu w Ukrainie, zostało ranni w okolicach Bachmutu. Jedną z nich jest kobieta zaangażowana w działalność grupy „Klika” u krakowskich dominikanów.

„Kiedy jechaliśmy 6 stycznia do Bachmutu, powiedziałam Kamilowi, że podejrzewam, że Bachmut to najbardziej krwawe miejsce wojny rosyjsko-ukraińskiej. I chyba nie pomyliłam się bardzo wiele. Nie wiedziałam tylko wtedy, że stanie się takim też dla mnie” – relacjonowała na Facebooku. W wyniku wybuchu kobita straciła nogę.

Oboje poszkodowanych wolontariuszy przetransportowano do szpitala w Lublinie.

Reklama

„Kochani, nie spodziewaliśmy się, że nasza opowieść spotka się z taką ilością ciepła i wsparcia, które od Was otrzymujemy. Jesteśmy bardzo wzruszeni i wdzięczni. Dziękujemy za Wasze słowa, telefony, działania, deklaracje pomocy” – możemy przeczytać w nowym poście na Facebooku „Klika w Charkowie”.

ZOBACZ: Polscy wolontariusze ranni podczas wybuchu pocisku na Ukrainie. Dostarczali pomoc humanitarną

„Z pewnością przyjdzie taki moment, że tej bardziej wymiernej pomocy – obecności, rehabilitacji, wsparcia finansowego będę potrzebować – i na pewno Wam wtedy o tym powiemy. Na razie jestem zadbana i zaopiekowana na każdym poziomie w najlepszy możliwy sposób” – poinformowała na Facebooku.

Reklama

„Mam najgorszą możliwą do transfuzji grupę”

Jednocześnie zaapelowała do wszystkim o oddawanie krwi.

„Ale chciałabym Was dzisiaj poprosić o jedną rzecz. Czynników, które wpłynęły na to, że żyję i mam się relatywnie dobrze, jest dość sporo. Jednym z nich jest to, że mogłam mieć zrobioną transfuzję krwi. Nie było to łatwe, tej krwi nie było dostępnej, mam najgorszą możliwą do transfuzji grupę. Dawcy dla mnie (a było ich co najmniej trzech!) znaleźli się w społeczności pawłogradzkiego szpitala” – napisała.

„Także jeśli po usłyszeniu naszej historii chcielibyście zrobić coś dobrego – idźcie oddać krew. Jeśli tylko możecie. Krew ratuje życie – i to nie jest frazes” – zaapelowała.

Reklama

kh/Stacja7

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Reklama

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę