Nasze projekty

W małych rzeczach wielcy

Budzik zadzwonił o 6:00 rano. Przyznam szczerze - choć nie ma się czym chwalić - że chciałem soczyście zakląć, aby w ten sposób zamanifestować chęć dłuższego snu. Chociaż chwilkę, choćby 15 minut. Ale omiatając nieprzytomnym wzrokiem pokój, zobaczyłem krzyż stojący na moim biurku. Postawiłem go tam nie przez przypadek. Chciałem, aby w chwilach takich jak ta przypominał mi, jakich wyborów powinienem dokonywać.

Reklama

Zamiast wulgaryzmu wybrałem dziękczynne “Chwała Ojcu”. Wyjść spod ciepłej kołdry było co prawda ciężko, ale Pan Bóg dał mi kolejny dzień. Brzmi to może trywialnie, ale kiedyś nadejdzie chwila, gdy to się nie stanie. Niby nic, ale poczułem się jak zwycięzca. Po wypiciu kawy, porannej toalecie i napełnieniu kotu miski z jedzeniem wyszedłem z domu.

Wszedłem do sklepu, aby zakupić bilety i prowiant. Zawsze zastanawia mnie to, dlaczego najdłuższe kolejki ustawiają się zazwyczaj przede mną. Spieszy mi się przecież. A na domiar złego dziewczynka przede mną jakoś niespiesznie odchodziła od lady. Popatrzyła na swoją dłoń i zmarszczyła czoło. Widać było po jej twarzy, że rozgrywa się w niej właśnie jakaś walka. Wypuściła poirytowana powietrze i wróciła do kasy, zanim jeszcze zdążyłem wyłożyć na ladę swoje zakupy. “Mogę?” – spytała mnie i nie czekając na odpowiedź zwróciła się do ekspedientki przekazując jej, że ta wydała jej za dużo pieniędzy. Chodziło dosłownie o jakąś złotówkę. Ale dziewczynka była uczciwa, więc wygrała.

 

Reklama

W małych rzeczach wielcy

W tramwaju stanąłem sobie na samym końcu. Mało kiedy siadam, bo zawsze znajdzie się osoba, której należałoby ustąpić miejsca. Mama byłaby dumna, a dla Mamy wszystko. W słuchawkach brzmi mi “Luxtorpeda”. Dokładnie “Wilki dwa”. Nagle tramwaj podjeżdża na “przystanek kryzysowy”, to znaczy taki, na którym zawsze wchodzą tłumy i nie ma stojącej osoby, która nie dostałaby z łokcia. Zwieram szeregi, osłaniam nos i… wchodzi tylko jedna starsza pani. Klasycznie, nie ma gdzie usiąść. Wszyscy odwracają głowy w stronę tramwajowych szyb i jak nigdy zachwycają się szarością miasta, przez które wszyscy przejeżdżamy. Ale jeden chłopak, z twarzą w rodzaju tych “zakazanych”, zatrzymał wzrok na staruszce, a późnie zawiesił go na podłodze. Widzę, że coś na swój sposób rozkminia. Moja bujna wyobraźnia sprawia, że widzę po obu stronach jego głowy aniołka i diabełka, którzy coś mu tam szepcą do uszu. Nagle chłopak wstaje, podchodzi cztery, może pięć kroków do babci i coś do niej mówi. Nie słyszę co, bo po pierwsze stoję za daleko, a po drugie Litza krzyczy mi w słuchawkach, że “wygrywa ten, którego karmię”. Starsza pani siada. Chłopak tkwi w stanie, w którym zażenowanie miesza się z dumą. Niepewnie uśmiecha się sam do siebie, odsłaniając niepełne uzębienie.

Wbrew temu, co często pisze się na kwejkach albo innych demotywatorach, nikt nie zaczął mu klaskać, motorniczy nie zatrzymał tramwaju i nie wyszedł z szoferki, wręczając chłopakowi medal z ziemniaka. Ale kolega bez jedynki dokonał dobrego wyboru i wygrał.

Reklama

Co prawda ani ja, ani dziewczynka ze sklepu, ani chłopak z tramwaju przez swoje wybory świata nie zbawiliśmy. Bo to były sprawy maleńkie. Ale wielkiej wagi. Bo “kto jest wierny w małej rzeczy, jest wierny i w wielkiej, a kto w małej rzeczy jest nieuczciwy, jest nieuczciwy i w wielkiej”.

Zapraszamy na pierwszy odcinek rekolekcji „Wilki dwa”:


Wilki dwa. Odcinek 1: Kłamstwo

Reklama

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę