Nasze projekty
Fot. Dcoetzee/Wikipedia

Dlaczego na tak wielu wizerunkach Matka Bożego Syna nosi koronę?

Nie potrafię znaleźć tej książki w Internecie. A jednak w mojej pamięci utkwiła krótka rozmówka właśnie nad nią - jedno zdanie, powiedziane przez kogoś, ni to niewinnym żartem, ni z kłującą ironią: „Dużo mamy tych królowych”.

Reklama

Ta sama twarz

Pamiętam niezbyt dobrze sprzed wielu lat grubą książkę dość dużego formatu. Chyba nawet była dwutomowa. Pamiętam, że były w niej wizerunki Maryi. Jeśli mnie pamięć nie zawodzi, nie wszystkie były koronowane, ale sporo było koronami ozdobionych.

Niewiele pamiętam i nie potrafię znaleźć tej książki w Internecie. A jednak w mojej pamięci utkwiła krótka rozmówka właśnie nad nią. Właściwie jedno zdanie, powiedziane przez kogoś, ni to niewinnym żartem, ni z kłującą ironią: „Dużo mamy tych królowych”.

I towarzyszący tym słowom szybki gest wertowania książki. Do dziś widzę migające przed moimi oczami niczym klatki filmowe kolejne strony, a na nich pojawiające się na ułamek sekundy twarze Maryi. Różne. A jednak to była ta sama twarz.

Reklama

Jak drzazga

Niezależnie od intencji mówiącego, słowa, które wypowiedział, sprawiły mi przykrość. Nie, nie przykrość. One mnie zabolały. Tak bardzo, że umiejscowiły się na stałe w mojej pamięci. Jak drzazga, której nie da się wyjąć, bo za głęboko siedzi.

Wędrując po Polsce napotykałem ukoronowane wizerunki Matki Boskiej czasami w miejscach, w których zupełnie bym się ich nie spodziewał. Bywało, że mogłem je obejrzeć z daleka, z przedsionka kościoła, bo świątynia w ciągu dnia dla bezpieczeństwa zamknięta.

„Żeby Królowej i Dzieciątku koron nie ukradli” – wyjaśnił mi w jednym takim miejscu grabarz, zapracowany na przykościelnym cmentarzu.

Reklama

„Nie głupio wam tak trzymać Królową w zamknięciu?” – zapytałem bez złośliwości, ale chyba grabarz nie zrozumiał moich intencji, bo tak machnął łopatą, że kilka garści ziemi wylądowało na moich butach.

Dlaczego na tak wielu wizerunkach Matka Bożego Syna nosi koronę?

Kim jest ta osoba pod koroną dla tych, którzy na Nią patrzą, przed Nią klękają, wyszeptując modlitwy nieraz gorętsze niż do którejkolwiek z Osób Boskich?

Wyczytałem gdzieś: „Koronacje słynących łaskami i otoczonych szczególnym kultem obrazów Matki Bożej są potwierdzeniem powszechnego w chrześcijaństwie przekonania o królewskiej godności Maryi”.

Reklama

Ile razy wygłaszałem kazania 3 maja? Mnóstwo. Niemal co roku. Właściwie za każdym razem zadaję sobie pytanie:

„Jak mówić o Królowej w kraju, który ostatniego króla miał w XVIII wieku?”.

Dwa wieki temu z hakiem. Wysłuchałem też i przeczytałem sporo kazań na ten dzień przeznaczonych. Zauważyłem, że nie tylko ja mam problem. Wiele kazań bardziej niż o Królowej, mówiło jednak o Matce. I to nie w aspekcie królowej-matki.

Co to znaczy, że Najświętsza Maryja Panna jest Królową Polski?

Jest też przecież na przykład Królową Francji, Królową Austrii, Królową Portugalii, Królową Meksyku…

W ogóle – jest Królową.

Co ciekawe, obchód ku czci Najświętszej Maryi Panny Królowej znalazł się w kalendarzu liturgicznym (pod datą 22 sierpnia) dopiero w roku 1954 i to z dość niską rangą – jako wspomnienie, nie uroczystość ani święto. A przecież chrześcijanie od pierwszych wieków uznawali Maryję, Matkę Jezusa Chrystusa, za Królową. Są na to dowody w ikonografii. Są na to dowody w pisma Ojców Kościoła. Są na to dowody w tekstach modlitw.

A w Polsce?

To nie król Jan Kazimierz w 1656 roku wymyślił królowanie Maryi nad Polakami.

Sprawdziłem w „Encyklopedii Katolickiej” (papierowej!). Piszą w niej, że tytuł Matki Bożej, jako królowej narodu polskiego, sięga drugiej połowy XIV stulecia, a idea królowania Maryi była jedną z podstawowych, a zarazem pierwotnych w polskiej pobożności (i tu odsyłacz do Grzegorza z Sambora, autora szesnastowiecznego, pisanego po łacinie poematu „Censtochowa”, propagującego kult maryjny).

Według encyklopedii Maryja, jako Matka (jednak!) i Królowa, ucieleśniała potęgę i łaskawość Boga.

Pozwalała ujmować Królestwo Boże jako zniżające się do ludzkich potrzeb i służące za Jej pośrednictwem.

„Jako Najświętsza Maryja Panna Królowa Polski jednoczyła naród i opiekowała się nim szczególnie w trudnych okresach, jest obrończynią najwyższych wartości narodowych, wiary, obyczajów chrześcijańskich, kultury i języka ojczystego”.

Nie zabrakło też uzasadnienia teologicznego dla nazywania Matki Jezusa Królową Polski. Dał je Szymon Starowolski, herbu Łodzia, kanonik krakowski, który podkreślał ponadnarodowy i ponadpaństwowy charakter jasnogórskiego sanktuarium.

Tak właśnie, jasnogórskiego, bo chociaż Jan Kazimierz składał swoje śluby we Lwowie przed obrazem Matki Bożej Łaskawej, na jego prośbę przeniesionym z kaplicy Domagaliczów do katedry i umieszczonym w głównym ołtarzu, to w świadomości polskich katolików tytuł Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski kojarzy się i wiąże „od zawsze” z Jej częstochowskim wizerunkiem.

Co prawda w Polsce pojęcie o tym, czym jest królestwo, kim jest król, a kim królowa, jest dziś raczej mgliste ze względu na brak monarchy od ponad dwóch stuleci, ale są na świecie, ba, są w Europie kraje, które wciąż – mimo demokratycznych przemian – króla lub królową, lub oboje mają. Właśnie niedawne wydarzenia w jednym z takich państw świetnie nadają się jako wprowadzenie do kolejnej rozterki, która pojawia mi się w związku z Maryją, Królową Polski.

Po abdykacji królowej Beatrycze królem Holandii (a raczej Niderlandów) został kilka dni temu Wilhelm Aleksander. Komentujący wydarzenie specjaliści od królestw i królowania na tej ziemi zwracali uwagę, że jego żona, Maksima, choć wraz z objęciem przez niego tronu, otrzymała tytuł królowej, to jednak ma on wymiar całkowicie honorowy i nie wiąże się z żadną władzą. Jest więc żoną króla, ale nie jest monarchinią.

Od wielu lat zastanawiam się, jaki jest status Najświętszej Maryi Panny, jako Królowej Polski.

Czy jest to tytuł honorowy, jakim Ją obdarzyliśmy i obdarzamy w uznaniu Jej zasług, czy też rzeczywiście traktujemy Ją jako monarchinię, jako władczynię?

Jako kogoś, komu podlegamy, kto ma prawo wydawać polecenia i ingerować w życie poddanych czy raczej tak, jak traktuje się dzisiaj królów lub królowe w licznych krajach europejskich – jako sympatyczny, przydatny od czasu do czasu, przeżytek.

Kogo widzimy pod koroną, którą tak chętnie i tak wielokrotnie nałożyliśmy na skronie Maryi na Jej wizerunkach?


Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę