Nasze projekty
fot. unsplash.com

Kawa – pobudza do życia i… łączy ludzi

Cenimy kawę za jej właściwości pobudzające, smak, ale przede wszystkim za jej społeczny aspekt. Jak i dlaczego kawa łączy ludzi? Zapytaliśmy o to samych Kawiarzy.

Reklama

Przed pierwszą kawą nie rozmawiam

Aleksandra Burdan: Mój mąż wie, że rano przed pierwszą kawą lepiej się do mnie nie odzywać. Od lat dzień zaczynam dopiero po kubku mocnego naparu. Dawniej najważniejsza była dla mnie kofeina. Rodzaj ziarna, aromat, nuty smakowe były zupełnie nieistotne w sytuacji, gdy chciałam po prostu wrócić do żywych o świcie. To podejście zaczęło się powoli zmieniać, gdy odkryłam, że istnieją kawy, które nie smakują spaloną oponą, tylko kryją w sobie bogactwo smaku i aromatu – owoców, czekolady, kwiatów, orzechów, a nawet miodu!

W poprzedniej pracy mielimy ekspres do kawy przywieziony z Włoch. Zdziwiło mnie, że jest na dwie filiżanki bez opcji wyłączenia jednej dyszy. Efekt był taki, że zawsze szukaliśmy kogoś do pary. I nagle jej przyrządzenie stało się czynnością społeczną. W biurze kawiarza jesteśmy zewsząd otoczeni kawą. Dzień zaczynamy od rytuału jej przyrządzania – najpierw decydujemy jaka mieszanka będzie nam dzisiaj towarzyszyć, czy np. słodkie ziarna z Dominikany, jaśniej palone z Kenii, czy owocowe z Peru. Potem zastanawiamy się jak ją przyrządzimy – dripper, frenchpress, kawiarka, chemex? Na końcu sprzeczamy się czyja kolej na jej parzenie i z radością zawsze przenosimy ten obowiązek na naszego grafika, który jest specjalistą od alternatywnych metod parzenia.

Nie wyobrażam sobie sytuacji, że ktoś potajemnie zaparza sobie kawę tylko dla siebie. Kawę pije się wspólnie, to przy niej przychodzą nam najlepsze pomysły, to przy niej spędza się przerwy. Kawa to coś więcej niż napój. Nie mówimy przecież „może umówimy się na wodę”. Wychodzi się na kawę, a pod pojęciem kawy rozumiemy też spotkanie, poznawanie się, wartościowo spędzony czas. Dlatego tak ważne jest przywiązywanie uwagi do ziarna i jakości parzenia. Szkoda życia na picie kiepskiej kawy.

Reklama
Fot. Archiwum „U Kawiarza”

Bez kawy nie da rady!

Małgorzata Pyzik-Turska: Nie mam siły podnieść ręki, poranne wstawanie urasta do rangi wspinaczki na Mount Everest, a mój budzik zaczynam darzyć uczuciem bynajmniej nie pozytywnym. I okazuje się, że nie jestem w tym odosobniona! Apatia, senność, melancholia, trudności z koncentracją i zmęczenie to główne objawy złego samopoczucia, które dotyka wiele osób podczas zmiany sezonu. Nie wiem jak inni, ale ja potrzebuję każdego ranka potężnej dawki kofeinowego uderzenia. Dzięki temu mogę leniwie podnieść lewą powiekę, następnie prawą. I nawet konieczność budzenia dzieci do przedszkola – swoista walka z wiatrakami – nie jest mi straszna.

Od kawy zaczynamy dzień w naszym domu. Dzieci piją kawę zbożową, a ja wraz z mężem możemy te kilka chwil spędzić wspólnie nad kubkiem pachnącej filiżanki, zanim wszyscy rozbiegniemy się do swoich obowiązków. I to bardzo piękne, bo choć każde z nas zajmuje się czymś innym – znajdujemy chwilę na początku dnia, aby być razem. W naszym domu to swoiste podtrzymywanie tradycji rodzinnych – zarówno ja, jak i mój mąż wywodzimy się z domów, w których od kawy zaczynało się dzień. Do dziś teść uwielbia typowo włoski sposób parzenia – mokkę, a mój tata preferuje typowo polski, choć już dziś wie, że nie do końca poprawny styl – parzochę.

Reklama
Fot. Archiwum „U Kawiarza”

Frajda z Americano

Erwin Gałan: Być może to trochę nietypowe, ale jedną z moich ulubionych czynności zimą jest wstawanie bladym świtem i picie gorącej kawy na… Mrozie. Spokojnie, nie mam skłonności do zadawania sobie krzywdy (przynajmniej do tej pory tego nie stwierdzono), a wręcz przeciwnie – szukam małych, codziennych przyjemności. Mam głębokie poczucie, że w życiu każdego z nas ukryte są czynności, które mogą przysporzyć niezwykłą frajdę, a których byśmy o to nie posądzali.

Ci, co wstają na śniadania Towarzystwa Biznesowego na godzinę 7:00, wiedzą, że zwłaszcza zimą pojawia się jakoś więcej przeciwwskazań. Nie wiem, czy da się ten poranny zimowy dyskomfort jakoś znacząco zredukować, ale wiem, że można skutecznie odwrócić od niego uwagę. Jak tego dokonać? Porządnym łykiem gorącej kawy. Nie wiem jakie metody parzenia kawy stosujecie, ale ja polecam na poranne pobudki przyrządzić sobie Americano – podwójne espresso z dodatkiem gorącej wody. Oczywiście Artemiusz – head barista Kawiarza – wystosowałby definicję na przynajmniej 10 stron maszynopisu plus trzy warianty kulturowe, ale pod jego nieobecność mogę się dopuścić takiego uproszczenia.

Dlaczego Americano? To przepis na najbardziej gorącą kawę. A mnie właśnie najbardziej ujmuje ten kontrast pomiędzy ujemną temperaturą a kubkiem gorącej kawy. Poza tym Americano jest zdrowsze dla naszego żołądka niż lungo (kawa przedłużona). A z rana to ma znaczenie. Zjedzcie więc najpierw jakiegoś rogalika. Ale to temat na inną historię.

Reklama

Americano według różnych podań, pochodzi z czasów II Wojny Światowej. Amerykanie stacjonujący we Włoszech nie przywykli do skoncentrowanego espresso we włoskim stylu. Rozcieńczali więc je wodą. Taka kawa jest po prostu większa. A wiadomo, że amerykanie lubią większe rzeczy. Napój się przyjął i zdobył popularność na całym świecie. Wyruszając w bój codziennych wyzwań, przez chwilę możemy poczuć się jak żołnierz w okopach. Zbieramy myśli, budujemy się od nowa, bo wiemy, że zaraz coś się wydarzy. Nowy dzień przyniesie nowe wyzwania.

Przedsiębiorca permanentnie zastanawia się jak zrobić coś skuteczniej. Czemu nie zastanowić się jak zacząć skutecznie nowy dzień? O ileż bardziej wzrasta morale, kiedy z termosu unosi zwolna para, niesiona głębokim aromatem… Kawiarza?


>>> EBOOK Szusta Rano zobacz >>>


Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę