Pamiętam taką historię z mojego liceum. Ksiądz katecheta poprosił nas o anonimowe wskazanie tematu do omówienia na następnej lekcji religii. Na ponad trzydziestu uczniów klasy IIIa dwudziestu sześciu chciało porozmawiać o wstrzemięźliwości seksualnej przed ślubem. Niżej podpisany również.
Smak zakazanego owocu
Seks to temat atrakcyjny dla każdego młodego pokolenia. Standardowy młodzieżowy pakiet, który serwuje nam popkultura, to złote czasy liceum, punkrockowa muzyka w tle, zbliżająca się studniówka i… właśnie seks. I tak, jak poprzednie pokolenie chłonęło Road Trip, Euro Trip, Dziewczynę z sąsiedztwa czy kolejne części American Pie, obecne zachwyca się styczniowym hitem Netflixa, czyli Sex Education.
Jak internet długi i szeroki, serial zbiera niemal same pozytywne recenzje. To nie zaskakuje, bo od strony warsztatowej to bardzo solidna produkcja. Młodszą część widowni może kusić smakiem zakazanego owocu, bo „Sex education” nie zna pojęcia tabu w sferze intymności i współżycia.
Przeczytaj również
Aborcja jak popołudniowa herbatka
Problem w tym, że serial jest przegięty w jedną stronę. Wszystko, co jest seksualnym eksperymentowaniem, uznawane jest za godne naśladowania. Aborcja odbywa się między obiadem a popołudniową herbatką i jest łatwiejsza od wizyty u dentysty, a obrońcy życia to hipokryci i wiejskie głupki. Momentami można mieć wrażenie, że wśród współczesnej młodzieży odsetek homo i heteroseksualistów rozkłada się niemal po równo.
Czy „Sex education” to serial komediowy, przerysowany? Pytanie, jak odbierają go 16 i 17-latkowie, rówieśnicy głównych bohaterów, którzy wręcz mogą się z nimi utożsamiać. To jeszcze świadoma rozrywka czy już nieświadomy przewodnik po świecie seksu?
Wierność? Wstrzemięźliwość? Nie żartujmy
W świecie Otisa, Erica, Maeve i innych bohaterów „Sex education” nie ma miejsca na inną drogę, na pokazanie, że najbardziej sexy jest wierność, że rodzice to mama i tata, z którymi można mieć świetny kontakt.
Skoro popkultura prowokuje młodych zaproszeniem do „realizowania się” seksualnie w każdy możliwy sposób, to może młodzi sprowokują mainstream bezczelną deklaracją „czekam z seksem do ślubu”?
To dopiero byłby skandal. Chciałbym go zobaczyć.