Nasze projekty
Fot. Slavcho Malezanov/Unsplash

Prawdziwa miłość jest wtedy, gdy… umieramy. Co to oznacza? Wyjaśniają o. Adam Szustak i o. Tomasz Nowak

"To jest bardzo piękna definicja miłości, Bóg mówi: łączę Was po to, żebyście zapobiegli własnej śmierci". O co chodzi w umieraniu dla drugiej osoby i dlaczego miłość jest nierozłączna ze śmiercią? Odpowiadają o. Adam Szustak OP i o. Tomasz Nowak OP.

Reklama

Czujesz się samotny? Czujesz, że nie żyjesz pełnią życia? Brak ci miłości? Podczas 21. Weekendu Pełnego Łaski o. Adam Szustak i o. Tomasz Nowak wyjaśniali czym jest miłość, jak pokonywać słabości i w końcu – jak zamiast w samotności żyć pełnią życia! Przeczytajcie ich wskazówki.

O. Adam Szustak: Rozpoznaj gdzie umiera osoba, którą kochasz i przyjdź jej z pomocą

Dla mnie to jest jedna z najpiękniejszych definicji miłości, kiedy Jezus tłumaczy na czym tak naprawdę polega bycie jednego człowieka z drugim – jesteśmy sobie dani po to, żebyśmy nie umarli. Co to w takim razie znaczy: kochać kogoś? Kochać kogoś oznacza zapytać tą osobę: Gdzie Ty umierasz? Gdzie nie masz życia? Kochać kogoś, to jest sprawić, że tam gdzie umiera, tam gdzie nie ma życia, żeby na tyle ile potrafisz – dać mu to życie.

Kochać kogoś, to jest sprawić, że tam gdzie umiera, tam gdzie nie ma życia, żeby na tyle ile potrafisz – dać mu to życie.

Reklama

W konkrecie oznacza to, by rozpoznać to, co w drugim człowieku jest najsłabsze i umierające i tam do niego przyjść. To nie dotyczy tylko małżeństw. To dotyczy każdej relacji, która jest miłością. Zadajcie sobie takie pytanie, porozmawiajcie o tym ze sobą w relacjach – zapytaj o to swojej żony, męża: gdzie umierasz? Część z tych rzeczy pewnie wiesz, o części – może nie chcesz nawet wiedzieć.

Człowiek, który ma poczucie, że nikt go nie kocha, że dla nikogo nie jest ważny, że nie ma nikogo wokół niego – ma poczucie, że nie żyje. Pewnie zaznajecie takich momentów w życiu, kiedy się czujecie bardzo samotni. Wtedy czujecie, że nie macie żadnych zdolności do życia. To jest właśnie to! Dlatego, że człowiek bez drugiego człowieka umiera. I podkreślam, tu nie chodzi tylko o małżeństwa! Ja nigdy nie będę w małżeństwie i to nie oznacza, że mam życiowo umierać. Muszą wokół mnie być ludzie – dzięki Bogu są – którzy przychodzą z pomocą tym miejscom, w których ja umieram.

Widzę smutne twarze osób, które teraz myślą sobie: „ja tak mam”. Chcę was prosić – nie myślcie dzisiaj w takim kluczu, bo koncentrując tylko na sobie, na tym, że jest Wam bardzo źle – zamkniecie się. I ja absolutnie rozumiem wasz ból, ale spójrzmy dzisiaj w inną stronę – czy jest wokół ciebie człowiek, który jest umierający? Czy możesz przyjść z pomocą tej śmierci?

Reklama

Dla mnie to jest bardzo piękna definicja miłości, Bóg mówi: łączę Was po to, żebyście zapobiegli własnej śmierci. I jasne, że nie zrobimy tego bez Pana Jezusa, nikt nie ma w sobie tyle życia, żeby dać je drugiemu. Kiedy nie mamy Jezusa, to damy komuś jakiś ochłap! Rozejrzyjcie się po swoich bliskich. Kiedy sam zadaję sobie pytanie o moich rodziców, moich bliskich, muszę z przykrością powiedzieć, że wielu z nich umiera wokół mnie, a ja jakoś nie jestem zainteresowany ich śmiercią. Bo to jest trudne, za ciężkie, bo mnie to kosztuje, bo mi się nie chce, bo musiałbym z czegoś zrezygnować itd. Wiem, że to jest trudne wyzwanie, ale to mówi dzisiaj Pan Jezus – dopóki tu jesteście na tej ziemi, zanim wszyscy poumieracie i pójdziecie na drugi świat i tam „podłączycie się” do Źródła, to tutaj, na ziemi, jeden drugiemu musi tę wtyczkę przynieść.

O. Tomasz Nowak: Kiedy mówisz „kocham cię” jesteś w krainie umarłych

A ja chcę powiedzieć, że jest zupełnie odwrotnie! Bóg zawsze daje mi odwrotnie (śmiech) ale te perspektywy zawsze się dopełniają. Ja chciałbym Wam powiedzieć: umrzyjcie wreszcie! Nie ma lepszej nowiny dla każdego z nas jak wreszcie umrzeć! Nie trzymajcie się tego życia tak kurczowo, szkoda życia!

O co właściwie chodzi? Pierwszą lekcję dostałem od kobiety, bizneswoman, która przyszła powiedzieć mi, że jest w ciąży z mężem, a już miała trochę lat. I mówi: zdaję sobie sprawę, że mogę nie przeżyć. Mam nadzieję, że urodzę zdrowego synka, ale wiem, że w tym wieku mogę nie przeżyć. I oczywiście chciałabym patrzeć jak rośnie, wychowywać go. Natomiast jeśli chodzi o mnie – to jeśli bym umarła to jest najpiękniejszy dzień w moim życiu! Ja się tak zdumiałem i zapytałem jej, jak to rozumie? A ona mówi: Jak to?! Wtedy spotkam Pana Boga, ja na to całe życie czekam! Żaden ksiądz profesor, mnich, nigdy mi tego nie powiedział! To jest taka relacja miłości z Bogiem, że śmierć nie jest przeszkodą, a pomocą.

Reklama

Jeśli ktoś nie umrze, nie zmartwychwstanie. Trzymanie się kurczowo życia jest bez sensu dla chrześcijanina, przy całej miłości do życia i że fajne rzeczy można za życia zrobić. Umierasz tylko, kiedy zmartwychwstajesz, nie kiedy jesteś wskrzeszony! Mówię to w perspektywie ostatecznej, ale jednocześnie tego zmartwychwstania możemy doświadczać teraz. Żeby umrzeć dla grzechu i żyć dla Boga. Jeżeli chcę żyć pełnią życia, życiem Jezusa Chrystusa, nie swoim to muszę umrzeć dla siebie, żeby żyć dla Boga.

To się dzieje bardzo konkretnie w naszym codziennym życiu, w którym chodzi o miłość. (…) Jak dziewczyna powie do chłopaka, albo chłopak powie do dziewczyny: „kocham Cię”, wtedy jest w Szeolu (Szeol to nie piekło, to kraina umarłych). I czeka co będzie z drugiej strony. Jeśli z drugiej strony będzie: ja też cię kocham – wtedy następuje zmartwychwstanie.

zś/Stacja7

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę