Jest coś pięknego w tym, gdy zbierze się taki mały klan i zacznie gadać swoim niepowtarzalnym subkodem językowym, a jeden typ twarzy – jakiś konkretny pomysł Pana Boga – można zobaczyć w różnych wersjach i realizacjach.
Niecierpliwe odliczanie dni i męczące wrażenie, że popsuły się wszystkie zegary. Wyobraźnia, która podsuwa setki obrazów i wersji, jak będzie wyglądać chwila spotkania. Chodzenie w kółko po pokoju. Gorliwa krzątanina, nadaktywność, która ma „zatkać” czas. Albo poddanie się strumieniowi czasu, rozsądna kapitulacja, bo mimo niezliczonych przyspieszaczy i tak przecież wiadomo, że ta chwila sama do nas przypłynie.
Dlaczego katolicy nie napisali Kamasutry, a stworzyli w zamian sonety do Laury i innych pięknych pań? Skoro każda ludzka działalność ma swoją podszewkę religijną lub filozoficzną, dlaczego w kręgu chrześcijaństwa nie powstawały dzieła o miłości erotycznej? Czy oznacza to, że Kościół miał wrogi stosunek do seksu i swoimi restrykcjami sprawił, iż wszystko, co z nim związane zeszło do podziemia?
Bóg ma swoje ulubione miejsca. Pewnie, że jest wszędzie, ale czasem daje znak, że tu oto chętniej niż gdzie indziej nawiąże kontakt ze swoim stworzeniem. Takie miejsce to sanktuarium, a mapa polskich sanktuariów zadziwia – samych maryjnych jest ponad pięćset, wszystkich – 1047.
Przez większą część życia robiła rzeczy zakazane. Zakazane przez zaborców. Wbrew ukazom troszczyła się o kościoły na rodzimym Wołyniu, uczyła dzieci katechizmu, a jako dojrzała kobieta założyła tajne, gdyż bezhabitowe zgromadzenie, które opiekowało się najuboższymi.
Duchowa prababka wszystkich dzielnych niewiast, jedna z pierwszych z długiej galerii postaci, które przez stulecia walczyły o rozwój duchowy, ekonomiczny i intelektualny kobiet. Nie godziły się na ich marny los, prawdziwa feministka.
Czy życie Teresy z Lisieux było mniej interesujące i bogate od życia Doroty Rabczewskiej (Dody)?
Dzięki lukroustym piewcom, Miriam stała się cichym, uległym dziewczęciem, biernym i straszliwie słodkim. Kto tak postanowił i kiedy – trudno dziś określić, ale do dziś pokutuje ta postać bez wyrazu i charakteru, za to pokryta grubą warstwą pozłotki, która przyprawia o zniechęcenie.
Wybór kardynała z Argentyny na papieża i jego kategoryczna „opcja na rzecz ubogich” wywołał w Polsce lawinę komentarzy. Część publicystów z trudem ukrywając satysfakcję pytała, co teraz zrobią opływający w bisior i złoto polscy księża i biskupi, jak się ukryją i przefarbują, żeby nie odstawać od szefa i jak dotrzymają mu kroku.
Gdybym była młodsza, ta sprawa nie wywołałaby skojarzeń z przeszłością, ale że mam swoje lata, to doskonale pamiętam, jak za komuny krytykowano niepublikowane i zdjęte przez cenzurę teksty, a często gęsto także autorów, siedzących w więzieniu.