Nasze projekty

Seks jest boski czy nie? O Kamasutrze, sonetach miłosnych i rewolucji Karola Wojtyły

Dlaczego katolicy nie napisali Kamasutry, a stworzyli w zamian sonety do Laury i innych pięknych pań? Skoro każda ludzka działalność ma swoją podszewkę religijną lub filozoficzną, dlaczego w kręgu chrześcijaństwa nie powstawały dzieła o miłości erotycznej? Czy oznacza to, że Kościół miał wrogi stosunek do seksu i swoimi restrykcjami sprawił, iż wszystko, co z nim związane zeszło do podziemia?

Reklama
Seks jest boski czy nie? O Kamasutrze, sonetach miłosnych i rewolucji Karola Wojtyły
„Adam i Ewa” – Lucas Cranach Starszy, Galleria Uffizi, Florencja

Odpowiedź na te pytania nie jest jednoznaczna, ale nie jest też tak czarna jak wieść gminna niesie. Obraz jest skomplikowany i trzeba szukać właściwych proporcji.

 

Z jednej strony Bóg stworzył kobietę i mężczyznę, więc jego pomysł na ludzi zakładał, iż będą oni istotami współżyjącymi seksualnie. Jeżeli byłoby inaczej, to co miałoby znaczyć polecenie, by zaludniali ziemię? Żaden pobożny egzegeta nie mógł tego biblijnego przekazu zakwestionować. Nikt nie mógł i może też kwestionować, że Bóg po upadku pierwszych ludzi wcielił się w ciało człowieka, dzięki czemu dał nadzieję na nowe życie zepsutemu projektowi Stwórcy. Czy to są mocne argumenty? Bardzo mocne! Dlatego czytając tekst świętej Księgi Kościół uznał, że małżeństwo jest sakramentem, łaską daną ku uświęceniu na wspólnej drodze kobiety i mężczyzny, wraz z całym „bagażem” cielesności.

Reklama

 

Skoro więc odpowiedzi są mocne i nauka tak jest ustawiona, to dlaczego katolicy nie pisali o sztuce miłości? Dlaczego przez wieki współżycie seksualne było skazane na banicję i szczelnie przemilczane?

 

Reklama

Obraz się komplikuje, gdyż w czysty przekaz tego, co było na początku, wkradły się lęk i pogarda. Lęk przed żywiołem, jakim jest seksualizm i pogarda dla ciała, które więzi duszę (co zresztą nie jest pomysłem wyłącznie chrześcijańskim, bo twierdzili tak również niektórzy starożytni filozofowie).

 

Kto się bał i pogardzał cielesnością? Ci, którzy pragnęli bezpiecznie dobić do portu i poważnie przykładali się do swojego zbawienia. Takim był na przykład bardzo gorliwy, spragniony świętości osiemnastoletni Orygenes, który się samookaleczył, bo zbyt dosłownie odczytał Ewangelię o ucinaniu członków będących powodem zgorszenia. Tacy byli też manichejczycy, średniowieczni katarzy i albigensi, którzy uważali małżeństwo za wielką obrzydliwość, ustępstwo na rzecz szatana, alternatywnego stwórcę, który powołał do istnienia świat materialny.

Reklama

 

Kościół zwalczał manichejczyków (niektórych nawet paląc na stosie), ale sam nie ustrzegł się podobnego lęku i pogardy, stąd brały się pochwały dziewictwa i peany na cześć czystości anielskiej, o której z zamiłowaniem pisali autorzy świętych żywotów. Donia Laura była istotą bezcielesną i daleką. Tak jak hiszpańskie królowe, o których mówiono, że nie mają nóg.

 

Seks jest boski czy nie? O Kamasutrze, sonetach miłosnych i rewolucji Karola Wojtyły


Ostatecznie w ciągu wieków utarła się opinia, że małżeństwo jest dla prokreacji i uśmierzenia pożądliwości, jest pewnym kompromisem, drogą ludzi słabszych. A co się tyczy ich zbawienia – należą do grupy podwyższonego ryzyka, gdyż świat to miejsce pokus oraz tysięcy zasadzek. Mimo, że małżeństwo szanowano jako sakrament i źródło życia, seks był tematem tabu, sferą, która kryła się w ciemności.  

 

W jaki więc sposób mówiono młodym ludziom o czystości i seksie? Podejście do tematu seksu nie było normalne: matki zawstydzone i spocone ze zdenerwowania, mówiły swoim córkom, co je czeka po ślubie. Z tego punktu widzenia Hindusi biją nas na głowę – w ich kulturze nie tylko mówi się o seksie otwartym teksem, ale podaje sporą ilość instrukcji z nim związanych.

 

Kościół nie zabraniał więc seksu, bo to byłoby sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Rzecz jasna, zabraniał seksu przed i pozamałżeńskiego. Natomiast ten małżeński obłożył wielką ilością przestróg, paragrafów oraz pouczeń. Warto jednak sobie uświadomić, że wychowywał ludzi do czystości, zachęcał do ćwiczenia się w męstwie i cnocie, uczył ludzi panowania nad zmysłami, pójścia za głosem rozumu i woli.

Złą stroną tej szkoły było to, że ludzie bali się radości, którą przewidział dla nich Stwórca. I, co gorsze, trudno im było spod tej warstwy odkryć piękno planu Boga. Ale to się zmieniło – w dużej mierze dzięki Karolowi Wojtyle, który jeszcze w Krakowie, będąc „wujkiem” i duszpasterzem młodych małżeństw, a potem wykładowcą na KUL, pisał w „Miłości i odpowiedzialności”, że mężczyzna i kobieta są obrazem Boga, gdyż stanowią komunię osób, a miłość oblubieńcza jest aktem uwielbienia.

 

Wojtyła bez pruderyjnych rumieńców pisał o przyjemności, związanej z aktem seksualnym i pokazał jego niezwykłą głębię, gdyż miłość fizyczna odzwierciedla życie wewnętrzne Boga, w Trójcy Świętej Jedynego.

 

Seks jest boski czy nie? O Kamasutrze, sonetach miłosnych i rewolucji Karola Wojtyły

A gdy został papieżem, niecały rok po wyborze, zaczął miastu i światu głosić katechezy o tym, co było na początku. O pierwotnym zamyśle Stwórcy, o oblubieńczym charakterze ludzkiego ciała, o komunii osób i dobru drugiej osoby, której nigdy, pod żadnym pozorem nie wolno traktować instrumentalnie.

 

Jako papież, Jan Paweł II spokojnie i pewnie odkrywał nowe horyzonty, likwidował zatęchłe komórki pruderii i rzucał na głębokie wody istnienia. Wyjaśniał, że akt seksualny to doskonały dar z siebie ofiarowany w wolności, liturgia, ofiarowanie, ukazywał małżeństwo jako szkołę przygotowującą do Królestwa Bożego, gdyż uczy składania tego doskonałego daru.

 

To tylko kilka myśli ze zbioru katechez, które korygują błędne myślenie, nadrabiają całe wieki zaniedbań, ale przede wszystkim, wprawiają w zachwyt. I wprowadzają fundamentalną zmianę, gdyż pomagają zrozumieć, że na to, co słusznie obwarowane było zakazem, można spojrzeć zupełnie inaczej – jak na pragnienie wyłączności wolnych osób – bycie dla Boga (gdy żyje się w celibacie) oraz dla drugiej osoby, gdy powołaniem jest małżeństwo.

 

Papieski biograf Goerge Weigel podkreślał jeszcze inną zasługę Jana Pawła, że wypędził z katolickiej teologii moralnej manichejskiego demona deprecjonującego płciowość człowieka. I jest przekonany, że cykl katechez o teologii ciała zostanie odkrytych w przyszłości i to dopiero będzie rewolucja seksualna.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę