Nasze projekty

102. rocznica wybuchu Powstania Wielkopolskiego

27 grudnia 1918 r. w Poznaniu wybuchło Powstanie Wielkopolskie. Było to jedno z nielicznych zwycięskich powstań w dziejach Polski. Swoim zasięgiem objęło całą Wielkopolskę. Było ono wyrazem dążeń ludności polskiej do własnego państwa i sprzeciwem wobec nasilającej się presji germanizacyjnej. Pół roku po wybuchu Powstania Niemcy dzięki uzgodnieniom traktatu wersalskiego prawie cała Wielkopolska powróciła w granice Polski. Był to sukces czynu zbrojnego Wielkopolan.

Być może po części dlatego Powstanie Wielkopolskie pozostaje nieco na marginesie historycznej świadomości Polaków, a szkoda, bo było nie tylko zwycięskie, ale i najmniej martyrologiczne. No i bez niego status większości rdzennie polskich, piastowskich ziem byłby dziś zupełnie inny. Był to zryw oddolny, mający wiele ognisk, animowany w wielu miejscach przez lokalne organizacje patriotyczne i społeczne, który z czasem przyjął formę mniej lub bardziej zorganizowanych akcji zbrojnych, dowodzonych przez byłych wojskowych. Szacuje się, że poległo w nim około 2,5 tysiąca walczących, a 6 tysięcy zostało rannych. Wynik dotychczasowych badań naukowych nad imienną listą strat Powstania Wielkopolskiego to 2261 ofiar śmiertelnych, w tym 136 określanych jako „NN”. Dla ponad 400 powstańców poległych w walkach nie ustalono nigdy miejsca pochówku, a o prawie 700 mogiłach brak jest jakichkolwiek danych (za IPN 2017).

Naszych biją

Powstanie wybuchło z narastającego niepokoju o przyszły los Wielkopolski. Panowało przeświadczenie, że jest ona pomijana w geopolitycznych planach dotyczących przyszłej, powojennej Polski. Działacze polityczni i społeczni obawiali się, że region ten znajdzie się w granicach nowych Niemiec. Iskrą – jak powszechnie wiadomo – był przyjazd Ignacego Paderewskiego do Poznania wieczorem 26 grudnia 1918 r. Dzień później przez miasto przeszły dwie manifestacje – polska i niemiecka. Lotem błyskawicy rozeszła się wieść, że Niemcy zrywają z balkonów polskie i koalicyjne flagi, demolują polskie kawiarnie. Przed 17.00 padły pierwsze strzały. Zaczęło się. Nie był to jednak całkowicie spontaniczny i niezaplanowany zryw. Organizacje patriotyczne i konspiracyjne przygotowywały się do niego od wielu miesięcy. Tyle, że zaczęło się wcześniej niż planowano. Do Gniezna wieść o powstaniu dotarła jeszcze 27 grudnia wieczorem. Nazajutrz powstańcy zajęli koszary, pocztę, dworzec i inne kluczowe miejsca. Miasto było wolne, choć wciąż zagrożone przez siły niemieckie sprowadzone pod Zdziechowę z Bydgoszczy i Koszalina. Doszło do walki, która ostatecznie zakończyła się zwycięstwem sił powstańczych. Gniezno pozostało w rękach Polaków.

Dwa tygodnie

Do 15 stycznia 1919 roku, czyli w ciągu nieco więcej niż dwóch tygodni polskie oddziały wyzwoliły prawie całą Wielkopolskę, z wyjątkiem części obrzeży na północnym zachodzie i południu. W tym samym czasie co Gniezno, wyzwoliło się Witkowo, a później ruszył powstańczy marsz na Kujawy. Jeszcze 28 grudnia 24-letni Paweł Cyms, były podporucznik pruskiej armii, ruszył ze swoim oddziałem w kierunku Inowrocławia. 1 stycznia wolne było Trzemeszno. W Mogilnie stacjonujący tam Grenzschutz rozbrojono bez jednego wystrzału. 2 stycznia wolne było Strzelno, dalej Kruszwica i wreszcie 6 stycznia wolny był Inowrocław. Tak samo wyzwalały się inne wsie i miasta: Wągrowiec, Budzyń, Chodzież, Rogoźno, Września, Żnin, Szubin. Walczyli weterani wracający z frontów I wojny światowej, walczyli rzemieślnicy, robotnicy, kupcy i chłopi. Walczyła młodzież. Wiele miejscowości ma swoich lokalnych bohaterów. Niektórzy powstańcy po wyzwoleniu swojego miasta czy wsi odkładali broń i wracali do pracy. Inni szli dalej. Wielu prawdziwą cenę za udział w powstaniu zapłaciło dopiero po latach, w czasie II wojny światowej i Polski stalinowskiej.

Reklama

Wsparcie prymasa

Ówczesny arcybiskup gnieźnieński i poznański kard. Edmund Dalbor, choć unikał politycznego zaangażowania i tego samego oczekiwał od księży, działania powstańcze poparł. Uczestniczył w pamiętnym powitaniu Ignacego Paderewskiego na poznańskim dworcu, a później poświęcił powstańcze sztandary i odebrał przysięgę wierności od gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego, naczelnego wodza wojsk powstańczych. Mało kto wie, że ich patronem, w porozumieniu z Kurią Biskupią WP, obrano św. Wojciecha. Prymas kierował też akcją niesienia pomocy kapłanom represjonowanym i pozbawionym w wyniku walk swoich parafii. Zalecał duchownym, by szli z posługą kapłańską do powstańców, angażowali się w działania Czerwonego Krzyża, organizowali akcje pomocowe. Wydał szereg odezw w sprawie organizowania zbiórek pieniężnych dla potrzebujących i sam śpieszył z pomocą, przeznaczając znaczne kwoty na wsparcie jeńców wojennych, sierot i inwalidów. Szczególną troską obejmował prześladowanych i represjonowanych kapłanów, interweniując wielokrotnie u marszałka Francji Ferdynanda Focha i na arenie międzynarodowej.

Laubitz i inni

Swoje powstańcze karty zapisali też inni duchowni. W Inowrocławiu czynnie powstańców wspierał późniejszy biskup pomocniczy gnieźnieński ks. Antoni Laubitz, zaangażowany w wielu organizacjach społecznych i w niepodległościowej konspiracji. Ks. Mateusz Zabłocki, późniejszy proboszcz parafii pw. św. Wawrzyńca i parafii farnej w Gnieźnie był kapelanem gnieźnieńskiego oddziału Polskiej Organizacji Wojskowej zaboru pruskiego i uczestnikiem walk pod Zdziechową, Szubinem i Łabiszynem. Wojciech Jacobson-Jedlina napisał o nim we wspomnieniach: „Szczególnie wbiła mi się w pamięć postać ks. Zabłockiego, naszego kapelana sztabowego, osobistość na całym froncie bardzo lubiana, a to dla wielkiego poświęcenia się i ogromnej osobistej odwagi”. Z ks. Zabłockim współdziałał ks. Zygmunt Wierzbicki z Kłecka.

Bohatersko zapisali się także: proboszcz witkowski ks. Tadeusz Skarbek-Malczewski, ks. Ludwik Sołtysiński i ks. Antoni Ludwiczak z Szubina, ks. Ignacy Czechowski z Chodzieży i ks. Kazimierz Stachowiak, proboszcz parafii w Budzyniu. Ten ostatni powstrzymał wycofujące się oddziały powstańcze i zorganizował obronę zagrożonych miejscowości. Wszyscy oni i wielu innych, których nazwiska zatarł czas, wraz z powstańcami, działaczami społecznymi, zastępami sióstr zakonnych opiekujących się rannymi, kalekami i sierotami, a także zwykłymi ludzi, którzy walczyli nie bronią, ale modlitwą i trwaniem – wszyscy oni mają swój udział w naszej wolności.

Reklama

Bernadeta Kruszyk, KAI/Stacja7

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Reklama

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę