Nasze projekty

Trzeba zainwestować w rodzinę

Państwo ma służyć rodzinie, a nie ją ograniczać. Przyjęło się niewłaściwe myślenie, że państwo jeżeli pomaga rodzinie, to musi w nią ingerować. Trzeba oddzielać politykę prorodzinną od pomocy społecznej.

Reklama

z Pawłem Kowalem, kandydatem do Parlamentu Europejskiego rozmawiał Krzysztof Skórzyński:

fot. tp
Paweł Kowal, 2009r.

Uwierzy Pan, że mam znajomych, którzy nie wzięli ślubu tylko po to, żeby ich dziecko dostało się do przedszkola?

Reklama

Wierzę.

Ja nie mogłem w to uwierzyć.

Człowiek małej wiary z pana.

Reklama

Nie. Po prostu w głowie mi się to nie mieści.

Wiem, że tak się dzieje. Cały czas są gminy, w których brakuje miejsc w przedszkolach, a system punktacji buduje granicę nie do przejścia. Sam znam pewnego polskiego ekonomistę, który chciał zapisać swoje dziecko do jednego z warszawskich przedszkoli. Opowiadał, że podczas rozmowy dyrektorka placówki zasugerowała, aby wyrobił sobie kartę. Mój znajomy nie wiedząc o co chodzi dopytał: – Jaką kartę? Wtedy dyrektorka wyjaśniła, że gdyby rodzina posiadała dokument potwierdzający, że w domu dzieje się coś niedobrego, wtedy dziecko mogłoby zostać przyjęte. W innej sytuacji nie ma takiej możliwości.

Czyli urzędniczka sama zachęciła do oszukania systemu? Przecież to patologia.

Reklama

Tak. Zasugerowała, aby sfałszować dokument, który informowałby, że w domu występuje patologia.  Ten przykład dobrze pokazuje, że cały system polityczny i sami politycy funkcjonują tak, jakby rodzina była dla nich obojętna. Część polityków lewicy i centrum traktują rodzinę jako instytucję wyznaniową. Widzą w niej  instytucje ideologiczną, czy religijną. A ona jest przede wszystkim korzystna dla państwa, bo zapewnia stałość. Stąd polityka powinna być korzystna dla rodziny i w sferze prawnej i finansowej.

Trzeba zainwestować w rodzinę
Krzysztof Skórzyński

Słyszymy z każdej strony o kryzysie demograficznym i  o projektach prorodzinnych, którymi trzeba się wreszcie zająć. Powstaje pytanie, czy w Polsce opłaca się mieć dzieci?

W sensie politycznym dziecko nigdy nie będzie się opłacało. Wiążą się z nim duże koszty przeznaczone na jego wychowanie. Państwu, natomiast, opłaca się mieć młodych obywateli. Bo to oni napędzają gospodarkę. Dlatego spadek demograficzny to cios dla polskiej gospodarki, a potem dla bezpieczeństwa kraju. Tych obywateli trzeba najpierw wychować.

Początek lat 80. to wyż demograficzny, później było jeszcze nie najgorzej, a dziś jesteśmy o krok od demograficznej katastrofy.

O krok?

Zgadzam się. Kryzys trwa i będzie przybierał na sile. Kto i kiedy przespał ten moment, gdy należało zadbać o demografię?

Druga połowa lat 90-tych i początek XXI wieku – to czas zupełnego braku zainteresowania sytuacją rodziny. W polityce prorodzinnej nic się nie działo. Nie istniała w programach partii.

Co zaniedbano?

Wszystko. W pewnym momencie okazało się, że w Polsce na tę dziedzinę polityki idzie najmniej pieniędzy spośród większości krajów Europy. A do tego pieniądze przechodziły przez ręce urzędników.

A ja mam wrażenie, że polityka prorodzinna to hasło-wytrych używane zawsze podczas kampanii wyborczych i w przedwyborczych debatach. Nośne, atrakcyjne, ale puste.

Oczywiście. Cztery lata temu, gdy wnioskowałem, aby rozdać rodzinom pieniądze ukryte w systemie, to śmiano się z tego pomysłu.

Bo każdy polityk chce coś rozdawać. Zwłaszcza jak jest w opozycji. Gdzie znaleźć te pieniądze?

W mojej ocenie istnieje wiele instytucji, kwitków, niepotrzebnej biurokracji które można bez szkody zlikwidować,  jak np. urząd Rzecznika Praw Dziecka. Po takiej reorganizacji systemu do każdej rodziny mogłoby miesięcznie trafiać nawet 400 złotych. Te pieniądze wystarczy przekazać rodzinom w postaci bonów oraz odpisu podatkowego. Niech obywatele sami zdecydują co z tymi pieniędzmi zrobić.

No to ma Pan duże zaufanie do obywateli. Czy na pewno te pieniądze posłużą dzieciom?

Mam zaufanie. Ja wiem co jest potrzebne moim dzieciom. Moja żona też wie. To rodzina wie, co jest jej najbardziej potrzebne. 

Jasne. A mi się wydaje, że te pieniądze, w biedniejszych rodzinach pójdą na wymianę okien.

Czasem będzie to wyprawka szkolna, czy dodatkowy angielski, ale może to być również wymiana okien w domu, jeśli jest to potrzebne. I na tym korzysta przecież również dziecko. Potrzeb konkretnej rodziny nie przewidzi ani polityk, ani urzędnik.

fot. Aktron, Parlament Europejski
Paweł Kowal

Ale czy właśnie to „przewidywanie potrzeb” nie jest jedną z funkcji państwa?

Państwo ma służyć rodzinie, a nie ją ograniczać. Przyjęło się niewłaściwe myślenie, że państwo jeżeli pomaga rodzinie, to musi w nią ingerować. Ale to nieprawda. Państwo ma interweniować tam, gdzie mamy do czynienia z patologią, marginesem i wykluczeniem. Natomiast rodzina, nawet wielodzietna, to nie jest ani margines, ani patologia. Dlatego oddzielić trzeba politykę prorodzinną od pomocy społecznej.

Na jakim systemie powinniśmy się wzorować?

Dobra polityka prorodzinna to kompilacja kilku europejskich systemów.

Znów operuje Pan hasłami. Konkrety proszę.

Zarówno kilka elementów systemu francuskiego, a także niemieckiego i  brytyjskiego. Warto przyjmować najlepsze rozwiązania. I tak na przykład Wielka Brytania wydaje na dzieci ponad 4,2 proc. PKB, gdzie w Polsce przeznacza się na ten cel zaledwie 2 proc. Francja promuje wielodzietność dając pieniądze na utrzymanie trzeciego i następnych dzieci. Są to radykalne działania, jakie trzeba podjąć również w Polsce. Rodzina powinna stać się strategiczną i kluczową dziedziną polityki na najbliższe dziesięć lat.

Ma Pan poczucie, że polityka prorodzinna jest strategiczna dla działań Unii Europejskiej?

Problem demografii dotyczy całej Europy. Choć w naszej części kontynentu jest szczególnie źle. Można próbować znaleźć środki z Europejskiego Funduszu Społecznego. Trzeba starać się, aby nowa kadencja Parlamentu Europejskiego dostrzegła problem demokracji i podjęła konkretne działania, aby poprawić obecną sytuację. Jednak nie może to dokonać się na zasadzie transakcji, aby dać rodzinom pieniądze, a w zamian zwiększyć nad nią kontrolę.

Gdzie dziś polska rodzina może szukać wsparcia? W Unii Europejskiej, czy w Polsce?
Na tym etapie dyskusja powinna się odbyć w Polsce. Nasz kraj nie wykorzystał obecności w Unii do poprawy jakości życia rodziny. Dlatego wyemigrowało stąd tak wielu Polaków. Dziś trzeba zadbać o trzy elementy: rodzina, mieszkanie, praca. Dodrukowanie pieniędzy się nie uda, ale można sprawić, że trafią one wprost do rodzin – to jest zadanie rozsądnej polityki. Mieć na uwadze też trzeba wysokie bezrobocie i fatalną jakość kursów przygotowujących do podjęcia nowej pracy, które nie przynoszą skutków.

A co z mieszkaniami? Budować lokale socjalne­

Czemu nie dać w dzierżawę wieczystą ziemi należącej do państwa? I nie chodzi tu o rozdawnictwo, lecz o otworzenie przystępnego dla ludzi rynku nieruchomości. Przecież można stworzyć formułę, według której, pod pewnymi warunkami obniża się koszt takiej nieruchomości. Gdy damy ludziom miejsce, tam powstanie dom wraz z całym wyposażeniem. Tworzy się klasa średnia i zwiększa dobrobyt. To powoduje ustabilizowanie i poczucie komfortu. Gdy ludzie będą czuć się dobrze, zostaną w Polsce. Dalej można wymieniać konsekwencje. Jednak już widać dobre skutki takiej polityki. Tam gdzie jest rynek, tam nakręca się gospodarka. A Wtedy zwiększa się zysk państwa.  

Zbuduję dom, zasadzę drzewo, będę miał dzieci?!

Dokładnie.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę