Nasze projekty

Religia w szkołach. Teraz albo nigdy

Polska jest krajem jednocześnie szczęśliwym i uciemiężonym. Z jednej strony Kościół Rzymskokatolicki zarzuca na niego sidła, klerykalizując, co popadnie, z drugiej - nie mamy większych problemów. Dlatego wrogiem numer jeden stała się religia w szkołach

Reklama

Nie ulega wątpliwości, że dyskusja o kształcie katechizacji w naszym kraju prędzej czy później musi przestać być odkładana na wieczne nigdy, bo sytuacja jest dramatyczna. Sporo świetnych katechetów i fenomenalnych zajęć zostaje przysypana nieprzekoloryzowanymi relacjami o maratonach filmów Pixara i dodatkowym wuefie na szkolnym boisku, w czym przodują księża zarabiający w szkole pieniądze za delikatnie inne czynności niż nauka serwowania. Nawet, jeżeli szkolnej młodzieży religia ograniczona do wygłupów się podoba.

Dlatego absolutnie nie jestem zdziwiony wracającymi jak bumerang akcjami domagającymi się usunięcia religii ze szkół publicznych. Połączona z wykreowanym przez media obrazem Kościoła zawłaszczającego przestrzeń publiczną powszechna świadomość, że religia w szkole to pic na wodę, który trzyma się programu jedynie na włosku przyzwyczajenia, spowoduje w końcu społeczny, uzasadniony bunt przeciwko marnotrawstwu. Akcja Świecka szkoła jest sygnałem ostrzegawczym.

Można ją oczywiście ośmieszać. Na przykład zauważając, że choć częstym powodem złożenia podpisu pod projektem ustawy jest alergia na koloratkę, to nie Kościół dostaje nim po głowie, ale również katecheci muzułmańscy na wschodzie Polski. Albo zwracając uwagę, że obrzydliwe szafowanie obrazem głodujących dzieci, jaki ma zniknąć dzięki oszczędnościom, to działanie na emocjach, które wypacza rzeczywistość. Polacy raczej nie uwierzą w tak proste rozwiązanie. Tym bardziej, że mają w pamięci niedawne buczenie posłów podczas orędzia Prezydenta. Inna sprawa, że inicjator akcji Świecka Szkoła – czasopismo Liberté – utrzymuje się w sporej części z dotacji ministerialnych, które również da się przeliczyć na dziecięce obiadki. Można też dociekliwie zerkać na pozostawiający wiele do życzenia tryb zbierania podpisów i rejestracji komitetu, a także na o wiele lepsze wyniki innych inicjatyw ustawodawczych (np. Stop Aborcji), które zostały odrzucone z pobłażliwym uśmiechem.

Reklama

Można. Ale to będzie raczej półkomiczną ucieczką od problemu. Jasne, że podniesienie jakości kształcenia religii nie powstrzyma środowisk lewicowych od ponawiania tego postulatu, a raczej to pragnienie pogłębi. Dopóki krzyż w miejscach publicznych będzie odrazą, dopóty dzieci uczące się modlitw na lekcjach będą dla lewicy koszmarem. Ale dobra katecheza odbierze tym projektom poparcie zatroskanych i zawiedzionych poziomem rodziców, którzy już dziś – wbrew kurialnemu grożeniu palcem, że to rodzaj pisemnej apostazji – wypisują wierzące dzieci z religii.

Punktem zapalnym jest w tej sprawie kwestia finansowa – projekt ustawy zaproponowany przez Liberté wymaga, aby religia w szkołach pojawiała się na pisemne życzenie rodziców i tylko za pieniądze, którymi dysponuje Kościół. Ustawa, jeśli zostanie przyjęta – co na obecnym etapie wydaje mi się bardzo wątpliwe – wprowadzi absolutny zakaz finansowania lekcji religii ze środków publicznych.

Dziś ten projekt wydaje się stracony. Ale jeśli nie pozyskamy zaufania rodziców co do jakości katechizacji dzieci, obraz dodatkowych pieniędzy w ledwo domykanym budżecie państwa, może stać się dla nich pokusą nie do odparcia.

Reklama

Religia w szkole to nie dogmat. Jeśli nam na niej zależy, musimy udowodnić jej przydatność. Nie parlamentowi. Rodzicom.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę