Nasze projekty

„Najważniejszy jest dialog serca i modlitwy”

– To, że jesteśmy podzieleni, nie jest winą Jezusa Chrystusa,. To jest nasza wina, to są skutki ludzkiego egoizmu – mówi KAI z okazji trwającego Tygodnia Ekumenicznego abp Tadeusz Wojda. Metropolita białostocki podkreśla, że poszukiwanie prawdy w dążeniu do jedności nie oznacza modyfikacji depozytu wiary i kompromisów za wszelką cenę. Wyraża też obawę, że chrześcijanie nigdy nie dojdą ani do całkowitej jedności doktrynalnej ani do strukturalnej.

Publikujemy treść rozmowy.


Teresa Margańska (KAI): Księże Arcybiskupie, jakie miejsce w życiu Kościoła zajmuje kwestia ekumenizmu?

Abp Tadeusz Wojda: Z pewnością jest to jedna z naczelnych kwestii Kościoła – nie jest sprawą uboczną, przypadkową czy opcjonalną. Dążenie do jedności jest już procesem nieodwracalnym. Chrystus założył jeden i jedyny Kościół. Z biegiem wieków, w 1054 r., na skutek różnic teologicznych, różnych sytuacji społecznych i politycznych Kościół podzielił się najogólniej rzecz biorąc na Zachodni i Wschodni.

Reklama

W późniejszych wiekach Kościoły te podzieliły się jeszcze na cały szereg innych Kościołów – na Wschodzie są to Kościoły prawosławne: patriarchaty starożytne (Konstantynopola, Aleksandrii, Antiochii i Jerozolimy) i autokefaliczne Kościoły prawosławne ( m.in. moskiewski, grecki, rumuński, ukraiński, itd); są też wschodnie Kościoły katolickie (sylomalabarski, sylomalankarski, chaldejski, melchicki, ormiański, maronicki…), które również są podzielone. Kościoły Zachodnie dzieliły się w wiekach od XVI do XIX w. Mamy więc Kościoły protestanckie, poczynając od Marcina Lutra; jest m.in. Kościół anglikański, kalwinistyczny, baptystyczny, i cały szereg innych.

Bezpośrednio po tych podziałach nie odczuwano potrzeby jedności, natomiast już od XIX w. zaczęto rozumieć potrzebę jej budowania i zaczęto o nią zabiegać. Myślę, że każdy z tych Kościołów rozumie i doświadcza dziś tej potrzeby.

Zgłębiałem kiedyś sytuację i dokumenty I Światowej Konferencji Protestanckich Towarzystw Misyjnych, która miała miejsce w 1910 r. w Edynburgu, gdzie uświadomienie konieczności działalności misyjnej Kościoła w perspektywie światowej miało miejsce równocześnie z powszechnym odkryciem ekumenii. Na jednej z sesji, poświęconej tylko i wyłącznie potrzebie budowania jedności Kościoła, bardzo mocno podkreślano, że brak jedności udaremnia całą pracę ewangelizacyjną: jeśli jako chrześcijanie jesteśmy podzieleni, to nie jesteśmy wiarygodni, gdyż nasze słowa nie znajdują potwierdzenia w naszej postawie.

Reklama

Po pięćdziesięciu latach od tego kongresu z nową mocą ukazał to Sobór Watykański II, który w dekrecie „Unitatis redintegratio” bardzo mocno podkreślił, że nie ma innej opcji, jak tylko szukanie jedności tych wszystkich Kościołów, które odnajdują się w Jezusie Chrystusie, które przyjmują chrzest, i dlatego identyfikują się jako Kościoły chrześcijańskie.

 

Co zdaniem Księdza Arcybiskupa jest największą przeszkodą w drodze ku jedności? Czy można by wskazać na jedną konkretną, której pokonanie byłoby znaczącym krokiem w drodze ku pojednaniu?

Reklama

– Trudno mówić o jednym elemencie, który dzieli Kościoły, a który pokonany mógłby doprowadzić do większej jedności. Tych elementów jest znacznie więcej. Jest to m.in. interpretacja doktryny Jezusa Chrystusa: sama tożsamość Jezusa Chrystusa historycznego i Jezusa Chrystusa paschalnego nie wszędzie jest rozumiana tak samo. Inaczej rozumiane są również sakramenty. Inaczej rozumiane jest źródło Kościoła – w Kościołach protestanckich jest to Słowo, w Kościele katolickim jest to Eucharystia. Inaczej rozumiany jest prymat Piotrowy i kwestia synodalności. Wiele Kościołów chrześcijańskich nie chce przyjąć i zaakceptować faktu, że prymat pozostał przy Kościele katolickim, uważając, że są Kościołami równorzędnymi, na tym samym poziomie godności i wartości.

Kolejną sprawą jest rola Maryi w dziele odkupienia czy interpretacji Pisma św. Jest też cała kwestia problemów moralnych w poszczególnych Kościołach, które dotykają również interpretacji sakramentów – chodzi tu np. o kapłaństwo czy biskupstwo kobiet. Są problemy związane z liberalizmem moralnym.

 

Dlatego też dialog ekumeniczny prowadzony jest na wielu płaszczyznach…

– Tak, prowadzony jest na wielu poziomach: teologicznym, hierarchicznym, duchowym. Najważniejszy jest jednak dialog życia poszczególnych członków jednego czy drugiego Kościoła. I to właśnie ten dialog jest najważniejszy – dialog serca, dialog modlitwy. Jeśli tego dialogu zabraknie, to wówczas wszystkie inne jego formy staną się czystymi spekulacjami, dyskusjami teologicznymi czy dogmatycznymi, i zawsze będzie trudno znaleźć wspólne rozwiązania. Natomiast dialog serca i modlitwy jest przygotowaniem szerokiej bazy, na której oprzeć się może dialog prawdziwie ekumeniczny, prowadzący do poznania jedynej prawdy.

 

 

Czy można powiedzieć, że kluczem do ekumenizmu jest prawda?

– Celem dialogu ekumenicznego jest prawda objawiona, która prowadzi do samego jej źródła, którą jest Jezus Chrystus. Jak mówi autor Listu do Hebrajczyków: „On jest ten sam dziś, jutro i na wieki”. Jedynie Chrystus jest źródłem naszej prawdy. A Sobór Watykański II w przywołanym przeze mnie wcześniej dekrecie „Unitatis redintegratio” mówi: „Niech pamiętają wszyscy wyznawcy Chrystusa, że tym lepiej posuwają naprzód sprawę jedności chrześcijan, a nawet ją realizują, im bardziej nieskazitelne usiłują wieść życie w duchu Ewangelii. Im mocniejszą więzią będą zespoleni z Ojcem, Słowem i Duchem, tym głębiej i łatwiej potrafią pomnażać wzajemne braterstwo”.

Jeśli przyjmujemy Chrystusa jako Drogę, Prawdę i Życie, to podejmowany dialog będzie motywowany pragnieniem poszukiwania i zgłębienia tej prawdy. Z drugiej strony bycie razem, czyli ten dialog, który ma prowadzić do jedności, nie może się dokonać poprzez negowanie tej prawdy. Musimy jej nieustannie szukać, odkrywać, na niej budować.

Trzeba jednak też wyraźnie powiedzieć, że szukanie tej prawdy nie oznacza modyfikowania depozytu naszej wiary. Nie chodzi o zmianę znaczenia naszych dogmatów, usuwania pewnych artykułów z Credo. Chodzi o to, byśmy dyskutowali, rozmawiali ze sobą, szukali jedności, ale nie siłą kompromisów i kosztem wiary; kompromisów, które sprzeciwiały by się prawdzie, która wynika z Boga. Pełnia komunii wynikającej z dialogu ekumenicznego musi się opierać na przyjęciu tej prawdy, która wynika z przyjęcia nauczania Jezusa Chrystusa. To jest konieczne, aby wyjaśnić sobie wszelkie kwestie sporne. Jeśli tej prawdy nie przyjmiemy i nie zaakceptujemy, to dialog nigdy nie osiągnie swojego celu – jedności chrześcijan, zaś sporne kwestie będą nieustannie wypływać, będą powracać w takiej czy innej formie.

 

Podkreśla Ksiądz Arcybiskup znaczenie duchowego wymiaru ekumenizmu. Czy jednak wystarczy, że będziemy dla siebie życzliwi i otwarci, czy też należy szukać jedności w wierze, a także wspólnoty w pewnych strukturach kościelnych? Czy taka jedność doktrynalna i strukturalna jest w ogóle możliwa?

– Obawiam się, że nigdy nie dojdziemy ani do całkowitej jedności doktrynalnej, ani do całkowitej jedności strukturalnej. Sprawy tak daleko zaszły, że osiągnięcie takiej jedności jest bardzo trudne. Myślę, że dziś największym problemem strukturalnym jest urząd Piotrowy. W „Ut unum sint” papież Jan Paweł II kiedyś podkreślał, że Urząd Piotrowy został przekazany przez Jezusa św. Piotrowi i wszystkim następcom Piotra, którzy są w Rzymie.

Swego czasu biskupi greccy w kontakcie z greckim Kościołem prawosławnym zaproponowali inne rozwiązanie. Upraszczając nieco: zaproponowali, aby usunąć to, co poprzez wieki narosło wokół Urzędu Piotrowego. I to prawdopodobnie by wystarczyło, aby pokonać jedną z głównych przeszkód na drodze do jedności. Rozwiązanie to polegać miało na wprowadzeniu większej synodalności, większej odpowiedzialności poszczególnych patriarchów, a jednocześnie na wzajemnym przebaczeniu sobie krzywd wyrządzonych poprzez dominację Kościoła rzymskiego nad innymi Kościołami, czy to Wschodnimi czy Zachodnimi.

Z tego co wiem, papież Jan Paweł II swego czasu nawet stwierdził, że Urząd Piotrowy pozostanie na zawsze w Kościele, ale spełnianie tej funkcji może być dyskutowane i wprowadzenie tego wymiaru synodalnego mogłoby być brane pod uwagę.

Natomiast jeśli chodzi o sprawy doktrynalne, to tak jak już powiedziałem, trzeba odkryć tę jedyną, podstawową prawdę, która wynika z Wcielenia i z przekazanej nam przez Jezusa Chrystusa nauki. Jeśli jej nie odkryjemy i nie przyjmiemy, nie będziemy też mogli mówić o jedności.

 

Często podkreśla się, że pod względem doktrynalnym najbliżej nam do Kościoła prawosławnego. Dziś główną przeszkodą na drodze do jedności wydają się być przede wszystkim oskarżenia Patriarchatu Moskiewskiego pod adresem Kościoła katolickiego o prozelityzm w Rosji i unitaryzm w zachodniej Ukrainie. Czy jednak tylko to? Czy można mieć jakąś nadzieję na pojednanie?

– Owszem, w pewnym momencie, kilkanaście lat temu ten problem się pojawił, kiedy Stolica Apostolska postanowiła stworzyć cztery jednostki administracyjne Kościoła łacińskiego na terenie dawnego Związku Radzieckiego. Wówczas pojawiły się bardzo mocne oskarżenia o prozelityzm. Uważam jednak, że nie jest to główna przeszkoda – może to być jedynie motyw do jakiś innych spraw, o których nie wiem. Osobiście widzę tu bardziej problem różnic doktrynalnych, które powodują, że ten dialog jest trudny.

Z Patriarchatem Moskiewskim za czasów Jana Pawła II ten dialog był trudny również z powodów historycznych. Dziś te racje historyczne upadły, stąd też obserwujemy szerzej pojęty dialog. Sądzę że takim punktem zwrotnym w tym dialogu było spotkanie papieża Franciszka z patriarchą moskiewskim i całej Rusi Cyrylem na Kubie, które miało miejsce dwa lata temu. Wiem też, że Papieska Rada ds. Dialogu Ekumenicznego utrzymuje ożywione kontakty z Patriarchatem Moskiewskim i wszelkie dzielące nas kwestie są dyskutowane. Może więc z czasem uda się nawiązać bliższą współpracę. Mam taką nadzieję. Ale na to potrzeba czasu.

Myślę, że świadomość potrzeby jedności między chrześcijanami ciągle wzrasta i dziś już nikt jej nie kwestionuje, zwłaszcza w kontekście współczesnej ekspansji islamu, różnych relatywizmów społecznych, narastającego sekularyzmu czy ateizacji społeczeństw. W naszych czasach wszystkie Kościoły napotykają na ogromną trudność w przepowiadaniu słowa Bożego, w głoszeniu Jezusa Chrystusa. Dlatego zdają sobie sprawę z konieczności poszukiwania tej utraconej niegdyś jedności.

 

 

Mija ponad pół roku odkąd przewodzi Ksiądz Arcybiskup Kościołowi białostockiemu. Czy dostrzegł Ksiądz jakieś przejawy otwartości Kościoła prawosławnego i chęć dialogu z jego strony? Jak postrzega Ksiądz sprawę ekumenizmu w archidiecezji białostockiej?

– W naszej archidiecezji relacje z Kościołem prawosławnym czy protestanckim są dosyć dobre. Kościół prawosławny zresztą jest mi bardzo bliski, zwłaszcza przez Grecję, gdzie bywałem wielokrotnie, ale też w innych miejscach zawsze odwiedzałem cerkwie, zachodziłem tam na modlitwę. Uświadamiałem sobie wówczas, że przecież mamy tego samego Jezusa Chrystusa, to samo nauczanie Apostolskie, dziesięć wieków wspólnej historii, wspólne synody, sobory, wielu wspólnych świętych. Tego wielkiego bogactwa nie można zanegować. Dlatego staramy się budować tę jedność.

Bardzo sobie ceniłem obecność abp. Jakuba na moich święceniach biskupich, sam uczestniczyłem w święceniach biskupich bp. Andrzeja, biskupa pomocniczego prawosławnej archidiecezji białostocko-gdańskiej. Wielokrotnie spotykałem się z abp. Jakubem przy różnych okazjach, współdziałają ze sobą nasi kapelani wojskowi, szpitalni; nasi duchowni współpracują ze sobą w szkołach i na wyższych uczelniach. W ten sposób prowadzimy dialog życia i modlitwy, dialog świadectwa i świętości.

W Tygodniu Modlitwy o Jedność Chrześcijan głosimy homilie – ja w cerkwi, a abp Jakub w kościele. W nabożeństwach i spotkaniach uczestniczą też duchowni i wierni Kościoła protestanckiego. Tym samym nawiązujemy do dawnej praktyki, która stosował już św. Wincenty Pallotti w Rzymie w XIX w. W tygodniu modlitw przed Epifanią zapraszał różnych kaznodziejów, nawet z innych Kościołów, do przepowiadania słowa Bożego. Dlatego można mówić o nim jako o prekursorze ekumenizmu.

Podejmowane w Tygodniu Ekumenicznym inicjatywy z pewnością są wyrazem pragnień, które żyją w naszych sercach, są owocem modlitwy i działania Ducha Świętego. To, że jesteśmy podzieleni, nie jest winą Jezusa Chrystusa, to jest nasza wina, to są skutki ludzkiego egoizmu. Dlatego podczas tego Tygodnia będę bardzo mocno podkreślał, że jedynym źródłem jedności jest Jezus Chrystus i prawda o Nim. Będę mówił o tym, że trzeba przełamywać stereotypy i różne uprzedzenia, będę zachęcał do cierpliwości, entuzjazmu i szukania pomocy u Ducha Świętego, bo On jest tą siłą i mocą dla wszystkich chrześcijan.

Żyjemy w czasach Ducha Świętego, dlatego trzeba nam Go nieustannie wzywać. Jeśli Go nie będziemy wzywać i prosić, to nie będzie On działał wbrew naszej woli. Dlatego trzeba Go nieustannie przyzywać i wszystko Jemu powierzać, także to nasze dążenie do jedności.


Rozmawiała Teresa Margańska / Białystok

KAI

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Reklama

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę