Msza na wakacjach
Czy pytać biuro podróży o Msze św.? Czy można brać udział w obrzędach innych religii? Czy to grzech, jeśli na wakacjach nie pójdę na mszę? Czym różnią się msze różnych wyznań? Na te i inne pytania odpowiada ks. Przemysław Ćwiek.
Zanim jednak dowiesz się, jak poradzić sobie ze znalezieniem Mszy świętej będąc na wakacjach, poznaj książkę pt. „Uzdrów mnie”, jeśli przeżywasz cierpienie, kryzys relacji, życiowe trudności, chorobę, osamotnienie, szukasz wsparcia duchowego i pokrzepienia, odczuwasz rozterki wewnętrzne i dylematy duchowe, pragniesz ożywienia i pogłębienia wiary, chcesz żyć w harmonii z Bogiem, ludźmi i samym sobą. Książkę tę możesz także zabrać ze sobą na wakacje! :)
Kup książkę tutaj >>> Uzdrów mnie – Siłą modlitwy Ojca Pio
Wakacje – planowanie, troska, czy wszystko spakowane i niekiedy przykre rozczarowanie, że jednak o czymś zapomnieliśmy. Może nie raz mówiliśmy sobie, że następnym razem będzie inaczej, że już o wszystkim będziemy pamiętać albo inaczej przygotujemy się do wyjazdu. A co ze sprawami, na które nie mamy wielkiego wpływu? I nie mam tu na myśli pogody, ale na przykład niedzielną Mszę Świętą – czy będzie szansa w niej uczestniczyć lub czy mogę coś zrobić, by tę szansę zwiększyć?
Istnieje wiele aplikacji ułatwiających wyszukiwanie miejsc i godzin Mszy Świętych w danym obszarze, szczególnie, gdy jest on nam obcy językowo i kulturowo. Ich słabością są częste pomyłki wynikające z braku aktualizacji. Chyba najlepszym sposobem jest wyszukiwanie w mapach frazy „catholic church” – w ten sposób, odnajdując kościół, można dotrzeć do aktualnych godzin celebracji Mszy Świętej. Automatyczne tłumaczenie stron internetowych w przeglądarkach daje nam w zasadzie nieograniczone językowo możliwości poszukiwań wszelkich informacji na temat konkretnego kościoła. Co jednak, gdy kościoła rzeczywiście brak a nasze wakacje spędzamy w kraju pełnym świątyń innych religii i wyznań?
PRZECZYTAJ >>> Gdzie na wakacje w Polsce?
Przeczytaj również
Masza na wakacjach. Czy można uczestniczyć w innych obrzędach?
Raczej nie trzeba nikogo przekonywać, że wakacyjna wizyta w świątyni buddyjskiej czy w meczecie nie wypełnia przykazania, aby „dzień święty święcić”. Nie oznacza to jednak, że nie wolno nam takich miejsc odwiedzać. Co więcej, należy zachować należyty szacunek, bo choć dla nas jest to tylko zabytek kultury, w którym podziwiamy sztukę i poznajemy inną tradycję, dla innych było to lub jest nadal miejsce modlitwy. Jeśli na przykład chcemy odwiedzić meczet, zdejmujemy buty nie dlatego, że utożsamiamy się z wyznawcami Islamu, ale z szacunku wobec tych, dla których ten gest jest ważny.
Trochę upraszczając, religie dalekowschodnie są z naszej perspektywy eklektyczne. Co zrobić, gdy zostaniemy zaproszeni do uczestnictwa w jakimś obrzędzie? Nawet jeśli dla nas miałoby to tylko wartość kulturową, warto zachować pewną ostrożność i pamiętać o różnicy pomiędzy obserwatorem a uczestnikiem. Można w tym miejscu zadać sobie pytanie, czy chcielibyśmy, by ktoś nieznający naszej religii, odwiedzając Polskę, przyszedł na Mszę Świętą i przyjął Komunię Świętą? Z szacunku do innej religii warto powstrzymać się przed zbyt pochopnymi gestami.
A co, gdy ta „inna religia” jest bardzo podobna do naszej? W sposób oczywisty mam tu na myśli szeroko pojęte wspólnoty protestanckie, których liturgia może być bardzo podobna do katolickiej. Czy może to zastąpić „naszą” Mszę Świętą?
Rozumienie Eucharystii jest różne…
Pomimo całego szacunku dla kościołów reformowanych oraz zarówno tradycyjnych, jak i współczesnych wspólnot protestanckich, katolickie rozumienie sakramentu Eucharystii i kapłaństwa jest odmienne. W soborowym dekrecie o ekumenizmie Unitatis Redintegratio czytamy:
„ […] odłączonym od nas Wspólnotom kościelnym brakuje pełnej jedności z nami, wypływającej z chrztu” a także, co ważne „w naszym przekonaniu nie przechowały one właściwej i całkowitej rzeczywistości eucharystycznego misterium, głównie przez brak sakramentu kapłaństwa […].” [22]
Nie oznacza to, że wspólna modlitwa jest niemożliwa. Wręcz przeciwnie, całe nauczanie ekumeniczne zachęca nie tylko do wspólnych inicjatyw na poziomie społecznym, ale też wspólnych nabożeństw, rozważania Pisma Świętego, itp. Jednak nieprzekraczalną granicą różniącą Kościół katolicki od innych wspólnot jest Eucharystia.
Pytanie o Mszę św. w biurze podróży…
Wybierając się na wakacje, staramy się wszystko zaplanować. Jeśli mamy taką możliwość, pytamy o warunki naszego pobytu, sprawdzamy opinie innych, przez internet staramy się zebrać jak najwięcej informacji na temat miejsca, w które się udajemy. Może warto też wcześniej pomyśleć o niedzielnej Mszy Świętej? Czy byłoby to niestosowne, gdyby pytanie o najbliższy kościół katolicki pojawiło się w rozmowie z biurem podróży? Skoro możemy pytać o wifi w hotelu, możliwość prania, odległość od plaży, dlaczego nie spytać o Mszę Świętą? Nie bójmy się przyznać, że jest ona dla nas ważna.
PRZECZYTAJ >>> Wakacje z Biblią. Odpoczynek
W jakim przypadku można powiedzieć kazanie samemu sobie?
Jeśli jednak faktycznie w osiągalnym dla nas zasięgu nie będzie żadnego kościoła a naszej wycieczce nie towarzyszy ksiądz, który może odprawiać Eucharystię również poza świątynią, zachęcam do celebracji Liturgii Słowa. Termin „celebracja” użyty jest celowo. Nie chodzi bowiem tylko o to, żeby przeczytać czytania i Ewangelię tak „na szybko”, w komórce, trochę przy okazji innych wydarzeń. Celebracja w tym wypadku oznacza znalezienie czasu i miejsca na krótkie nabożeństwo, rozpoczęte znakiem krzyża i następnie, tak jak podczas Mszy Św., przejściem przez akt pokuty, czyli krótki rachunek sumienia, aż po rozważanie czytań i Ewangelii na dany dzień. I tak jak podczas Mszy Świętej warto, by po Ewangelii było kazanie. To dziwne, bo nie ma księdza? Nie, to wcale nie dziwne, a nawet zalecane. Powiedzieć sobie samemu kazanie to spróbować zrozumieć czytane Słowo a także przenieść je w bardzo konkretną codzienność.
Na koniec jedno wspomnienie sprzed lat. Uczestniczyłem kiedyś we Mszy Świętej w kościele na Węgrzech. Jak łatwo się domyślić, nic nie rozumiałem. Jednak świadomość bycia na tej samej Eucharystii z ludźmi wierzącymi w tego samego Jezusa była czymś niesamowitym i w tej perspektywie bariera językowa wydawała się niewiele znacząca.