Nasze projekty

O. Józef Witko: Wiara chroni nas przed utratą miłości

– Wiara nie chroni nas przed chorobami, problemami czy zranieniami, ale chroni nas przed tym, co może się zrodzić pod wpływem tego trudnego doświadczenia: rozpaczą, załamaniem się, utratą wiary czy utratą miłości – mówi o. Józef Witko, nawiązując do jednego z tematów swojej najnowszej książki „Dotyk Boga”.

Reklama

Co powiedziałby Ojciec takim osobom, które czują się w jakiś sposób niesprawiedliwie oskarżone, zdradzone czy oczernione? Jaką postawę powinny przyjąć wobec Pana Boga, wobec ludzi, wobec samych siebie? Co powinno być dla nich najważniejsze w takiej sytuacji?

O. Józef Witko OFM: Takie sytuacje są bardzo trudne. Trudno mi cokolwiek powiedzieć o osobach, które nie mają relacji z Bogiem. Na pewno jest to bardzo trudne i myślę, że w takich sytuacjach muszą oprzeć się na psychologu, bo zranienie może być tak głębokie i tak bolesne, że sami sobie nie poradzą. Natomiast dla nas, ludzi wiary najważniejsze jest słowo, które zapewnia nas, że Bóg jest z nami. Trzeba sobie uświadomić, że takie doświadczenia spotykają wszystkich: wierzących i niewierzących. Nikt tu na ziemi nie jest wolny od takich trudnych, bolesnych relacji, od zranień, niesprawiedliwości czy krzywdy. Życie ludzkie po grzechu pierworodnym jest takie a nie inne, a zło wykorzystuje każdego – szczególnie tych, którzy dają się wykorzystać – po to, żeby niszczyć czy ranić innych, czasem nawet wydaje się, że w słusznej sprawie.

Jeśli żyję tym słowem, to będę miał siłę, żeby przebaczyć, będę miał siłę się ostać. Nie utracę wiary, nie popadnę w rozpacz, nie załamię się. Będę cierpiał podobnie jak wszyscy ludzie, ale to nie będzie miało wpływu na moje życie. Być może wyjdę z tego wręcz umocniony

Zatem nikt nie jest wolny od tej rzeczywistości, ale właśnie wiara może przyjść nam tu z pomocą. Warto sobie uświadomić, że wiara nie chroni nas przed chorobami, problemami czy zranieniami, ale chroni nas przed tym, co może się zrodzić pod wpływem tego trudnego doświadczenia, czyli przed rozpaczą, załamaniem się, utratą wiary czy utratą miłości. Jezus w Ewangelii mówi o dwóch budowlach. Ten, kto słucha Jego słowa i zachowuje je, czyli żyje tym słowem, podobny jest do człowieka, który zbudował dom na skale. Przyszła ulewa, zerwał się wicher, uderzyły w ten dom – ale on nie runął. Ten zaś, który słucha, a nie żyje tym słowem, podobny jest do człowieka, który zbudował dom na piasku. Przyszła ulewa, zerwał się wicher, uderzyły w ten dom i on runął, bo na piasku był zbudowany.

Reklama

Ta przypowieść jest dla mnie bardzo ważna, bo uświadamia mi, że jeżeli słowa, które Jezus kieruje w kościele czy przez Biblię, nie zapadają mi w sercu, jeżeli nie żyję tymi słowami, to w tych trudnych sytuacjach, które są doświadczeniem wszystkich ludzi, załamię się. Popadnę w rozpacz, utracę wiarę albo zerwę wszelkie relację z tymi, którzy ranią. Natomiast jeśli żyję tym słowem, to będę miał siłę, żeby przebaczyć, będę miał siłę się ostać. Nie utracę wiary, nie popadnę w rozpacz, nie załamię się. Będę cierpiał podobnie jak wszyscy ludzie, ale to nie będzie miało wpływu na moje życie. Być może wyjdę z tego wręcz umocniony, bo doświadczenie cierpienia też w jakiś sposób wzmacnia moją wiarę, moją relację z Bogiem.

Czym jest pokój Chrystusa, o którym pisze Ojciec w książce? Na czym polega dążenie do niego?

Pokój, który przynosi nam Jezus jest pokojem Chrystusa zmartwychwstałego. Gdy po zmartwychwstaniu Jezus przyszedł – pomimo drzwi zamkniętych – do swoich uczniów zgromadzonych w wieczerniku, pierwszym darem, jaki im przyniósł, był pokój. “Pokój wam”. Dopiero później tchnął na nich, mówiąc: „przyjmijcie Ducha Świętego”. Ten pokój jakby warunkuje otrzymanie Ducha Świętego.

Reklama

Życie Duchem Świętym i pokój, jaki daje Jezus, to nie jest pokój, który ogranicza się tylko do braku jakiegoś konfliktu. To pokój, który zawiera w sobie jakby pełnię szczęścia. Ten pokój chrystusowy zawiera w sobie wszystko – jest czymś nie tylko dla duszy, ale także dla ciała. Wiemy, że człowiek to nie tylko dusza, ale również ciało. Jeżeli nie mam w sobie wewnętrznego pokoju, tylko jest jakiś konflikt, to w moim ciele też zachodzą negatywne reakcje chemiczne. Z kolei kiedy mam pokój, wówczas w moim ciele zachodzą reakcje pozytywne. Zatem ten pokój chrystusowy zawiera wszystko, co jest potrzebne do szczęścia –  i to jest dar.

Powiedziałbym, że ten dar jest jakby w formie ziarenka gorczycy, które Bóg daje do mojego serca. Ode mnie zależy, czy to ziarno pokoju będzie się rozwijać i promieniować ze mnie, czy nie. Ten pokój nie sprawi, że ja nie będę cierpiał, że nie będzie problemów czy trudnych sytuacji, ale sprawi, że będę miał pewność, że nad tym wszystkim jest Pan Bóg i nie muszę się już tym martwić, przejmować. Nie muszę się lękać, bo jest Pan Bóg. I nawet, jeśli coś mnie spotyka, ostatecznie poprowadzi to do dobra.

Święty spokój polega na tym, że człowiek się wycofuje. Natomiast pokój, jaki daje Chrystus, to pokój, z którym jest odwrotnie. Człowiek angażuje się, idzie naprzód – nawet jeśli to kosztuje go cierpienie.

Czym taki pokój różni się od tzw. „świętego spokoju”, którego tak często jesteśmy spragnieni?

Reklama

Święty spokój polega na tym, że człowiek się wycofuje: „nie będę się angażował, będę miał święty spokój”; „jak zaangażuję się, to będą jakieś problemy, trudne sytuacje – dam sobie z tym spokój”; „nie będę szedł do sąsiada, z którym jestem w konflikcie, no bo jak się znowu pokłócimy… Dam sobie spokój”. I wtedy mam taki święty spokój, nie angażuję się, wycofuję się.

Natomiast pokój, jaki daje Chrystus, to pokój, z którym jest odwrotnie. Człowiek angażuje się, idzie naprzód – nawet jeśli to kosztuje go cierpienie. W sercu ma pokój, ma pewność obecności Boga i wszelkich łask, a to otwiera go na działanie Ducha Świętego. Apostołowie po zesłaniu Ducha Świętego nie byli wolni od prześladowań, a jednak w sercu mieli pokój, pewność, że Bóg jest z nimi, że wszystko będzie dobrze. I to jest owoc właśnie Chrystusa zmartwychwstałego. W czasie każdej Mszy Świętej, gdy przed komunią świętą kapłan mówi: „pokój pański, niech będzie z wami”, odpowiadając „i z duchem twoim” godzę się na ten pokój.

Niestety, nie jesteśmy tego świadomi, a bez świadomości nic się nie zmieni. To tak jakbym wziął coś np. jakieś pieniądze, a potem zapomniał, że je mam. Co z tego, że mam np. milion złotych, skoro zapomniałem, że je mam i będę żył w biedzie – bo nie jestem świadomy, że je posiadam, zapomniałem. Ten brak świadomości sprawia, że tracę – dużo tracę. Nie zyskuję, tylko tracę.


o. Józef Witko – franciszkanin, znany kaznodzieja i rekolekcjonista. Od wielu lat odprawia Msze Święte z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie duchowe. Każdego roku uczestniczy w nich kilkadziesiąt tysięcy osób. Autor bestsellerowych książek (m.in. „Uzdrawiająca moc Ducha Świętego”, „Wołaj do mnie, a odpowiem ci”, „Jabes. Modlitwa i błogosławieństwo, które zmieniają życie”).


Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę