
„Jeśli cię wzywają na sąd – idź!”. Kuba Blycharz o nowej płycie niemaGOtu
“Zrozumienie, dlaczego Chrystus zmartwychwstał – a zmartwychwstał dla naszego usprawiedliwienia – było tropem, za którym poszliśmy i całą płytę napisaliśmy o usprawiedliwieniu, o sądzie” – mówi Kuba Blycharz, założyciel i kompozytor zespołu niemaGOtu.
Otylia Sałek: Co znaczy tytuł płyty „ITO”?
Kuba Blycharz: Przede wszystkim duże znaczenie ma fakt, że płyta w ogóle tytuł ma. Kiedy nagrywaliśmy pierwszą płytę, opatrzyliśmy ją samą nazwą zespołu, która naonczas była dla nas sporą zagwozdką. Dużo bliższa była nam tajemnica Krzyża niż Zmartwychwstania, tymczasem Bóg posłał nas na głębokie wody i przynajmniej ja nie miałem poczucia, żebym miał cokolwiek do powiedzenia w tym temacie. Znajduje to odzwierciedlenie w piosenkach z pierwszej płyty – każda jest inna; razem zebrane wydają się być dość przypadkowe. Nowa płyta jest dużo bardziej konkretna, zdecydowana, przemyślana. Piosenki podporządkowane są myśli przewodniej, którą zawarliśmy w tytule. Jest on zaczerpnięty z łacińskiej paremii, o której chętnie opowiem.
Długo zastanawiałem się, po co ja właściwie studiowałem prawo, skoro nigdy mnie ono nie interesowało i nie miałem do tego serca. W momentach jak ten, kiedy potrzebuję zatytułować drugą płytę, dostrzegam, że jednak miało to jakiś sens. Otóż na pierwszym roku w ramach lektoratu z łaciny musieliśmy się nauczyć pierwszej strony tzw. Ustawy dwunastu tablic. Jest to pomnik ustawodawstwa starożytnych Rzymian, do których za sprawą Listu św. Pawła mamy szczególny sentyment. Poza tym wiadomo – jednym z filarów, na których opiera się cywilizacja europejska obok greckiej filozofii jest rzymskie prawo. Wspomniana ustawa zaczynała się od słów: “Si in ius vocat, ito” czyli „Jak cię wzywają na sąd – idź”. Tu następuje olśnienie, wielkie WOW i płyta ma już tytuł. Okazuje się bowiem, że to samo do Rzymian (choć innymi słowy) pisał Paweł. Dostrzegliśmy to na przełomie tych czterech lat, które dzielą nas od premiery pierwszego krążka. Zrozumienie, dlaczego Chrystus zmartwychwstał – a zmartwychwstał dla naszego usprawiedliwienia – było tropem, za którym poszliśmy i całą płytę napisaliśmy o usprawiedliwieniu, o sądzie.
Zaproszenie na sąd nie brzmi optymistycznie.
Zwykliśmy myśleć o sądzie, jako o czymś, co ma być zwieńczeniem chrześcijańskiego życia, tymczasem ja mam wrażenie, że jest dokładnie na odwrót – prawdziwe chrześcijańskie życie zaczyna się od sądu. Nazywamy go nowym narodzeniem, narodzeniem z wysoka, spotkaniem Jezusa. U Jana jest zapisane: „sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki” (J 3, 19). Jeśli będziemy chować się przed światłem, rozminiemy się z Jezusem. Tymczasem On wydobywa na światło wszelkie nasze tajemnice po to, aby nas od nich uwolnić; abyśmy dostrzegli, że właśnie pośród nich nas umiłował aż po ofiarę z własnego Życia. Tym jest Jego sąd nad nami – pytaniem, czy zaryzykujemy, by z Nim za rękę udać się na ucztę Króla; by dać się mu poprowadzić; by oprzeć się w całości na nim; polegać na Jego doskonałym życiu, a nie na naszej słabości i nędzy.
Przeczytaj również
Bóg oczekuje od nas jedynie szat chwały, a szaty te zapewnić nam może wyłącznie Syn. Jeśli zajrzycie do Jego grobu wraz z Piotrem i Janem, zobaczycie jak oni „leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu” (J 20,6-7). Rolą chrześcijan jest przyoblec się w to, co zwyciężył dla nas Jezus. Mówi o tym choćby Księga Barucha, nawołując: Złóż, Jeruzalem, szatę smutku i utrapienia swego, a przywdziej wspaniałe szaty chwały, dane ci na zawsze przez Pana. Oblecz się płaszczem sprawiedliwości, pochodzącej od Boga, włóż na głowę swą koronę chwały Przedwiecznego! Albowiem Bóg chce pokazać wspaniałość twoją wszystkiemu, co jest pod niebem (Ba 5,1-3). Czy to nie wspaniałe słowa? Ja jestem wprost zachwycony, zwłaszcza że wcale nie świadczą one o tym, że udało się nam jakoś Boga nabrać i coś przed nim zataić. Wprost przeciwnie – On wie wszystko. Dlatego przez Pawła mówi nam: „wszyscy zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej”, ale natychmiast dodaje: a dostępują usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie które jest w Chrystusie Jezusie (Rz 3, 24).
Płyta nieprzypadkowo więc ukazała się w Adwencie, kiedy słyszeliśmy o paruzji, przygotowaniu na koniec świata i sąd. Ale jest na niej też wiele akcentów wielkopostnych. Zresztą tę ewangelię o sądzie usłyszymy w IV Niedzielę Wielkiego Postu.
Przypadki ponoć tylko w gramatyce! W adwentowych czytaniach słyszeliśmy, że „już siekiera jest przyłożona do korzenia drzew”. Nie do gałęzi, a do korzeni. My tymczasem zwykliśmy patrzeć na nasze grzechy, jak na zepsute owoce dobrego drzewa. Jest całkiem inaczej! Grzech wypełnia całe drzewo; jest jak chlorofil – w każdej gałęzi, w każdym liściu, owocu. Jeśli chcemy go zwalczyć, musimy ściąć całe drzewo. Stąd potrzeba narodzenia na nowo, bowiem jedynie takie nawrócenie – narodzenie z wysoka – ma sens i może się powieść. Jak go dokonać? Nie nasza to rzecz – przecież nie znalazł się taki, co by zrodził sam siebie. To sprawa Trójcy. Jedyny możliwy nasz wysiłek to spoglądanie na Tego, który może nas ocalić – na Jezusa i pamiętanie, że to ze względu na Jego Krew obmywającą nas od chrztu jesteśmy w stanie ocaleć, jak niegdyś pierworodni ocaleli w Egipcie.
Co najważniejszego mówi ta płyta Tobie?
Że Jezus czyni mnie wspaniałym. Że zapala mnie swoim Duchem i nie chce trzymać mnie pod korcem. Jedna z piosenek na płycie, “Jeruzalem” jest oparta o 16 rozdział Księgi Ezechiela. Prorok jest tam posłany, aby zwiastował Jerozolimie „wszystkie jej obrzydliwości”. W imieniu Boga wytyka wszystkie jej grzechy (niektóre nawet po kilkakroć).
Kiedy pierwszy raz spotkałem się z tym tekstem, byłem zdruzgotany. Nie rozumiałem, dlaczego Bóg tak pastwi się nad swoją oblubienicą. Dopiero za chwilę miałem zrozumieć, że to nie znęcanie, nie wytykanie, nie oskarżanie, a wytrącanie Jerozolimie z ręki argumentów przeciwko samej sobie. Wielokrotnie powątpiewałem w to, czy mnie można kochać. Z tysiąca i jednego powodów. I zawsze, gdy mówiono mi, że Bóg mnie kocha, wynajdywałem kolejne powody, dla których nie może to być prawdą. Aż do spotkania w 16. rozdziale Ezechiela.
Poprzez tę historię Bóg pokazał mi, że Jego miłość jest bezkresna i że zamęczę samego siebie, jeżeli nie zrezygnuję z sondowania jej granic. Dałem spokój. Skapitulowałem, a przegrywając z Bogiem zwyciężyłem życie w obfitości, bo czego jak czego, ale miłości Ojca jestem od tamtego dnia niezbicie pewny. Poznałem też, że
Chrystus umarł za nasze grzechy i zmartwychwstał dla naszego usprawiedliwienia (Rz 4, 25). A jak pisze święty Paweł: „jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara” (1 Kor 15, 14). Jeżeli ktoś żyje tylko w takim poczuciu, że jest grzeszny i kropka, to znaczy, że z Jego wiarą w Jezusa jest po prostu kiepsko. Trzeba nam być ostrożnym, by nie zarzucić Bogu kłamstwa, On zaś ogłasza nad wszystkimi, którzy położyli swoją ufność w Jego Synu, że są sprawiedliwością Bożą!
O tym mówi ta płyta. Nie o nas, a o Bogu, który nas – ludzi o często pogmatwanych, nieprostych ścieżkach – bierze na ramiona i niesie na najwspanialszą ucztę.
Co jest pokazane na okładce?
Syn. Jego Zmartwychwstanie i nasze nowe narodzenie. I szaty – nowa tożsamość w Jezusie Chrystusie.
Na płycie jest 11 piosenek. Kilka z nich to już znane utwory. Dlaczego nagrywaliście je jeszcze raz?
„Do Serca Jezusowego”, choć pierwotnie nagrana w męskim składzie, od lat stanowi element naszego koncertowego repertuaru, gdzie wykonywana jest w znacznie zmienionej aranżacji. Z kolei „Pieśń świąteczną o wierności Boga” – jedyną w naszym repertuarze kolędę – chcieliśmy odrobinę podrasować względem wersji pierwotnej. I to się nam całkiem udało. Spośród innych znanych utworów na płycie znajdziecie też „Biadę” czy „Pieśń stworzenia” oraz “Hosannę” i “Pieśń sprawiedliwości”.
I wszystkie te piosenki będziecie wykonywać na koncertach?
Oczywiście.
Kolędę też?
Wszystko zależy od tego, jaki akurat scenariusz koncertowy przyjmiemy. Sama prawda o wcieleniu jest przecież ponadczasowa i ograniczenie jej rozważania do okresu Bożego Narodzenia to stanowczo za mało! Jeśli jest koncert, na którym opowiadamy historię zbawienia, to i „Pieśni świątecznej” nie będzie mogło zabraknąć.
Poza nagrywanymi już wcześniej piosenkami, jest sporo nowości, z których z kolei część można było już usłyszeć na koncertach zespołu. A o czym mówią pozostałe?
Kolejność piosenek na płycie podyktowana została historią zbawienia. Na początku jest zatem Magnificat i Pieśń Stworzenia, na końcu – szczególna dla mnie „Pieśń pewności”. Utwór ten, a właściwie pierwszą zwrotkę i refren, napisałem z okazji urodzin chrzestnego mojej młodszej córki – znanego dominikańskiego kantora. Później – już dla siebie – dopisałem zwrotkę drugą, w której Ola śpiewa: “Choćbyś sam runął, przeminął, przy Tobie będzie trwał Ten, co twą okrył się winą, by oblec cię w swój płaszcz”. Gdyby miało się wydarzyć tak, że ta płyta byłaby naszą ostatnią, czego nie mogę wykluczyć z uwagi na różne zawirowania w życiu, słowa te byłyby najwłaściwszym pożegnaniem i przesłaniem dla wszystkich, którzy zaoferowali niemaGOtu najwspanialsze na świecie uszy do słuchania.

niemaGOtu
ITO – płyta
„Poprzez zebrane w tym albumie psalmy, hymny, pieśni pełne Ducha zwiastujemy Wam Boga, który okazał swą sprawiedliwość, usprawiedliwiając wszystkich, którzy przyoblekli się w Pana – Jezusa Chrystusa.
Zachęcając, abyście bez lęku przyjęli Pański sąd o Was (si in ius vocat ito – jeśli wzywają na sąd, idź), chwalimy Tego, który wybawia nas z opresji grzechu śmiertelny wyrok wykonując na samym sobie; Tego, który w szaleństwie miłości chce nas – niegodnych – nagradzać za dobro, które sam uczynił.”