Nasze projekty
Fot. Episkopat.pl

Bp Sławomir Oder: Podważanie autorytetu Jana Pawła II to uderzenie w podstawy naszej tożsamości oraz kultury narodowej

"Jeśli uderzy się w autorytet Jana Pawła II, to można będzie także zniszczyć to wszystko, co stanowi „humus” dla naszej kulturowej, polskiej i chrześcijańskiej zarazem tożsamości" - mówi nowy biskup gliwicki Sławomir Oder.

Reklama

Ks. Oder był postulatorem procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego Jana Pawła II. Proszony o komentarz do nagłaśnianych obecnie zarzutów, że Jan Paweł II był zbyt pobłażliwy wobec przestępstw pedofilskich w Kościele, odpowiada:

„Jeżeli w uczciwy sposób spojrzymy na jego wypowiedzi i działania, to głośniejszego głosu w sprawach potrzeby oczyszczenia Kościoła z przestępstw na tle pedofilii niż głos Jana Pawła II za jego czasów nie było. (…) A dokonywane dziś usiłowanie podważenia autorytetu Jana Pawła II wpisuje się w kontekst odwiecznej walki pomiędzy dobrem a złem.

Jeśli uderzy się w autorytet Jana Pawła II, to można będzie także zniszczyć to wszystko, co stanowi „humus” dla naszej kulturowej, polskiej i chrześcijańskiej zarazem tożsamości. A wtedy w oczach młodych ludzi stanie się ona czymś, na co nie warto zwracać uwagi. Jest to więc „walka o rząd dusz” i próba zawładnięcia nimi. Próba zawładnięcia i zapanowania przede wszystkim nad świadomością młodego pokolenia”.

Reklama

Święcenia biskupie oraz ingres bp. Sławomira Odera do katedry w Gliwicach odbędą się w najbliższą sobotę 11 marca.

Marcin Przeciszewski, KAI: Księże Biskupie, bycie biskupem w dzisiejszych czasach kryzysu autorytetów, a szczególnie podważania autorytetu Kościoła, jest coraz trudniejsze. Decyzja o przyjęciu nominacji nie należała chyba do łatwych?

Bp Sławomir Oder:
Myśląc o nominacji biskupiej pozostajemy często na poziomie myślenia w kategoriach tego świata. Biskupstwo przez wieki utożsamiane było z drogą do sukcesu i traktowane jest jako wielki awans. Dziś to dość radykalnie się zmieniło. Jeśli byśmy pominęli element duchowy, czyli Boży wymiar posługi biskupiej, to moglibyśmy uważać, że ktoś, kto decyduje się w tych czasach zostać biskupem, jest po prostu szaleńcem.

Tymczasem – moim zdaniem – nie można w ten sposób do tego podchodzić. Posługa kapłańska czy biskupia jest to rzeczywistość przede wszystkim Boża, do której zostajemy wezwani. Jeśli spojrzymy na to z perspektywy wiary, jest to kwestia zawierzenia Chrystusowi. To nie ja szukałem tego, co mnie spotkało, ale w ten sposób spotykam się z wolą Bożą. Decyzja czy przyjmuję wybór na biskupa czy go nie przyjmuję, jest w rzeczywistości odpowiedzią na pytanie: czy ufam Bogu, czy Mu nie ufam? Czy wierzę, że On jest Panem mojego życia, czy chcę być kimś, kto buduje swoje życie według własnego uznania?

Jestem przekonany, że to, co się wydarzyło dotąd w moim życiu, jest dowodem prowadzenia mnie przez Boga ścieżkami, których sam bym nie wybrał. Jednak od kiedy powiedziałem Mu: „oto jestem Panie”, odtąd czekała mnie wspaniała przygoda. A towarzyszyła temu radość odkrywania czegoś, co zawsze wiązało się z doświadczeniem Jego bliskości.

Reklama

A na to, co się teraz dzieje w moim życiu, na tę nominację nie mogę patrzeć inaczej jak przez pryzmat dialogu, do którego Chrystus zaprosił mnie już przed laty. Najpierw powołał mnie by zostać chrześcijaninem, potem by zostać kapłanem, a teraz, żeby zostać biskupem. W momencie przyjmowania tej decyzji w moim sercu nie było strachu. Kiedy człowiek pozostaje w relacji z Bogiem, nie odczuwa strachu lecz Bożą bojaźń. A jest to zupełnie co innego. Jest to rzeczywistość, która otwiera nas na łaskę i pozwala zrozumieć, że to nie my Go wybraliśmy, ale to On nas powołał i nam zaufał. A powierzając nam jakieś zadanie czy rolę, powtarza swą obietnicę daną apostołom, że nigdy nie pozostawi nas samych.

CZYTAJ: Ks. Oder: oskarżanie Jana Pawła II o zamiatanie pod dywan spraw pedofilskich jest absurdem

Jak Ksiądz postrzega priorytety swej posługi jako biskupa, jaki model jej sprawowania zamierza przyjąć?

W swoim życiu spotkałem wielu świątobliwych kapłanów, a także wielu wspaniałych biskupów, którzy mogą być teraz dla mnie punktami odniesienia. Przez wiele lat miałem szczęście pracować w Rzymie, gdzie zawsze takim punktem odniesienia jest osoba Ojca Świętego. A pracowałem tam za trzech papieży, za Jana Pawła II, w czasie całego pontyfikatu Benedykta XVI i także przez osiem lat rządów Franciszka. Wszystko, co stanowiło indywidualny rys każdego z tych ludzi, dobrze wpisuje się w tradycję i w ciągłość Kościoła.

Reklama

Obowiązkiem biskupa jest prowadzenie ludu Bożego drogami Ewangelii. Sposób sprawowania tej misji zależy od osobistego doświadczenia, a także od konkretnej osobowości. Dla mnie w posłudze biskupa najważniejsza jest wierność Ewangelii. Ale jednocześnie świadomość, że Ewangelia ma kształtować rzeczywistość i relacje z drugim człowiekiem. Sposób przeżywania tych relacji jest ważny: bliskość, słuchanie, szacunek dla drugiego oraz podejmowanie dialogu. Nie chcę być biskupem – dyktatorem, narzucającym swą wolę. Istotne jest dostrzeżenie drugiego człowieka, jego odczuć, predyspozycji, zdolności, oczekiwań i potrzeb, choć z drugiej strony biskup jest też gwarantem wiary i dyscypliny. Tego uczyłem się patrząc na Jana Pawła II. Przecież zarówno jego pontyfikat jak i późniejsza moja praca przy jego procesie beatyfikacyjnym, stały się ogromną częścią mojej własnej historii i mojego doświadczenia Kościoła.

Jako postulator procesu beatyfikacyjnego a później kanonizacyjnego Jana Pawła II Ksiądz głęboko się z nim związał. Czy będzie on teraz wzorem biskupiego posługiwania? Jakie najistotniejsze elementy z tej spuścizny chciałby Ksiądz Biskup kontynuować?

Jan Paweł II jest dla mnie szczególnym punktem odniesienia, modelem kapłana i biskupa. Dlatego okres prowadzenia procesu beatyfikacyjnego był dla mnie czasem własnych rekolekcji kapłańskich. Karol Wojtyła swe kapłaństwo przeżywał w sposób wyjątkowy. I to niezależnie od tego czy był kapłanem pracującym u św. Floriana w Krakowie czy na zwykłej parafii w Niegowici, czy później jako arcybiskup krakowski, jako profesor i wreszcie papież. On zawsze pozostał w pierwszym rzędzie kapłanem, niezależnie gdzie był i jakie miejsce zajmował.

Okres prowadzenia procesu beatyfikacyjnego był dla mnie czasem własnych rekolekcji kapłańskich. Karol Wojtyła swe kapłaństwo przeżywał w sposób wyjątkowy.

Inaczej nie może być w posłudze biskupa – bycie kapłanem jest jej istotą. Jeśli biskup nie przeżywa tego w głębokiej relacji z Chrystusem, to trudno, aby był prawdziwie biskupem. Trudno, aby był rzeczywistym ojcem dla kapłanów, przewodnikiem wiary dla wiernych, by był tym, który ma umacniać jedność Kościoła.

Jan Paweł II bycie papieżem bardzo świadomie i głęboko wiązał z posługą biskupa Rzymu. Odwiedzał więc poszczególne parafie Wiecznego Miasta, spotykał ludzi, rozmawiał z kapłanami, był blisko. Krótko mówiąc, był pasterzem przesiąkniętym zapachem swoich owiec. Nie był zamknięty w złotej klatce pałacu papieskiego, ale każdą niedzielę, o ile nie przebywał poza miastem, spędzał pośród parafian w Rzymie. O tej bliskości pasterza do ludzi dzisiaj bardzo często mówi papież Franciszek. Bliskość, serdeczność, ciepło, bezpośrednia relacja, to jest to wszystko, co możemy dostrzec w posłudze Jana Pawła II. I tak chciałbym sobie wyobrazić moją posługę biskupią.

Doświadczenie wiary Kościoła jest rzeczywistością żywą. Znamy rozwój dogmatów i ewolucję nauczania. Ale tym co pozostanie absolutnym novum zainaugurowanym przez Jana Pawła II, jest właśnie ten styl bliskości. „Człowiek jest drogą Kościoła” – mówił w swej pierwszej encyklice „Redemptor hominis”. Było to podjęcie nauki Soboru Watykańskiego II. Wskazanie na Chrystusa było dlań zarazem postawieniem na człowieka. Oczywiście człowieka w odniesieniu do Chrystusa, takiego jakim człowiek jest w zamyśle Bożym.

Troska o człowieka jest tym, co jest bardzo cenne w Kościele, bo przecież Kościół, to jest wspólnota ludzi zbawianych przez Chrystusa. Nie jest to jedynie instytucja, jest to rodzina. Rzeczywistość złożona z tych, za których Chrystus oddał życie. Różne tematy będą pojawiać się na drodze Kościoła, ale zawsze na tej drodze punktem odniesienia będzie konkretny człowiek. Człowiek taki, jakim jest w zamyśle twórczym i zbawczym Boga.

ZOBACZ: Nawróciłam się, kiedy umierał Jan Paweł II

Coraz częściej wysuwany jest zarzut, że cień na świętości Jana Pawła II kładzie jego zbyt pobłażliwy stosunek do kwestii wykorzystywania seksualnego osób małoletnich w Kościele. A jaki jest osobisty pogląd Księdza, jako znawcy życia, nauczania i działalności Jana Pawła II na to, w jaki sposób podchodził on do kwestii związanych z pedofilią w Kościele? Czy wysuwane obecnie zarzuty są uprawnione z jakiegokolwiek punktu widzenia?

Jeśli chodzi o osobę Jana Pawła II mamy do czynienia z wielką transparencją. Jeżeli w uczciwy sposób spojrzymy na jego wypowiedzi i działania, to głośniejszego głosu w sprawach potrzeby oczyszczenia Kościoła z przestępstw na tle pedofilii niż głos Jana Pawła II za jego czasów nie było. A głos ten pojawił się już w 1993 r. w przemówieniu do biskupów amerykańskich. A powiedział on wówczas, że dla tego typu przestępców, którzy krzywdzą najsłabszych, nie ma miejsca w Kościele. Nikt poza Janem Pawłem II w ówczesnym świecie tego tak ostro nie mówił. Sprawy te zostały również rzetelnie przebadane w watykańskich archiwach podczas jego procesu beatyfikacyjnego. Oskarżanie go o sprzyjanie czy „zamiatanie pod dywan” przestępstw na tle wykorzystywania seksualnego małoletnich jest zupełnym absurdem, a przede wszystkim przeczy faktom.

Nikt przed Janem Pawłem II nie wyniósł nauki o godności człowieka do takiego poziomu. Nie tolerował on sytuacji, z którymi wiązałoby się krzywdzenie dzieci.

Jeżeli w uczciwy sposób spojrzymy na jego wypowiedzi i działania, to głośniejszego głosu w sprawach potrzeby oczyszczenia Kościoła z przestępstw na tle pedofilii niż głos Jana Pawła II za jego czasów nie było.

Jaki jest więc powód obecnej fali krytyki Jana Pawła II na tym tle? W jaki sposób to Ksiądz tłumaczy?

Od samego początku pontyfikat Jana Pawła II był istotną przeszkodą na drodze realizacji różnych programów zła. Usiłowanie podważenia autorytetu Jana Pawła II wpisuje się w kontekst odwiecznej walki pomiędzy dobrem a złem. Jestem przekonany, że diabeł istnieje i posługuje się ludźmi, często nieświadomymi, po to, żeby zasiewać niepokój i wątpliwości. A to co się dziś dzieje z Janem Pawłem II jest kolejnym tego przykładem. Jest on przecież potężnym orędownikiem dla ludzi przed Bogiem. Czy można się dziwić, że szatan denerwuje się, mając takiego przeciwnika?

Jest jeszcze jeden istotny powód działań mających na celu zburzenie autorytetu św. Jana Pawła II. Moim zdaniem, w tej chwili jest to uderzenie w podstawy tego, co jest punktem odniesienia dla naszej tożsamości oraz naszej kultury narodowej

Jest jeszcze jeden istotny powód działań mających na celu zburzenie autorytetu św. Jana Pawła II. Moim zdaniem, w tej chwili jest to uderzenie w podstawy tego, co jest punktem odniesienia dla naszej tożsamości oraz naszej kultury narodowej. Polska – przy wszystkich trudnościach jakie przeżywa tu Kościół – stanowi swego rodzaju ewenement w Europie. Obowiązują tu pewne wartości, o których mówi się wyraźnie i które pozostają wartościami. A jeśli uderzy się w autorytet Jana Pawła II, to można będzie także zniszczyć to wszystko, co stanowi „humus” dla naszej kulturowej, polskiej i chrześcijańskiej zarazem tożsamości. A wtedy w oczach młodych ludzi stanie się ona czymś, na co nie warto zwracać uwagi. Jest to więc „walka o rząd dusz” i próba zawładnięcia nimi. Próba zawładnięcia i zapanowania przede wszystkim nad świadomością młodego pokolenia.

Ksiądz jest postulatorem procesu rodziców Karola Wojtyły. Czy nadal będzie sprawować tę funkcję?

Myślę, że będzie to możliwe, przynajmniej na etapie diecezjalnym. Do niedawna nie było sprzeczności pomiędzy urzędem biskupim a pracą postulatora. Obowiązujące obecnie normy zmieniły tę sytuację. Zobaczymy na ile będzie możliwe dalsze zaangażowanie w ten proces w związku z nowymi ustaleniami prawnymi i ze względu na ogrom obowiązków, jakie teraz będę mieć. W każdym razie proces rodziców papieża będzie kontynuowany.

A co Księdza Biskupa niepokoi, jeśli chodzi o polski katolicyzm?

Niepokoją mnie dostrzegalne przejawy postawy klerykalizmu, który wciąż u nas jest obecny. Nie jest złe, gdy kapłan patrzy na swoje owieczki jako ojciec i otacza je taką właśnie troską. Ale czasami warto podchodzić do świeckich nie tylko po ojcowsku, ale bardziej po bratersku i otworzyć się na słuchanie tych osób. Świeccy stanowią ogromny potencjał Kościoła, ale należy ten potencjał odkryć, formować i zachęcić wiernych do większej odpowiedzialności za całą wspólnotę Kościoła i do większego zaangażowania. Przecież świeccy mają bogate doświadczenia i mogą bardzo wiele wnieść, także do pracy ewangelizacyjnej.

Niepokoi mnie też skłonność nas, polskich katolików do akcyjności, do pewnych zrywów, zamiast twórczej, codziennej pracy. Moim zdaniem idee pracy organicznej, które powstały w czasie pozytywizmu są bardzo aktualne. Jest to podstawowa drogą, którą powinniśmy kroczyć jako ludzie i jako chrześcijanie. A tę zwyczajność realizuje się poprzez bliskość. Jako biskup idę na Śląsk, a tam są tacy właśnie ludzie. Ślązacy znają wartość pracy i uświęcają się, pracując i modląc się. Jest mi to bardzo bliskie i sądzę, że dobrze będę się tam czuł.

Proszę coś powiedzieć o sobie, gdyż nie od razu Ksiądz zdecydował się na kapłaństwo. W jaki sposób, w jakich okolicznościach Pan Bóg Księdza powoływał? Już na początku rozmowy powiedział Ksiądz, że miał zawsze poczucie, że jest prowadzony przez Boga. Jak to było?

Życiu każdego z nas towarzyszy nieustanne pytanie, jaki krok zrobić dalej. Bóg rzadko mówi do nas tak bezpośrednio jak do Maryi podczas zwiastowania. Ale mówi poprzez okoliczności, poprzez ludzi, których spotykamy. Bardzo ważnym momentem dla mnie jako młodego człowieka był wybór Jana Pawła II na papieża. Wtedy przeżywaliśmy tak wielki entuzjazm w rzeczywistości PRL, która była szara i pozbawiona nadziei. Wybór Jana Pawła II był otwarciem zupełnie nowych perspektyw. Zastanawiałem się już wcześniej czy nie pójść do seminarium duchownego, a ten ogólny entuzjazm spowodował, że to wezwanie odczułem z wielką mocą. Ale równocześnie zadałem sobie pytanie czy przypadkiem mój wybór nie był jakimś odbiciem tego entuzjazmu. Moja odpowiedź na głos Pana, nie powinna dokonać się na fali powszechnej euforii, ale powinna być czymś znacznie głębszym. Miała być odpowiedzią wiążącą na całe życie i kształtującą moją przyszłość. Miała być głosem miłości a nie zakochania i zauroczenia. Zdecydowałem więc, że nie wstąpię od razu, ale poczekam i zweryfikuję prawdziwość tego co przeżywałem. Aby zweryfikować powołanie, postanowiłem więc najpierw pójść na normalne, świeckie studia. Były to studia z zakresu handlu zagranicznego na wydziale ekonomiki transportu Uniwersytetu Gdańskiego.

Stan wojenny w 1981 r. zastał mnie poza granicami Polski. Przebywałem w Algierii, gdzie mój ojciec był inżynierem, a ja przyjechałem, aby tam spędzić święta Bożego Narodzenia. Nie mogąc wrócić do Polski, miałem okazję przeżyć sześć miesięcy refleksji, a właściwie głębokich rekolekcji w ziemi, która była naznaczona obecnością świętego Augustyna. Jeździliśmy do kościoła w Annabie, dawnej Hipponie. Wtedy bardzo mocno Bóg do mnie przemawiał, w scenerii gór Atlasu i afrykańskiej pustyni. I kiedy ten okres pobytu w Afryce się skończył, wiedziałem, że moją drogą jest seminarium. Po dwóch latach pobytu w seminarium w Pelplinie w 1985 r. skierowano mnie na studia do Rzymu, co było dla mnie wielkim zaskoczeniem.

Po święceniach kapłańskich i ukończeniu studiów specjalistycznych poproszono mnie o pozostanie i dalszą pracę w Rzymie. Dzięki temu mogłem doświadczyć Kościoła powszechnego, ale przez pryzmat Kościoła lokalnego, którym był Kościół rzymski. Pracowałem w strukturach diecezji rzymskiej. Początkowo byłem wicedyrektorem biura prawnego Wikariatu a po kilku latach przeszedłem do służby w Trybunale Apelacyjnym. Przeszedłem tam drogę od kanclerza trybunału, przez pracę obrońcy węzła małżeńskiego i sędziego do prezesa trybunału. Funkcję tę powierzył mi papież Jan Paweł II a po nim potwierdzili Benedykt XVI i Franciszek. Ten ostatni mianował mnie wikariuszem sądowym diecezji rzymskiej i prezesem Trybunału Zwyczajnego. Od samego początku mojej posługi w strukturach kurialnych pracowałem duszpastersko, jako rektor rzymskiego kościoła Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny i św. Józefa Benedykta Labre, co wiązało się także z obowiązkami kapelana wspólnoty sióstr zakonnych mieszkających przy kościele. Po śmierci Jana Pawła II otrzymałem mandat postulatora w jego procesie kanonizacyjnym. Już wcześniej prowadziłem proces rzymski ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego, który został ogłoszony błogosławionym przez Jana Pawła II w roku 1999, podczas wizyty papieskiej w Toruniu.

Jakie są inne zainteresowania Księdza, pasje czy hobby?

Moją pasją była zawsze natura, przyroda. Bardzo lubię pracę w ogrodzie. Zanim jeszcze wstąpiłem do seminarium, interesowało mnie pszczelarstwo. Miałem nadzieję, że po powrocie do Polski będę mógł do tego wrócić. Ale się nie udało.

Radością jest dla mnie możliwość wzięcia do ręki, w wolnym czasie, dobrej książki. Pracując w kurii i duszpastersko tych wolnych chwil było niewiele. W pewnym momencie pojawiła się także równoległa praca w charakterze postulatora. Czasu dla siebie wiec nigdy nie miałem, myślałem, ze teraz się to uspokoi, ale nagle spadła na mnie nominacja biskupia. Będzie pewnie jeszcze gorzej. No cóż, księdzem jest się dla innych. Można powiedzieć, że w takich warunkach im gorzej tym lepiej.

KAI, zś/Stacja7

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę