
Bp Janocha o otwarciu igrzysk: “Tego typu prowokacji należy się spodziewać w coraz większym nasileniu”
“W tej smutnej historii jest jakiś pozytywny sygnał: bronimy pewnych wartości, które są wartościami uniwersalnymi, będąc oczywiście ściśle związanymi z religią chrześcijańską” – mówi bp prof. Michał Janocha, biskup pomocniczy Archidiecezji Warszawskiej, historyk sztuki.
Jakub Krzyżak, Stacja 7: Przedstawienie, którego byliśmy świadkami na otwarciu Igrzysk Olimpijskich w Paryżu wielu komentatorów określa jako bluźnierstwo. Na czym polegało to bezpośrednie nawiązanie do „Ostatniej Wieczerzy”?
bp prof. Michał Janocha, biskup pomocniczy Archidiecezji Warszawskiej, historyk sztuki, przewodniczący Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Kultury i Ochrony Dziedzictwa Kulturowego: Struktura fresku czy malowidła Leonarda da Vinci jest niesłychanie klarowna i zupełnie słusznie ten obraz uchodzi za jedno z największych dzieł renesansu poprzez swoją, czystość kompozycyjną. Mamy skupioną salę, trzy otwory okienne, po środku na osi tegoż środkowego okna postać Zbawiciela wpisana w trójkąt. Apostołowie wzdłuż długiego stołu, pogrupowani po trzech. To jest taka forma, która głęboko wchodzi w pamięć.
Ona wyrasta z korzeni estetyki antycznej. Ja mówię tu na razie o czystej formie. I stała się jednym z symboli nie tylko sztuki chrześcijańskiej, ale chrześcijaństwa w ogóle i kultury europejskiej w szczególności.
Wystarczy zajrzeć do Internetu i wpisać sobie to hasło i zobaczyć ile jest rozmaitych nawiązań, pastiszów, parafraz, aż po niestety jakieś karykatury i parodie. To ostatnie stanowi gigantyczny śmietnik, do którego zaliczyłbym również ostatnią instalację. Więc to skojarzenie jest oczywiste.
Organizatorzy tłumaczą, że to nawiązanie do zupełnie innego obrazu.
Przeczytaj również
Tak, przywołano obraz Jana van Bijlerta , takiego utrechckiego manierysty holenderskiego, który był w Rzymie. Oczywiście „Ostatniej Wieczerzy” raczej nie widział, bo to jest w klasztorze w Mediolanie, ale przecież funkcjonowały powszechnie ryciny tego dzieła. Więc on w swoim kraju, podkreślmy protestanckim, kalwińskim, a więc antyobrazowym i antykatolickim programowo do tej „Ostatniej Wieczerzy” nawiązał.
„Uczta Bogów”, a właściwie „Wesele Peleusa i Tetydy”, jest pewną aluzją, chociaż wcale nieoczywistą, ale w środowiskach elit protestanckich Utrechtu możliwą do odczytania. To zresztą jest szerszy temat, skądinąd bardzo ciekawy, zjawiska manieryzmu niderlandzkiego właśnie w Utrechcie, w Harlemie, gdzie bardzo często eksploatowano tradycyjną tematykę religijną, ukształtowaną w kościele katolickim, w ikonografii i dyskutowano z nią. Ten obraz „Wesele Peleusa i Tetydy” van Bijlert wpisuje się w ten cały nurt.
Oczywiście, że jest w tym obrazie i w tym nurcie bardzo dużo prowokacyjnego erotyzmu, satyry, ironii, karykatury chrześcijaństwa katolickiego. Niemniej, to jest wyrażane za pomocą artystycznie niezłej sztuki.
I czegoś takiego nie można by nazwać bluźnierstwem?
To jest osobny temat, że sztuka wysoka i geniusz człowieka może być użyty do wszystkiego i do podejmowania tematów najgłębszych i najwyższych, i do wyśmiewania ich. Ja tutaj dam przykład z innych Igrzysk Olimpijskich, a mianowicie berlińskich, które nie powinny się tam odbyć. To był 1936 rok, trzy lata Hitler rządzi i już było mniej więcej wiadomo, w jaką stronę to zmierza. O tych Igrzyskach z tym nikczemnym rytuałem faszystowskim zostaje zrobiony świetny artystycznie film Leni Rivenstahl.
Film, który jest dziełem sztuki i dziełem naprawdę dużego talentu, ale jest w tym dwuznaczność. Sztuka zdolnej reżyserki zostaje wykorzystana do nikczemnej ideologii.
W Rosji weźmy, jeśli już o filmie mowa, genialnego, bo to był absolutny geniusz Siergiej Eisenstein, który robi propagandowy film o Iwanie Groźnym. Wprawdzie kończy go już w sposób na szczęście bardziej ludzki, ale to jest naprawdę genialny film, gloryfikujący pod postacią Iwana Groźnego zbrodnie komunizmu. To są bardzo złożone problemy, ale ja tu mówię o sztuce wysokiej.
W przypadku Igrzysk żadną miarą nie mieliśmy do czynienia ze sztuką wysoką. To była tandeta.
Protestują nie tylko Katolicy. Oświadczenie wydała m.in. Światowa Rada Kościołów, Kościół koptyjski, sunnicki uniwersytet Al-Azhar w Kairze, rząd Kostaryki, a we Francji – filozof-agnostyk żydowskiego pochodzenia Alain Finkielkraut i lider skrajnej lewicy Jean-Luc Melenchon. W takim razie tłumaczenie, że to tylko katolicy poczuli się urażeni, jest chyba zupełnie nietrafione.
Znamienny jest ten sprzeciw, który daleko wykracza poza granice chrześcijaństwa. A wymienione przez Pana osoby czy instytucje, tu bym bardzo podkreślił Uniwersytet w Kairze, który w świecie islamskim, przynajmniej sunnickim, jest największym autorytetem również wyraziły, o czym Pan wspomniał, jakąś głęboką dezaprobatę.
To w tej smutnej historii jest jakiś pozytywny sygnał, że bronimy pewnych wartości, które nie są wartościami konfesjonalnymi, tylko uniwersalnymi, będąc oczywiście ściśle związane z religią chrześcijańską. Osobiście jakoś bardzo mnie poruszają te wypowiedzi różnych ludzi spoza chrześcijaństwa, bo one pokazują, że istnieje świat wartości uniwersalnych. Wyobrażam sobie, że analogicznie, gdyby postanowiono zadrwić z islamu, choć, szczerze mówiąc, trudno mi sobie wyobrazić konsekwencje tego, ale gdyby tak było, wyobrażam sobie, że analogiczny sprzeciw wyrażałyby społeczeństwa chrześcijańskie, katolickie, protestanckie, prawosławne itd.
Żyjemy w czasach, kiedy z jednej strony wielkie religie, ale też ludzie niewierzący, których fundament wyrasta z pewnych uniwersalnych korzeni człowieczeństwa, łączą się w uznaniu pewnych wartości za nienaruszalne. I pod tym względem ten bolesny wygłup, chociaż to znacznie więcej, bo to nie jest sprawa grupy artystów, to jest przemyślana strategia, objawił jakiś szeroki front solidarności ponad konfesjami, religiami i kulturami.
Można powiedzieć taki szeroki front tych samych wartości?
Tak, warto to podkreślać, ponieważ to właśnie nasze czasy w szczególny sposób doświadczają odkrywania uniwersalnych wartości w innych kulturach i religiach. Ta intuicja była obecna zawsze i ujawniała się w różnych czasach w różny sposób, ale dzisiaj przywołajmy tutaj to profetyczne spotkanie przedstawicieli różnych religii zorganizowane przez Jana Pawła II w Asyżu, a potem kontynuację tego przez Benedykta i przez Franciszka. To są rzeczy zupełnie niewyobrażalne 100 lat temu.
Nie chodzi o jakiś religijny synkretyzm i tworzenie jakiejś hiperreligii ponad istniejącymi, ale o pokazanie, że wszystkie religie wyrastają z podstawowych, człowieczych pytań, bez których w ogóle nie ma kultury i nie ma człowieka. Streścił je Paul Gauguin w tym swoim słynnym tytule obrazu „Skąd przyszliśmy? Kim jesteśmy? Dokąd idziemy?”.
Myśli ksiądz biskup, że organizatorzy przemyślą to co zrobili i nie odważą się na coś takiego przy ceremonii zamknięcia? Czy powinniśmy spodziewać się drugiego uderzenia?
Tego nie wiem, ale to jest pytanie o strategię. Natomiast cele i dogmaty tej ideologii z pewnością się nie zmienią. Tego typu działań i prowokacji należy się spodziewać w coraz większym nasileniu.
A jak na nie reagować?
Sam się zastanawiam, bo tu nie ma jednej odpowiedzi. W tym wypadku pojawiły się protesty, ponieważ mamy do czynienia z widowiskiem globalnym, który oglądają setki milionów ludzi na naszej planecie.
W takich wypadkach milczeć nie można. Natomiast bardzo często mamy do czynienia z jakimiś występami lokalnymi, happeningami, obrazami, filmami, które ja osobiście wolę przemilczeć, żeby nie robić reklamy. Kiepskim najczęściej artystom.
Ktoś mnie ostatnio prosił o rozmowę na temat tej restauracji w Warszawie, która zrobiła tyle rozgłosu, ale nie zgodziłem się, bo po co ją reklamować jeszcze jednym wywiadem. Myślę, że cytując Herberta:
Tak więc estetyka może być pomocna w życiu
nie należy zaniedbywać nauki o pięknie
Zanim zgłosimy akces trzeba pilnie badać
kształt architektury rytm bębnów i piszczałek
kolory oficjalne nikczemny rytuał pogrzebów
Nasze oczy i uszy odmówiły posłuchu
książęta naszych zmysłów wybrały dumne wygnanie