Tajemnice stygmatyków. Kim są polskie stygmatyczki?
Kościół oficjalnie uznał stygmaty tylko u dwóch świętych: św. Franciszka z Asyżu i św. Katarzyny ze Sieny. W dziejach świata doliczono się ponad 350 stygmatyków, z czego ponad 300 to kobiety, 62 z nich zostało przez Kościół beatyfikowanych i kanonizowanych. Wśród nich są także Polki - kim były kobiety, które otrzymały stygmaty?
Czym są stygmaty?
„Stigmata” oznaczało w starożytnym Rzymie piętno wypalane żelazem na skórze niewolnika lub przestępcy. Dopiero od średniowiecza terminem tym zaczęto określać osoby naznaczone krwawiącymi ranami Chrystusa.
Jak podaje książka „Tajemnice stygmatyków. Wielcy mistycy i mali oszuści” w dziejach świata doliczono się ponad 350 stygmatyków, z czego ponad 300 to kobiety. Zdecydowana większość osób dotkniętych stygmatami (321) było wyznania katolickiego, zaś 62 z nich zostało przez Kościół beatyfikowanych i kanonizowanych.
Wiele osób traktuje stygmatyków jak nieomylnych „chodzących świętych”. Należy jednak pamiętać, że Kościół oficjalnie uznał stygmaty tylko u dwóch świętych: św. Franciszka z Asyżu i św. Katarzyny ze Sieny.
Psychiatrzy i psychologowie upatrują w pojawianiu się stygmatów problemów natury neurotycznej, histerycznej i hipnotycznej. Niektórzy biorą też pod uwagę autosugestię czy wizualizację nadjaźni. Choć z drugiej strony, nikomu jak dotąd nie udało się „wywołać” stygmatów stosując hipnozę.
Książka „Tajemnice stygmatyków” to opowieść zarówno o stygmatykach, którzy już odeszli (m.in. o Wandzie Boniszewskiej, Alicji Lenczewskiej, Świętej Siostrze Faustynie, siostrze Dulcissimie Hoffmann, Wandzie Malczewskiej i Helenie Pelczar), jak i o stygmatykach żyjących współcześnie (ks. James Bruse, ks. Zlatko Sudac).
Przeczytaj również
To także historia stygmatyków niemieszczących się w ramach duchowych; Giorgio Bongiovanni i jego kosmiczni aniołowie, Elia Cataldo, czy antypapież stygmatyk, któremu miały pomóc anielskie legiony.
Sługa Boża Wanda Boniszewska
Już w 1934 roku, w Wielki Czwartek, została obdarzona widocznymi stygmatami. Były to nie tylko niegojące się rany na dłoniach i stopach. Świadkowie wspominają również o 13 niewielkich rankach na głowie (korona cierniowa), ranach na prawym boku i tułowiu, z których sączyła się krew oraz sińcach i licznych krwawych śladach na plecach (po biczowaniu). Znaki te jednak nie były widoczne przez cały czas, lecz pojawiały się nieregularnie.
Poza bólem odczuwanym w miejscach ran siostra Wanda przeżywała przebieg męki Chrystusa w bolesnych ekstazach, którym towarzyszyły krwawe łzy i pot. Miało to miejsce głównie w czwartki po południu, w piątki, a przede wszystkim w Wielkim Poście i w Wielkim Tygodniu. Należy zauważyć, że kiedy ekstaza mijała, Wanda czuła się szczęśliwa. Mówiła, że pomimo boleści ciała przeważa w niej wówczas wewnętrzna słodycz.
Będąc mistyczką, niejednokrotnie znała przebieg zdarzeń, które zachodziły daleko od niej. Potrafiła też wiele z nich wcześniej przewidzieć. W przeciwieństwie do zdecydowanej większości wątpliwych stygmatyków siostra Wanda starannie ukrywała swe stygmaty. Prosiła nawet Chrystusa, aby jej tego nie udzielał. Jednak za radą swego nadzwyczajnego spowiednika (arcybiskupa wileńskiego Romualda Jałbrzykowskiego) zgodziła się to wszystko przyjąć. Zastrzegła sobie jednak zachowanie ścisłej tajemnicy aż do momentu śmierci, co też zdaje się wskazywać na boskie pochodzenie jej stygmatów. Zaprzyjaźniony z nią od ponad 60 lat ks. Jan Pryszmont, emerytowany profesor dawnej Akademii Teologii Katolickiej, mówił: „Nie chciała, by za jej życia to ujawniać, czuła się niegodna stygmatów”.
Ukryta stygmatyczka. Św. siostra Faustyna
Obecność niewidocznych stygmatów odczuwała na swym ciele także inna znana polska mistyczka, Helena Kowalska. Jej ukryte stygmaty objawiały się bólem w miejscach ran Jezusa (na nogach, rękach, boku oraz na głowie). Mistyczka czuła ten ból w czasie piątkowych Mszy Świętych, a także wtedy, gdy spotykała osoby będące w stanie grzechu ciężkiego lub zamierzające go popełnić. Niejednokrotnie wspominała o tych cierpieniach w swoim „Dzienniczku”.
Faustyna otrzymała stygmaty 30 kwietnia 1928 roku w Krakowie, po swoich ślubach czasowych. Miała wówczas zaledwie 23 lata. Tak opisywała to swoje mistyczne doświadczenie: „Kiedy pierwszy raz otrzymałam te cierpienia, było to tak: po ślubach rocznych, w pewnym dniu, w czasie modlitwy ujrzałam wielką jasność, a z tej jasności wyszły promienie, które mnie ogarnęły i w tym uczułam straszny ból w rękach, nogach i boku i ciernie korony cierniowej” (Dz 759).
Sługa Boża s. Dulcissima Hoffmann – Śląska mistyczka i stygmatyczka
W tym samym czasie, co Święta Faustyna Kowalska, żyła na Górnym Śląsku inna polska mistyczka, Sługa Boża siostra Dulcissima Hoffmann. Co ciekawe, ta urodzona 7 lutego 1910 roku w świętochłowickiej dzielnicy Zgoda dziewczynka na chrzcie otrzymała imię Helena. Dulcissima było jej imieniem zakonnym.
W 1935 roku na rękach, nogach i boku Dulcissimy zaczęły pojawiać się stygmaty, którym towarzyszył ból. Prosiła jednak Boga, żeby rany te nie były widoczne dla wszystkich i tak się stało. Siostra Dulcissima, podobnie jak Święta Faustyna Kowalska, była obdarzona niewidocznymi, bolesnymi stygmatami na rękach i nogach, a wkrótce potem także na sercu. Miała wielkie bóle w dłoniach (trzy pierwsze palce łączyły się kurczowo razem). Bolała ją bardzo również powierzchnia stóp, co nie pozwalało na proste stanie czy normalne poruszanie się.
Ona sama początkowo tłumaczyła te dziwne bóle reumatyzmem. Nie potrafiła określić tego bólu i, wskazując na powierzchnię rąk, stwierdziła kiedyś: „To tak boli, kłuje, tak rwie, czasami przychodzi tak nagle”. Usłyszała wówczas wewnętrzny głos Świętej Teresy z Lisieux (która często jej w życiu duchowo towarzyszyła) mówiący, że ma przez ten ból całkowicie odtworzyć w sobie Jezusa. Dulcissima odebrała tę wypowiedź jako wskazówkę do duchowego naśladowania Chrystusa.
Kiedy jednak Święta Teresa dała jej później pewne praktyczne rady odnośnie do odczuwanych boleści, śląska zakonnica zrozumiała, że były to ukryte blizny, przez które miała być w pewnym stopniu podobna do cierpiącego Zbawiciela.
Wyznała kiedyś siostrze Marii Lazarii: „Powinnam zgiąć dwa ostatnie palce do środka dłoni, wtedy inni ludzie nie zauważyliby, gdy to rwanie nagle nadeszło. Również stopy i nogi mają być ściślej owinięte, wtedy mam lepsze oparcie, mogę lepiej chodzić i nikt niczego nie zauważy”.
Od piątku 17 stycznia 1936 roku siostra Dulcissima przeżywała (głównie w kolejne piątki) mistyczną Drogę Krzyżową. Towarzyszyła jej wtedy w cudowny sposób Święta Teresa. Podczas jej trwania bardzo realnie nie tylko widziała, ale i boleśnie przeżywała mękę Chrystusa. Odczuwała na swym ciele ból biczowania i wbijanych w nadgarstki oraz w stopy gwoździ. Wręcz namacalnie towarzyszyła Jezusowi podczas drogi na Golgotę, gdzie został On ukrzyżowany.
Sługa Boża Wanda Malczewska
Wanda Malczewska niejednokrotnie przeżywała też w sposób mistyczny mękę Chrystusa, czując wówczas ból swych ukrytych stygmatów. Regularnie miewała ekstazy i widzenia męki Pańskiej. Rozmawiała też z Matką Bożą, Chrystusem i świętymi. Miewała aż pięć–sześć widzeń w miesiącu i to przez kilkanaście lat. W przeciwieństwie jednak do wcześniej prezentowanych tu mistyczek (siostry Faustyny czy siostry Dulcissimy) nie prowadziła ona duchowych zapisków. Zebrał je później i zanotował jej wychowanek, ksiądz Grzegorz Augustynik.
Jednak to, co się do dziś zachowało, dotyczy głównie 1872 roku. Do przeżywania męki Pańskiej przez Wandę Malczewską nawiązał 25 września 2021 roku arcybiskup Grzegorz Ryś podczas Mszy Świętej w 125. rocznicę jej śmierci. Zwrócił wówczas uwagę na to, że Jezus był w sercu Wandy Malczewskiej, ponieważ wzięła sobie do niego prawdę o Jego ukrzyżowaniu. Jak mówił arcybiskup: „Dobrze wiecie, że to najpierw było z jej medytacji, modlitwy, skupienia się na krzyżu. Z tym najbardziej wstrząsającym Wielkim Postem w jej życiu w 1872 roku. Każdy piątek Wielkiego Postu przeżywała w sposób wyjątkowy, skupiony na męce, przechodząc mękę Jezusa od samej wieczerzy po samą śmierć Wielkiego Piątku, doznając wszystkich cierpień fizycznych i odczuwając ból w miejscach ran Jezusa, niewidzialne stygmaty, ale też odczuwając moralne bóle, które odczuwał Jezus”.
Helena Pelczar. Mistyczka, która usłyszała, co najbardziej boli Chrystusa
W Wielką Niedzielę 1910 roku z niewiadomych przyczyn na trzy dni i noce straciła przytomność. Pytana później, czy coś wówczas czuła, odpowiadała, że oglądała
Jezusa, Jego Matkę, aniołów i świętych. Gdy zaś wracała do stanu przytomności, odczuwała fizyczny ból.
W 1913 roku, jako młoda dziewczyna, postanowiła wyjechać do Ameryki w poszukiwaniu lepszego życia. Zamieszkała tam u swojej ciotki w Cleveland, pracując jako służąca. Niedługo później znów pojawiły się u niej mistyczne omdlenia, które trwały niekiedy nawet 10 dni. Gdy mijały, Helena, jak gdyby nigdy nic, zupełnie zdrowa wracała do swoich obowiązków.
W Wielkim Poście 1918 roku, gdy tajemnicze omdlenia się powtórzyły, Helena doznała objawienia Pana Jezusa. Miał on jej wówczas powiedzieć: „Udzielę ci łaski poznawania grzeszników, za których ja chcę abyś znosiła cierpienia, które na ciebie będę zsyłać. Udzielę ci tych boleści, jakich ja sam podczas męki krzyżowej cierpiałem, a ty, znosząc to wszystko z miłością, ofiarujesz twe cierpienia za grzeszników, których sam ci wskażę”. Żegnając się, Jezus pobłogosławił Helenę i wówczas (15 lutego 1918 roku) po raz pierwszy otworzyły się jej niewidoczne stygmaty, które odtąd otwierały się i krwawiły w każdy piątek.
Sługa Boża Marianna Marchocka i jej królewscy goście
Siostra Marianna Marchocka zaczęła doświadczać pierwszych przeżyć mistycznych już jako młoda zakonnica. Z historycznych zapisów wynika, że posiadała dar bilokacji oraz stygmaty. Doświadczała także ekstaz i okresów oschłości duchowych. Rozpamiętana w rozważaniu męki Pańskiej za motto swego życia obrała słowa: Krzyż Panie Jezu Twój, niech będzie żywot mój.
Po śmierci jej ciało nie uległo rozkładowi. W 1818 roku, po kasacie warszawskiej placówki zakonu, uciekające siostry przewiozły je w szklanej trumnie do Krakowa i złożyły w tamtejszym klasztorze sióstr karmelitanek bosych, gdzie znajduje się do dziś.
Bł. Dorota z Mątowów
Dorota urodziła się 25 stycznia 1347 roku w pruskich Mątowach Wielkich koło Malborka (wówczas Gross-Montau). Jej rodzice byli holenderskimi osadnikami, a ona sama przyszła na świat jako siódme dziecko (jeden z braci Doroty został kapłanem).
Według starych przekazów Dorota już od najmłodszych lat podejmowała intensywną pokutę. Ukazywał się jej wówczas Chrystus na krzyżu, co było dla niej powodem zaostrzenia już i tak surowego trybu życia. Bardzo wcześnie, bo zaledwie w wieku sześciu lat, miała też otrzymać ukryte stygmaty.
Fragmenty książki „Tajemnice stygmatyków. Wielcy mistycy i mali oszuści”
Grzegorz Fels
Tajemnice stygmatyków. Wielcy mistycy i mali oszuści
To opowieść zarówno o stygmatykach, którzy już odeszli (m.in. o Wandzie Boniszewskiej, Alicji Lenczewskiej, Świętej Siostrze Faustynie, siostrze Dulcissimie Hoffmann, Wandzie Malczewskiej i Helenie Pelczar), jak i o stygmatykach żyjących współcześnie (ks. James Bruse, ks. Zlatko Sudac).
To także historia stygmatyków niemieszczących się w ramach duchowych; Giorgio Bongiovanni i jego kosmiczni aniołowie, Anioł New Age – Elia Cataldo, czy Antypapież stygmatyk, któremu miały pomóc anielskie legiony.
KUP KSIĄŻKĘ>>>