Oni przez szybkę popatrzą sobie na katolickiego dziwoląga, my zobaczymy brodacza z dziwną stułą. I będziemy sobie później opowiadać: no, patrzcie państwo, i takie cuda chodzą dzisiaj między chrześcijanami.
Miewam czasem wrażenie, że nasze polskie chrześcijaństwo odeszło od formowania nas na apostołów. My dziś robimy z siebie stróży. Gości, którzy zamiast zarażać świat pięknem Ewangelii, radością Dobrej Nowiny, najpierw muszą ten świat wysterylizować. A z tabernakulum zrobić izolatkę z kodami dostępu i masą ochronnych ubrań w poczekalni.
W wydawnictwie „Znak” marudzą, że bardzo się przez ostatni rok postarzałem. To prawda, a kolejny dowód zamierzam właśnie przedstawić. Na starość zmieniam poglądy.
Koniec roku to czas podsumowań. Przygotowaliśmy dla Was zestawienie najchętniej czytanych tekstów minionego roku (dla każdego miesiąca). Zobaczcie, co biło rekordy na Stacji 7 w 2013 roku.
Narodzenie przypomina mi, że gdy odczuwam jakiś brak to wina wad mojego ziemskiego wzroku, a nie opis faktycznego stanu rzeczy. Nawet gdy nie mam pieniędzy, jestem sam i wszystko wydaje się nie mieć sensu – mam Jego.
A więc stało się – jedna izba przegłosowała, druga to formalność: belgijski parlament za kilka miesięcy (przed majowymi wyborami) zalegalizuje eutanazję dzieci.
Co kształtuje dziś mentalność i duchowość młodego (oraz średniostarego) pokolenia rodaków? Nie mam wątpliwości: nie Unia, nie Kościół, nie Palikot. Przyszłość Polski układa dziś kredyt hipoteczny.
Kiedyś w Stanach na jednym z protestanckich kościołów widziałem billboard: „Dusty Bibles Leads To Dirty Lives“ – „Zakurzona Biblia to wstęp do brudnego życia“. Mocne, prawdziwe, ale jak to powiedzieć ludziom w duchu mojej ulubionej ewangelizacji miodem, a nie octem? Jak ich przekonać, że z Żywym Słowem będzie im w życiu dużo lepiej niż bez niego?
Jakie jest największe dobro? Co jest największym złem? Poprosiliśmy o odpowiedź znane osobowości Kościoła oraz świata mediów.
Kilogramy anegdot, tony osobistych wspomnień, dziesiątki ciekawostek – to wszystko w najnowszej książce Szymona Hołowni i Marcina Prokopa „Wszystko w porządku. Układamy sobie życie”. Zachęcamy do lektury fragmentów wybranych rozdziałów.
Zastanawiałem się przez kilka ostatnich dni, co by było gdybyśmy połowę tej pary jaką puszczamy w tępienie durnego Halloween puścili w opowiadanie o pięknie Wszystkich Świętych. Wiem jednak, dlaczego tego nie robimy. Dlaczego łatwiej przychodzi nam pomstowanie na dynie niż zachwycanie świata braćmi i siostrami, którzy stali się Ludźmi przez duże L (bo świętość to człowieczeństwo na maksa, a nie frustrujące wysiłki na rzecz stania się półaniołem).
Taki tytuł miał tekst opublikowany w „Gazecie Wyborczej” w 1997 roku, w dziesiątą rocznicę katastrofy samolotu „Kościuszko” w Lesie Kabackim. W tym popularnym dziś miejscu spacerów warszawiaków zginęły sto osiemdziesiąt trzy osoby. Dziś, gdy kraj tonie w oparach innego lotniczego nieszczęścia, genialny tekst Wojtka Tochmana mógłby służyć za wzór, jak można czcić pamięć tych, co odeszli w strasznych okolicznościach.