Jego rodzice podjęli trudną i niebezpieczną decyzję, aby wywieźć dzieci z terenów okupowanych przez Rosjan. "Pierwszego dnia wojny kazałem mamie ochrzcić dzieci i szczegółowo opowiedziałem, jak to zrobić" - mówi w rozmowie z Aleteią kleryk lwowskiego seminarium duchownego.
Młodsze rodzeństwo kleryka IV roku Iwana Kosteckiego znalazło schronienie w domu pielgrzyma przy Wyższym Seminarium Duchownym w archidiecezji lwowskiej.
Od początku wojny obwód chersoński, gdzie mieszkała rodzina Kosteckich, jest pod okupacją. Dlatego pewnego dnia rodzice podjęli trudną decyzję, aby spróbować wywieźć dzieci na tereny, które kontroluje Ukraina.
W rozmowie z portalem Aleteia, kleryk Iwan Kostecki opowiedział, jak wyglądało życie jego rodziny po wybuchu wojny na Ukrainie. To ciągła niepewność, strach, zagrożenie i ciągłe ukrywanie się w piwnicy w obawie przed atakiem Rosjan.
Reklama
Reklama
Pierwszego dnia wojny kazałem mamie ochrzcić dzieci i szczegółowo opowiedziałem, jak to zrobić. Tylko moja siostra i ja jesteśmy ochrzczeni, a pozostała czwórka i córka mojej siostry nie. Mama mnie wysłuchała i 24 lutego ochrzciła wszystkie dzieci i wnuczkę – mówi kleryk w rozmowie z portalem Aleteia.
„Rodzice oddali mi dzieci pod opiekę i wrócili”
Tuż po wybuchu wojny rodzina próbowała wyjechać, „gdy zobaczyli, że przy wszystkich wyjściach są już rosyjskie punkty kontrolne, nie odważyli się jechać dalej”. Co skłoniło ich do podjęcia kolejnej próby?
Punktem zwrotnym, który faktycznie zmusił rodziców do podjęcia ryzyka i próby wyjazdu, było przybycie wojska rosyjskiego. Było ich wielu, chodzili od domu do domu, ale nie do wszystkich. Wybrano dom moich rodziców na naszej ulicy. (…) Mama i tata się bali. I zaczęli skłaniać się ku myśli, że trzeba jechać – mówi kleryk.
Reklama
Reklama
Po przyjeździe do Lwowa rodzice oddali dzieci pod opiekę starszemu synowi, a sami wrócili do do domu. Niestety jeden mój brat oraz dziadkowie pozostali w obwodzie chersońskim, więc rodzice tutaj oddali mi dzieci pod opiekę i wrócili – tłumaczy kleryk.