Teologia zwierząt
Czy zwierzęta mają duszę? Czy będą z nami w niebie? Te pytania coraz częściej zadają sobie poważni teologowie.
Świat teologii zaroił się w ostatnich dziesięcioleciach od osobliwych tworów. Teologia kultury, ekoteologia, teologia środków społecznego przekazu. Zalicza się do nich z pewnością teologia zwierząt, o której pisał Andrew Linzley, duchowny anglikański, pierwszy na świecie laureat stypendium z zakresu teologii i dobra zwierząt w Mansfield College w Oxfordzie. Jest jednym z autorów nowych koncepcji, w których uczeni wychodzą z założenia, że wszystko, co ma swoje miejsce na świecie, posiada również konkretne odniesienie do Stwórcy i z tego względu zasługuje na rzetelną teologiczną refleksję. Dotyczy to również zwierząt, o czym przekonuje Andrew Linzley wypracowując nowatorską, odważną – biorąc pod uwagę tradycyjne ujęcia – „teologię zwierząt”.
Linzley nie należy jednak do fanatycznych obrońców praw zwierząt, daleko mu też do ideologii pokroju „zielonych”. Jego celem było przede wszystkim wypracowanie klarownych zasad teologicznych oraz ukazanie powinności moralnych, jakie człowiek ma wobec zwierząt.
W pierwszej części swojej książki spiera się ze św. Tomaszem, który ukazywał zwierzęta jako istoty pozbawione rozumu istniejące tylko po to, aby służyć ludzkim celom. Ich wartość mierzyła się miarą użyteczności dla człowieka. Autor uważa, że teologia chrześcijańska nie powinna zatrzymywać się na takim twierdzeniu, gdyż pomija ono wiele istotnych faktów. Przede wszystkim zwierzęta są stworzeniami Bożymi, a więc także „odbiciem Bożej dobroci”. Posiadają zdolność odczuwania i przeżywają cierpienie. A co człowiek powinien zrobić z taką wiedzą? Tutaj Linzley przedstawia zmodyfikowaną koncepcję panowania.
Przeczytaj również
Zadaniem człowieka – jak mówi Księga Rodzaju – jest „czynić sobie ziemię poddaną” czyli być panem wszystkiego, co zostało stworzone. Jednak oryginalność chrześcijańskiej doktryny polega na tym, że człowiek jako pan w sposób radykalny przyjmuje rolę sługi. Jezusowi Chrystusowi daleko było przecież do wizerunku bezdusznego dyktatora. „Syn człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, ale żeby służyć”. W tym sensie ludzie są „gatunkiem służącym”. I nie ma w tym nic poniżającego – udawania Linzley.
Nasza oczywista przewaga nad światem zwierząt powinna wyrażać się w rozumnej służbie wobec zwierząt, jako istot słabszych. Stąd szereg etycznych wskazówek, o których autor wspomina w drugiej części książki. Krytykuje wszelkie eksperymenty przeprowadzane na zwierzętach, ponieważ nie są one rzeczami, a tym bardziej nie powinny być traktowane jako surowce potrzebne do wykonywania naszych planów. Sprzeczne z etyką jest również polowanie dla sportu. Jest ono niehumanitarne w tym sensie, że człowiek przeczy swojemu człowieczeństwu w momencie, gdy dostarcza sobie rozrywki kosztem cierpienia istot słabszych. Na kartach „Teologii zwierząt” odnajdziemy sprzeciw wobec inżynierii genetycznej, która jest analogiczna do ludzkiego niewolnictwa. Z tą jednak różnicą, że zwierzęta raczej nie będą organizować powstań tudzież planować rewolucji. Co więcej, autor przedstawia również wegetarianizm jako… ideał biblijny. W skład menu Adama i Ewy miały wchodzić tylko rośliny i owoce, co potwierdza opis zawarty w Księdze Rodzaju. Być może jest to tylko spór o interpretację biblijnych wersetów, jednak nie ulega wątpliwości, że ruchy wegetariańskie mogą szukać swoich korzeni w chrześcijaństwie. A to już otworzyło nowe horyzonty badawcze dla teologii. Na półkach internetowych księgarni pojawiają się książki na temat relacji wegetarianizmu i chrześcijaństwa (lubimyczytac.pl/ksiazka/157177/chrzescijanstwo-a-wegetarianizm). Nie można pozostawić bez teologicznego komentarza powstawania takich ruchów jak Chrześcijańskie Towarzystwo Wegetariańskie (Christian Vegetarian Association), międzynarodowego zrzeszenia chrześcijan, które oprócz propagowania biblijnego ideału podaje listę wegetariańskich przepisów (http://www.all-creatures.org/cva/default.htm).
Na cierpliwych w lekturze czeka miła niespodzianka. Andrew Linzley pokusił się o sporządzenie „przewodnika po literaturze”. Zawiera on nie tylko tytuły dzieł cytowanych w tekście książki, ale pokrótce opisuje każdą pozycję bibliograficzną pod kątem zagadnień cennych dla teologii zwierząt.
Odnajdziemy tu także nazwiska klasyków, czego przykładem jest francuski filozof Kartezjusz, który uważał, że zwierzęta pozbawione są racjonalnej świadomości i działają jak maszyny. Nie brakuje klasyków literatury, o czym świadczy chociażby pojawienie się w przewodniku nazwiska rosyjskiego pisarza Fiodora Dostojewskiego, który w „Braciach Karamazow” zawarł wskazówki, jak należy traktować zwierzęta i dzieci. „Teologia zwierząt” ma więc solidną bazę teoretyczną, praktyczną i bibliograficzną.