Ksiądz Giuseppe Puglisi: beatyfikacja ofiary sycylijskiej mafii
Sycylijska mafia nazywa siebie „matką” i głosi, że „tylko z jej ręki można żyć”. Ks. Giuseppe (Pino) Puglisi pokazywał, że prawdziwe życie daje Chrystus. Tym wydał na siebie wyrok.
Nie jest pierwszym księdzem zabitym przez sycylijską mafię, jest jednak pierwszym, który został ogłoszony błogosławionym. Ukazywany jest jako antymafijny ksiądz. Stawiany obok słynących ze swej bezkompromisowości w walce z cosa nostrą sędziów Giovanniego Falcone i Paolo Borsellino, którzy kilka miesięcy przed nim zostali zamordowani przez sycylijską mafię.
Na ołtarze trafił jednak nie dlatego, że próbował pokonać mafię, która jest rakiem powoli toczącym południe Italii. Ks. Puglisi nie jest ani społecznikiem, ani politykiem. Jest męczennikiem.
Przeczytaj również
Zginął ponieważ mafia nie mogła znieść głoszonego przez niego przesłania Ewangelii. Nie mogła patrzeć jak młodzież, która dzięki niemu spotkała Chrystusa, powoli wymyka się z jej macek. Nie mogła też pogodzić się z tym, że grzech i zło nazywał po imieniu jasno głosząc, że nie ma czegoś takiego jak… mafijna pobożność.
Ksiądz Pino urodził się w najbardziej niebezpiecznej dzielnicy Palermo jaką jest Brancaccio. Osobiście znał wielu mafiosów, wiedział jak działają struktury mafii i znał jej język. Do Brancaccio wrócił w 1990 r. gdy został zamianowany proboszczem, leżącej w centrum tej mafijnej dzielnicy, parafii św. Kajetana. Już na swych wcześniejszych placówkach starał się przesłaniem Ewangelii przemieniać mafijną mentalność.
W świecie gdzie królowało kłamstwo, przykrywająca zbrodnie zmowa milczenia oraz para-religijne ceremonie głosił Chrystusa. Mówił o prawdzie, która czyni wolnymi, pozwala chodzić z podniesionym czołem. A to w mentalności cosa nostry zarezerwowane jest tylko dla pnących się po szczeblach mafijnej struktury „ludzi honoru”.
Z własnego doświadczenia wiedział, że wielu chłopaków staje się mafiosami z nudów. Nie chodząc do szkoły, nie mając żadnych zajęć, ani nawet porządnego boiska trafiają na mafijne szkolenia w strzelaniu czy rozbojach. Bieda sprawia, że stają się kurierami rozprowadzającymi narkotyki.
Zaczął od zorganizowania boiska z prawdziwego zdarzenia. Między jednym a drugim meczem gadał z chłopakami o życiu.
– Kiedy myśmy myśleli tylko o tym jak coś ukraść on pytał nas o nasze marzenia, o to kim chcemy zostać – opowiada jeden z wychowanków ks. Pino.
Potem przyszedł czas na działające po dziś dzień Centrum Pomocy „Ojcze Nasz” – regularnie zresztą padające ofiarą mafijnych ataków.
Nie był wolnym strzelcem. Gromadził wokół siebie współpracowników ze świadomością, że kiedyś oni pociągną rozpoczęte dzieło. Mawiał: „Mogą zabić moje ciało, ale nie duszę moją, moich wiernych, nie moją wolność i pragnienie budowania dobra, nie zabiją mojej nadziei dla tej dzielnicy”.
Gdyby ks. Pino ograniczył się do pracy z młodzieżą mafia może i przymknęłaby oko na jego działalność. On jednak wyraźnie wskazywał, że między „pobożny” a „mafioso” nie można stawiać znaku równości. Uderzyło to mocno we wrażliwość mafiosów, którzy posiadali przecież nawet swój… dekalog. Mówi on, że dobry mafioso nie może pożądać żony innego mafiosa; chodzić po knajpach, pić i grać w karty; swojemu bossowi zawsze musi mówić prawdę; powinien rygorystycznie przestrzegać umówionych spotkań; zawsze musi być do dyspozycji, nawet w sytuacji gdy żona rodzi; nie wolno mu wchodzić w konszachty z policją; nie może przywłaszczać sobie pieniędzy przyjaciół oraz innych klanów. Ostatnie z „przykazań” jednoznacznie stanowi, że do cosa nostry nie ma wstępu osoba: posiadająca w rodzinie członka organów ścigania, zdradzająca żonę lub ta, która sama jest zdradzana przez żonę, a także ten kto zachowuje się fatalnie i nie przestrzega wartości moralnych.
Światowe media niejednokrotnie obiegały zdjęcia odnalezionych przez policję mafijnych kaplic czy zarekwirowanych przy najkrwawszych oprawcach Biblii, świętych obrazów i całych pęczków różańców. Kandydat na mafiosa swą inicjację zaczyna od przysięgi na święty obrazek, który plami krwi z palca wskazującego, czyli tego którym kiedyś pociągnie za spust. Zabity przez mafię sycylijski sędzia Giovanni Falcone mówił wprost: „Zostać mafiosem to przyjąć nowe wyznanie, rodzaj paralelnej religii”.
Ks. Puglisi żył i pracował w czasie kiedy Kościół zaczął głośno piętnować mafię. Wcześniej był w tym o wiele bardziej ostrożny widząc w niej sprzymierzeńca w walce z komunizmem.
Do historii przeszły słowa Jana Pawła II, kiedy waląc pastorałem o ziemię wołał na Sycylii gromkim głosem: „Bóg powiedział – nie zabijaj! Żadna mafia nie może tego prawa zmienić. Nawróćcie się!". Ksiądz Pino miał wówczas wykrzyknąć: „Nareszcie!”.
Kilka miesięcy później został zabity na schodach swego kościoła. Był to dokładnie dzień jego 56 urodzin. Kiedy oprawcy do niego podeszli powiedział: „Czekałem na was”.
Zginął bo Ewangelią zmieniał świat i dając ludziom Chrystusa przywracał im nadzieję.
W specjalnym telegramie z okazji beatyfikacji ks. Puglisiego prezydent Włoch napisał, że jego męczeństwo stanowi wspaniały przykład świadectwa chrześcijańskiego i zaangażowania społecznego na ziemi, gdzie mafia stara się przejąć panowanie.
Niedawne badania pokazały, że wśród marzeń sycylijskiej młodzieży wciąż jest to, by zostać mafiosem, bo to oznacza dobre i godne życie. Krew ks. Pino woła dziś o odważnych świadków, którzy z Ewangelią będą przemierzać Sycylię. Droga została już wytyczona.