Gdyby Kościół – przyrównany przez św. Pawła do ciała – nie reagował na cierpienie i biedę, to znaczy że jest chory – mówi KAI abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, w wywiadzie zapowiadającym rozpoczynające się jutro zebranie tego gremium, które będzie skoncentrowane wokół tematyki ubóstwa w Polsce
Nie możemy pogodzić się z tym, żeby te dramatyczne wydarzenia były zwykłymi wiadomościami, które ustępują miejsca następnym. W ten sposób na śmierć 400 osób, które utonęły w Morzu Śródziemnym zareagowała hiszpańska Caritas
Ojciec Święty spotkał się z uczestnikami II Międzynarodowej Konferencji nt. Wyżywienia (ICN2), organizowanej przez FAO i Światową Organizację Zdrowia (WHO), która od 19 do 21 listopada obraduje pod hasłem „Lepsze wyżywienie, lepsze życie”.
Czy papież Franciszek jest autentyczny? Czy troszcząc się o ubogich, zapomniał o bogatych? Jak nie wpaść w pułapkę fałszywych interpretacji nauczania Franciszka?
Papież Franciszek w coraz bardziej ostrych słowach mówi o tym, że świat ma w nosie biednych, że ma ich w nosie Kościół.
Papież Franciszek – jak twierdzą niektórzy – wcale nie zrezygnował z mówienia o moralności, przypomniał jednak także (z impetem) o czymś, co w Europie zeszło ostatnio na plan pięćdziesiąty drugi: polecił zreanimować wiedzę o nauce społecznej Kościoła (KNS).
Codziennie ciężko pracujemy, czy powinniśmy sobie odmawiać tej niewinnej przyjemności? Czy chrześcijanin udając się na zakupy powinien odczuwać dyskomfort wyrzutów sumienia?
Każdemu wolno patrzeć na Sapeurs jak na pajaców, którzy zamiast wydawać pieniądze na lepszy dach, odkładają latami, by ściągnąć z Europy jakąś zdobną spinkę albo zaskoczyć świat zdobnym fontaziem. Ale uwaga: bieda nie sprawia, że ludzie są już wyłącznie organizmami, oni nie przestają być ludźmi!
Rezygnując z apartamentu papieskiego w Pałacu Apostolskim, należnych głowie Kościoła przywilejów i wybierając prostą sutannę, papież Franciszek jako pierwszy wprowadza w życie to, o czym mówi w swoich homiliach i wystąpieniach na temat ubóstwa.
Wybór kardynała z Argentyny na papieża i jego kategoryczna „opcja na rzecz ubogich” wywołał w Polsce lawinę komentarzy. Część publicystów z trudem ukrywając satysfakcję pytała, co teraz zrobią opływający w bisior i złoto polscy księża i biskupi, jak się ukryją i przefarbują, żeby nie odstawać od szefa i jak dotrzymają mu kroku.
W ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat Kościół spotkał się z dwoma skrajnymi biegunami rozmów o biednych: teologią wyzwolenia i teologią dobrobytu. Ale, jak historia uczy, zawsze wygrywa złoty środek.
Kiedyś zastanawiałem się kogo jest więcej: ludzi, którzy nie lubią się modlić, czy tych, którzy nie lubią pracować. Dzisiaj sądzę, że proporcje są dość wyrównane.