Nie tylko wspomnienia. 3 wskazówki, jak przeżyć rocznicę ŚDM w Krakowie
Światowe Dni Młodzieży w Krakowie to wiele historii zapisanych w sercach. Żadne liczby i statystyki nie opiszą tego, co Duch Święty zdziałał wtedy w tysiącach młodych ludzi, i jak to później owocowało w ich relacjach, rodzinach, wspólnotach. Jak, świętując kolejną rocznicę ŚDM, nie zamknąć się wyłącznie w przeszłości?
Wystarczy usłyszeć pierwsze dźwięki utworu „Błogosławieni miłosierni”, aby obudziły się wspomnienia. Rozśpiewany tłum na rynku, oczekiwanie pod Oknem Papieskim, wspólnota sobotniego czuwania, powrót z Brzegów… każdy ma swój komplet wspomnień sprzed tych kilku lat. Świętowanie kolejnej rocznicy ŚDM w Krakowie nie powinno się jednak ograniczać wyłącznie do odświeżania minionych wydarzeń.
Młodzi nie czują rocznic
Choć w Kościele bardzo lubimy wszelkiego rodzaju rocznice i jubileusze, to trzeba powiedzieć sobie jasno – młodzi ich nie czują. I nie ma się co dziwić: czas wracania wspomnieniami do przeszłości jest jeszcze zdecydowanie przed nimi, a chęć utrwalenia w nich pamięci o minionych wydarzeniach jest często dużo bardziej troską rodziców, dziadków czy nauczycieli. Dlatego wracając pamięcią do wydarzeń sprzed siedmiu lat, musimy zadać sobie pytanie, na czym ma polegać świętowanie rocznicy ŚDM. Pozwolę sobie stwierdzić, że na pewno nie na wspomnieniach i podsumowaniach.
Wydarzenia młodzieżowe mają swoją dynamikę – ich uczestnicy bardzo szybko dorastają. Wielu młodych zaangażowanych w ŚDM w Krakowie obecnie prowadzi już spokojne, dorosłe życie rodzinne (także i niejedna para, która poznała się podczas przygotowań). Natomiast ci, których teraz nazywamy młodzieżą, w większości byli wtedy zbyt młodzi na udział w spotkaniu. Dobrze przeżyta rocznica powinna stworzyć przestrzeń, w której wszyscy poczują się dobrze – zarówno ci, którzy już tylko wspominają, jak i ci, dla których ŚDM są szansą doświadczenia żywego, radosnego, pełnego entuzjazmu młodego Kościoła.
Takie spojrzenie pomaga nam odkryć Światowe Dni Młodzieży nie jako jeden mały wycinek historii, ale przestrzeń, w której od blisko 40 lat spotykają się kolejne pokolenia młodych. Jeśli świętując rocznicę wydarzeń w Krakowie oderwiemy to wydarzenie od całokształtu zapoczątkowanej przez św. Jana Pawła II w 1985 roku rzeczywistości Światowych Dni Młodzieży, to stworzymy zakurzoną relikwię, z której wiele nie zostanie – starsi będą się czuli za starzy, a młodzi zmuszeni do celebrowania czegoś, czego nie znają. Istotą ŚDM jest stworzenie wspólnoty żywego Kościoła – pójście za wezwaniem Papieża Franciszka „Jesteś Bożym TERAZ”.
„Boże teraz” w praktyce
Najlepszym sposobem na rocznicę ŚDM jest zatem nie wspominanie, a… aktualizacja. Po pierwsze: powrót do nauczania. Orędzia papieskie dla młodych niosą ze sobą ogromne bogactwo treści, do których warto wracać. Dzisiejsi nastolatkowie mogą spokojnie sięgnąć po słowa, które św. Jan Paweł II kierował do ich rodziców dwadzieścia, trzydzieści lat temu, i odkryć w tych słowach siebie. Także spotkanie w Krakowie wymaga od nas nieustannego powrotu do słów papieża Franciszka. Wszyscy wiemy, że zachęcił nas do wstania z kanapy, ale… co jeszcze?
Przeczytaj również
Po drugie: wejście w kontekst ŚDM. Był Kraków, i co dalej? W międzyczasie odbyło się przecież spotkanie młodych w Panamie, a obecnie trwają przygotowania do kolejnego, w Lizbonie. Ale ŚDM to też coroczne spotkania diecezjalne, które są owocem całorocznej formacji i modlitwy w ruchach i wspólnotach młodzieżowych, których mamy całe bogactwo. Raban, który ma powstawać w kontekście ŚDM, ma jeden główny cel – dawać energię, napełniać entuzjazmem i przypominać młodym, że oni także są Kościołem. I w końcu po trzecie – i najważniejsze. Jeśli chcemy dobrze przeżyć rocznicę, musimy zapytać siebie – co zrobić teraz, aby to swoje miejsce w Kościele odnaleźć i pomóc odnaleźć je młodszym od siebie. Może znowu wolontariat? Może wyjazd? A może wsparcie kogoś, kto podczas ŚDM może przeżyć coś pięknego? Konieczne jest nieustanne otwieranie się na to, co przed nami.
Światowe Dni Młodzieży w Krakowie to wiele historii zapisanych w sercach. Żadne liczby i statystyki nie opiszą tego, co Duch Święty zdziałał wtedy w tysiącach młodych ludzi, i jak to później owocowało w ich relacjach, rodzinach, wspólnotach. Wierząc, że działa wciąż, zróbmy co w naszej mocy, aby wspominanie roku 2016 nie zamknęło nas w przeszłości, ale przeciwnie – otworzyło na to, co możemy zrobić dzisiaj i jutro.