Nasze projekty

Kredkami do Nieba

O projekcie „Kredkami do Nieba” i o tym dlaczego warto wprowadzać dzieci w świat Słowa Bożego rozmawiamy z Dorotą Łoskot – Cichocką, pomysłodawczynią zajęć ewangelizacyjno-plastycznych dla dzieci i autorką interaktywnej książki na Wielki Post „Idziemy za Tobą”.

Reklama

Zacznijmy od początku, skąd się wzięło „Kredkami do nieba”?

Dorota Łoskot – Cichocka: Wszystko zaczęło się od tego, że w przedszkolu mojego syna dzieci nie miały religii. Początkowo chodziłam z tym tematem między dyrekcją, a parafią, aż nagle zadałam sobie pytanie dlaczego ja sama nie mam czegoś z tym zrobić? Nie wiedziałam kompletnie jak do tego podejść, bo nie jestem teologiem ani katechetą tylko plastykiem. I pewnie borykałabym się z tym jeszcze dłużej, gdyby nie Jan Paweł II. W maju 2011 roku pojechaliśmy całą rodziną na jego beatyfikację. I kiedy tak stałam w tłumie na Via della Conciliazione, nagle przyszedł mi do głowy pomysł. Cała koncepcja! Że osią spotkań z dziećmi mają być niedzielne Ewangelie, a moją rolą będzie przybliżanie im treści Słowa Bożego w sposób, który dobrze znam – dzięki sztuce. Myślę, że od tamtego dnia Jan Paweł II opiekuje się „Kredkami do nieba”.

Postawiłaś przed sobą bardzo trudne zadanie – wprowadzić dzieci w świat wcale nie łatwych tekstów Ewangelii.

Reklama

Na początku zastanawiałyśmy się („Kredki” współprowadzi ze mną moja przyjaciółka – Ania Moszyńska), w jaki sposób podejść do samego tekstu Ewangelii. Czy wybrać jakieś opowiadanie z Biblii dla dzieci, czy może całkowicie odejść od jej czytania i ograniczyć się do jednego zdania, albo wręcz słowa. Koniec końców postanowiłyśmy, że zaryzykujemy i zostawimy Ewangelię taką, jaką dzieci usłyszą w niedzielę. Bo przecież właśnie takie Słowo jest żywe i skuteczne.

Jak pomóc dzieciom zmierzyć się z tak trudnym zadaniem? Jak stworzyć atmosferę słuchania i przyjęcia Słowa Bożego?

Kiedy mamy zacząć czytać Ewangelię, gasimy światło. Już to samo nas wycisza. Potem zapalamy świecę przy ikonie Pana Jezusa i każde dziecko samo odpala od niej swoją świeczkę. A ogień – jak wiadomo – to dla dzieci wielka sprawa. Robimy to wszystko po to, żeby nasze dzieci wiedziały, że teraz będzie coś wyjątkowego, tajemniczego. Że tekst, który za chwilę usłyszą, zasługuje na szczególne warunki. Po przeczytaniu Ewangelii rozmawiamy o usłyszanym fragmencie. Zawsze pierwsze pytanie jest o autora Ewangelii. Zauważyłyśmy, że dzieci tak bardzo chcą usłyszeć imię ewangelisty, że skupienie, które w to wkładają często rozlewa się na całe czytane Słowo. To taki nasz sposób na przykucie uwagi.

Reklama

Czasem jednak Ewangelia jest tak trudna, tak wymagająca, że nawet my – dorośli mamy pewien kłopot z jej zrozumieniem.

Tak… Nie boimy się wtedy mówić o tym naszym dzieciom. Że my też tego nie rozumiemy, że dla nas to też jest jakaś tajemnica, w którą po prostu wierzymy. Czasem rodzice, którzy zaczynają u siebie w parafiach, albo w domach organizować „Kredki” dzielą się ze mną swoimi obawami. Boją się, że skoro nie mają wykształcenia teologicznego, nie powinni tłumaczyć Biblii swoim dzieciom. Ja sama się kiedyś nad tym zastanawiałam. Ale przecież każdy ochrzczony ma w sobie mądrość Ducha Świętego, aby czytać i rozważać Słowo Boże, a już w szczególności ze swoimi dziećmi. Jeżeli podczas sakramentu małżeństwa, a potem chrztu naszych dzieci, zobowiązaliśmy się do przekazania im wiary to znaczy, że równocześnie otrzymaliśmy łaskę do wypełnienia tego zadania. Nie ma się czego bać.

Reklama

Wasze zajęcia plastyczne rzadko polegają na zilustrowaniu samej sceny z Ewangelii. Zwykle odnosicie tekst do konkretnych wydarzeń z życia. Czy podczas tych kilku lat trwania Waszych zajęć były takie momenty, w których byłaś świadkiem jak Słowo dotykało konkretnych dzieci?

Pamiętam szczególnie pewnego chłopca, któremu umarł tata. Na zajęciach mówiliśmy o tym, że każdy bierze swój krzyż. Dzieci lepiły z plasteliny duży krzyż z pustą przestrzenią w środku. Tam miały narysować swoje trudne sytuacje. I większość rysowała np. niemiłą koleżankę ze szkoły, albo brata, który bije. A tamten chłopiec namalował tatę rzucającego do niego piłkę. Podczas mini wernisażu, który zawsze następuje po zajęciach, oglądałam z nim tę pracę i zapytałam dlaczego siebie namalował bez rąk. A on odpowiedział: „Bo ja już nie złapię tej piłki”. 

Bardzo poruszająca historia…Wasz projekt zatacza coraz szersze kręgi. Na podstawie Waszych materiałów pracują grupy nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Powstały książki z niedzielnymi Ewangeliami na każdy rok liturgiczny, książka o Adwencie, teraz o Wielkim Poście. Spodziewałaś się tego wszystkiego?

Skąd! Ja tylko chciałam, żeby w przedszkolu była dalej religia (śmiech).

Porozmawiajmy teraz o samej książce „Idziemy za Tobą”. Chociaż mam wrażenie, że nazywanie jej książką to zbyt mało. Wszystko tu jest tak precyzyjnie przemyślane, dopracowane. Jak długo powstawała sama koncepcja książki?

Bardzo długo. Dziesięć lat temu współtworzyłam – jako ilustrator – książkę na Adwent pt. „Wszyscy na Ciebie czekamy”. Od tamtego czasu, raz na jakiś czas, w rozmowach ze znajomymi rodzicami powracał temat książki, która pomogłaby dzieciom przeżyć Wielki Post. Doświadczyć go pełniej, nie tylko ograniczając go do piątkowej Drogi Krzyżowej. Skoro dla nas – dorosłych –Wielki Post ma być czasem przemiany, to dlaczego nie ma być to też czas głębszej refleksji dla naszych dzieci? Stąd pomysł, aby stworzyć książkę – wędrówkę przez Wielki Post. Treść książki skupiona jest wokół planszy, która przedstawia pustynię. Cały Post, aż do Niedzieli Miłosierdzia Bożego, wędrujemy nią za Panem Jezusem. Codziennie dzieci przyklejają jeden element, który obrazuje czytany tekst.

Książka wprost zachwyca pięknymi ilustracjami, ale to, co mnie najbardziej w niej dotknęło to wyjątkowa „plastyczność” treści. Przez każde zdanie, którym komentujesz Ewangelię przebija Twoja wrażliwość jako artysty plastyka. Pełno tu zapachów, barw, ludzi i przedmiotów. Czytając kolejne opisy miałam coraz mocniejsze skojarzenia z medytacją ignacjańską…

No to mnie zdemaskowałaś. Medytacja ignacjańska jest od wielu lat dla mnie ważna. Wiem, że Słowo, aby stało się żywe, musi być przez nas smakowane i wyobrażane. Nauczyły mnie tego nasze „Kredki”. Moment, kiedy dzieci zaczynają tworzyć swoje rysunki, to tak naprawdę moment, w którym rozpoczyna się ich dziecięca medytacja Słowa. Sam ten proces powstawania pracy, zastanawiania się nad sandałami Pana Jezusa, nad chustką Maryi, nad tym czy osiołek na którym siedziała był brudny od kurzu, to przecież nic innego jak bycie w sercu Ewangelii, jak smakowanie jej zmysłami dokładnie tak, jak chciał św. Ignacy.

Książka o Wielkim Poście oznacza wprowadzenie dzieci w niełatwy temat Męki i Śmierci Pana Jezusa. Ale znajdziemy w Twoich tekstach więcej trudnych scen. Dotykasz w tych scenach dziecięcych lęków i konfrontujesz je z obecnością Chrystusa. Zdajesz się mówić wszystkim dzieciom czytającym twoją książkę: „Nie bójcie się! On naprawdę jest mocniejszy!”.

Jestem głęboko przekonana, że w dzieciach jest wszystko to, co jest w nas – dorosłych. Dzieci przeżywają lęki, obawy, chwile zwątpienia. Każdy rodzic usłyszał przecież od dziecka pytanie: „Mamusiu, tatusiu, a co będzie jak umrzesz?”. Nie bójmy się poruszać z dziećmi trudnych tematów. Nie po to, aby je straszyć, czy zniechęcać, ale aby wiedziały, że nie są w tych sytuacjach same. A przede wszystkim po to, aby im pokazać, że mogą ze swoim strachem, bólem przyjść do Pana Jezusa. Że On jest ratunkiem. Bo wobec Jego mocy blednie każdy strach, przed Nim ucieka każdy zły duch.

Wojciech Widłak (autor „Pana Kuleczki”) napisał o Twojej książce, że są w niej treści, z którymi także my – dorośli możemy się mierzyć. Kiedy czytałam w niej zdania typu: „Nie chodzi o to, czy jesteśmy porządni. Chodzi o to, czy jesteśmy podobni do Ojca” zdałam sobie sprawę, że przekaz wiary jest nie tylko darem dla naszych dzieci, ale też dla nas – dorosłych. Zmusza nas do czystego i prostego spojrzenia na Ewangelię. Jak wzbogaca Twoją wiarę praca z dziećmi?

Dzięki dzieciom moja wiara odżywa. Pamiętam jak kiedyś opowiadałam mojej kilkuletniej córeczce o Maryi, której nikt nie chciał przyjąć w Betlejem. Opowiadałam o dużym brzuchu, o bólu, o zmartwieniu Józefa i nagle ta moja kilkuletnia córeczka rozpłakała się. Była poruszona losem Matki Bożej. Wprost nie mieściło jej się w głowie, jak można było nie pomóc Maryi! Pomyślałam sobie wtedy, że ja nigdy tak nie spojrzałam na tę scenę. Tak dobrze ją znam, że nie robi już na mnie wielkiego wrażenia, i tylko dzięki temu, że opowiedziałam ją mojej córce, mogłam ją przeżyć jeszcze raz. Zobaczyłam ją tak, jak powinna zostać zobaczona – prostym spojrzeniem dziecka.

Wasze książki, projekt „Kredkami do nieba” to zaproszenie rodziców do przekazywania wiary swoim dzieciom w bardzo wyjątkowym kontekście – kontekście Słowa Bożego. Dlaczego warto uczyć nawet małe dzieci obcowania z żywym Słowem?

Św. Paweł w Hymnie o miłości pisał, że teraz widzimy niejasno, jakby w zwierciadle. Nasze życie w pewnym sensie jest kroczeniem „ciemną doliną” a Słowo – tak jak jest napisane w psalmie – jest lampą dla naszych stóp. Ono rozświetla nasze życiowe ciemności. Jestem przekonana, że nawet małe dzieci mogą odkryć Kim jest dla nich Pan Jezus właśnie dzięki Słowu. Zaczynając pracę nad książką na Wielki Post myślałam właśnie o tym, żeby przedstawić obraz Boga, który jest dobrem, miłością, światłem. Żeby dzieci same chciały do Niego pobiec.

Rozmawiała Anna Hazuka
fot. kredkamidonieba.com

Idziemy za Tobą
przez Wielki Post do Zmartwychwstania

Dorota Łoskot-Cichocka
Marek Kita

Wydawnictwo Sykomora 2019

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę