Ogołocić Kościół
Wizyta Ojca Świętego w Asyżu od miesięcy budziła ogromne zainteresowanie. I to nie tylko dlatego, że jest on pierwszym papieżem w historii, który przyjął imię Franciszek, czy też, że nigdy w życiu nie był w tym mieście. Chodziło głównie o to, jaki kierunek budowania Kościoła ubogiego i dla ubogich wskaże.
Zanim o papieskim wezwaniu do ogołocenia Kościoła, wcześniej dwa słowa o miejscu, w którym je wypowiedział. Jest ono niemniej wymowne i symboliczne. Choć Asyż jest jednym z włoskich miast, do których najczęściej pielgrzymują papieże (w sumie 19), to Franciszek jest pierwszym w historii, który odwiedził w nim tzw. salę obnażenia z szat. To właśnie w tym miejscu przyszły Święty rozebrał się do naga i oddał swe ubrania ojcu. Franciszek wyrzekając się w ten radykalny sposób wszelkich dóbr doczesnych, w nie mniej radykalny sposób zaczął żyć Ewangelią i odbudowywać Kościół, o co prosił go sam Jezus. Warto dodać, że w czasie II wojny światowej właśnie w tej sali miejscowy biskup ukrywał Żydów. Jedna z kobiet, która dzięki temu przeżyła holokaust, obecna była na dzisiejszym spotkaniu.
Na świadków swego wystąpienia o konieczności wyrzeczeń, Papież Franciszek wybrał nie możnych tego świata czy bogaczy, którzy mieliby z czego rezygnować, ale ludzi ubogich, na co dzień wspieranych przez diecezjalną Caritas. Było wśród nich wielu emigrantów, ludzi bezrobotnych, ojców rodzin stojących przed nieustannym dylematem, czym nakarmić swe dzieci. To swoiste przestawienie akcentów w wymowny sposób pokazało, do czego prowadzi duch świata, stojący w jawnej sprzeczności z Ewangelią.
Przeczytaj również
„Wielu z was zostało ogołoconych przez ten drapieżny świat, który nie zapewnia pracy, nie pomaga; świat, którego nie obchodzą umierające z głodu dzieci i to, że tak wiele rodzin odzieranych jest z ich godności; świat, którego nie obchodzi fakt, że ludzie muszą uciekać przed niewolnictwem, głodem, przemocą, wojnami. Szukając wolności muszą uciekać i niestety zbyt często znajdują śmierć, jak to miało wczoraj (tj. 3 października 2013 roku) miejsce na Lampedusie”.
Tragedia przy brzegach włoskiej wyspy, która kosztowała życie ponad 100 afrykańskich uchodźców (w tym maleńkich dzieci i kobiet w ciąży), a 250 uznano za zaginionych, położyła się cieniem na papieskiej wizycie. Przypadające dziś wspomnienie św. Franciszka, patrona Italii, miało być dniem radości, a stało się, jak powiedział Papież, dniem płaczu. W geście solidarności z ofiarami, w całych Włoszech ogłoszono żałobę narodową. Nawiązywał do tego Papież, apelując o większą solidarność. Niestety było to smutne echo jego własnych słów, wypowiedzianych w czasie lipcowej wizyty na tej wyspie.
Franciszek apelował wówczas, by przeciwstawić się globalizacji obojętności i nie pozostawiać uchodźców na pastwę handlarzy ludźmi, ale realnie im pomóc. Dziś Papież przypomniał, że do takich i podobnych tragedii prowadzi „duch świata”.
Ojciec Święty nie przeczytał przygotowanego wystąpienia (jego treść została jednak opublikowana), tylko improwizował. Zaczął od ironicznej uwagi pod adresem prasy, która w ostatnim czasie fantazjowała na temat tego, w jaki sposób w Asyżu „rozbierze Kościół, biskupów, kardynałów i samego siebie”.
Franciszek wskazał, że wizyta w mieście św. Franciszka jest doskonałą okazją do tego, by mówić o ogołoceniu Kościoła. Jednak, jak zaznaczył, najpierw trzeba starać się zrozumieć to, co mediom umyka, czyli istotę Kościoła.
„Kościół to my wszyscy, począwszy od pierwszego ochrzczonego. Wszyscy jesteśmy Kościołem i wszyscy musimy podążać drogą Jezusa, który wyrzekł się wszystkiego, stał się sługą, aż po krzyż. Jeśli chcemy być chrześcijanami nie ma innej drogi. Nie ma, jak to mawiają niektórzy, «chrześcijaństwa bardziej ludzkiego», bez krzyża i Chrystusa. Jeśli tak będziemy żyli, staniemy się chrześcijanami z cukierni, pięknymi jak tort i nic więcej. Kościół musi się wyrzec niebezpieczeństwa światowości. Chrześcijanin nie może żyć duchem świata; światowość prowadzi nas do próżności, despotyzmu, pychy. W mediach często się mówi, że Kościół to księża, siostry zakonne, biskupi, kardynałowie, papież. Wszyscy musimy się wyrzec światowości, która stoi w sprzeczności z Błogosławieństwami. Nie można służyć dwóm panom, Bogu i pieniądzom. Chrześcijanin podążający za duchem świata jest samobójcą. Światowość zabija ducha, ludzi i Kościół. Prośmy o tę łaskę dla wszystkich chrześcijan, by Pan dał nam odwagę wyrzeczenia się, nie kilku euro, ale ducha tego świata, który jest trądem, rakiem współczesnych społeczeństw, wrogiem Jezusa”.
Wymownym momentem pielgrzymki do miasta Biedaczyny z Asyżu był też papieski obiad. Podczas gdy towarzyszące mu osoby zjadły go z franciszkanami w klasztorze, Papież pojechał do jadłodajni dla ubogich i z nimi zasiadł przy jednym stole. Ktoś może powiedzieć: gest na pokaz. Jeden z rumuńskich bezdomnych, który codziennie korzysta z diecezjalnej stołówki wyznał: „rozmawiał ze mną jak z człowiekiem, nie czułem się gorszy jak wówczas, gdy ludzie nie patrząc na mnie rzucają mi kilka euro”. To jest prawdziwa rewolucja Papieża Franciszka. Zacząć od siebie. Także to ogołacanie z ducha świata.