Nasze projekty
Cathopic/VIctor Rocha

Skandale w Kościele. „Prawdziwe tsunami przed nami, ale jesteśmy na nie gotowi”

Od dłuższego czasu – z różnym natężeniem – trwa w Polsce dyskusja na temat wykorzystywanie seksualnego przez niektórych duchownych. Temat obecny jest w mediach, pojawia się w rozmowach prywatnych, czasem dyskutują o nim politycy, biskupi w ostatnich kilku latach nie mieli chyba żadnego spotkania, na którym tematu by nie poruszano. Problem bowiem jest i chyba nikt – poza nielicznymi środowiskami, acz mającymi silne oddziaływanie społeczne - go nie neguje.

Reklama

Wydaje się, że debata na ten temat lada moment będzie jeszcze głośniejsza. Z jednej strony media coraz częściej ujawniają gorszące fakty z przeszłości i pokazują, że sprawcy krzywd nigdy nie zostali należycie przez Kościół ukarani. Z drugiej coraz częściej badane są ewentualne zaniedbania biskupów przy wyjaśnianiu tych spraw – ostatnio dwóch hierarchów obłożono z tego powodu sankcjami, ale trwają jeszcze postepowania w odniesieniu do co najmniej 8-10.

Z kolejnej zaś większej odwagi do ujawniania swoich krzywd nabierają pokrzywdzeni. Wpływ na to ma wiele czynników: nagłaśnianie przypadków przez media; fakt, że przestępcy odpowiadają przed sądami; że są także karani w Kościele, że dla pokrzywdzonych stworzono w Kościele dość spójny system zgłaszania i pomocy.

„Oswajamy się z odpowiedzialnością biskupów”

Zaczęło się dziać coś, co jeszcze dziesięć lat temu było właściwie nie do pomyślenia. I o ile jeszcze do niedawna byliśmy jako społeczeństwo na etapie wypierania problemu – mówiliśmy, że to nas nie dotyczy, że takie rzeczy to może gdzieś na Zachodzie, ale na pewno nie u nas – to dość szybko przeszliśmy do etapu legitymizacji problemu i jego akceptacji. Oswajamy się wciąż z kwestiami odpowiedzialności biskupów, ale to raczej kłopot samej hierarchii niż tzw. szarych wiernych.

Reklama

W niektórych środowiskach – o czym delikatnie wspomniałem na początku – daje się zauważyć pewne zachowania opozycyjne i bagatelizację problemu. Jako przyczynę tego stanu rzeczy można byłoby wskazać pewien „przesyt” tematyką wykorzystania seksualnego, bo przecież nie ma tygodnia, by media nie podjęły tematu – stąd próba bagatelizacji i wskazywania, że problem istnieje nie tylko w Kościele, ale wszyscy tylko Kościołem się zajmują.

Zasygnalizowane tu procesy obserwowano przed laty na Zachodzie. Mniej więcej tak wyglądało to w USA, Irlandii, Australii. Podobne procesy obserwowano także u naszego zachodniego sąsiada – w Niemczech. I choć tamtejszy Kościół już w 2010 roku miał opracowany system prewencji i zgłoszeń, to jednak prawdziwe tsunami nadeszło wiele lat później. Fala ujawnień na dużą skalę spowodowała, że część diecezji zaczęła zlecać tworzenie kancelariom prawnym raportów na temat skali wykorzystywania i proces ten ciągle trwa.

„Weszliśmy w początkowy etap tsunami”

Analiza danych jakie powoli zaczynają pojawiać się w Kościele nad Wisłą każe postawić tezę, że weszliśmy w pewien – wydaje się początkowy – etap tsunami.

Reklama

W marcu 2019 roku Konferencja Episkopatu Polski zaprezentowała wyniki kwerendy przeprowadzonej w archiwach diecezjalnych i zakonnych. Wnikało z niej, że od 1990 roku do połowy 2018 w instytucjach kościelnych ujawniono 382 przypadki wykorzystania seksualnego 661 osób.

Tymczasem z opublikowanego w marcu 2021 roku raportu Biura Delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży („Ochrona małoletnich i pomoc pokrzywdzonym wykorzystaniem seksualnym w Kościele w Polsce”) wynika,  że w latach 2019-2020 przyjęto ponad 200 zgłoszeń osób skrzywdzonych w przeszłości (obecnie dorosłych), ponad 30 zgłoszeń przypadków wykorzystania dziejących się obecnie, w ponad 30 przypadkach zgłoszenia dotyczyły pokrzywdzonych w sytuacji bezbronności lub zależności, a delegaci mieli kontakt z ponad 270 osobami pokrzywdzonymi. I są to dane niepełne, bo jak podkreślono w raporcie specjalną ankietę na ten temat – do momentu przekazania go do publikacji – odesłało do biura 70 proc. delegatów diecezjalnych i zakonnych.

„Sensacja oddaje pola rzetelności”

Porównując te dwa zestawienia gołym okiem widać, że liczba zgłaszanych przypadków idzie mocno w górę. A zatem fala wzbiera. Widać ponad to, że zdecydowana większość spraw dotyczy przeszłości – co oznacza, że osoby pokrzywdzone dopiero teraz „przepracowały” w sobie ten temat i zdecydowały go zgłosić, niektóre motywowane szumem medialnym, inne w poszukiwaniu sprawiedliwości. I ten proces będzie trwał – trudno jednak powiedzieć jak długo.

Reklama

Na koniec słowo o jakości naszej debaty. Obserwuję ją bowiem – i czynnie w niej uczestniczę – od lat. Ogromną rolę, co zrozumiałe, odgrywają w niej emocje. Z jednej strony osób pokrzywdzonych, z drugiej także zgorszonych. Emocji nie da się wyeliminować i są one potrzebne. Ale sensacja – z jaką mieliśmy do czynienia – jeszcze kilka lat temu powoli oddaje pola rzetelności. I choć ciągle trzeba tłumaczyć różnice występujące między prawem kościelnym, a prawem państwowym, to jednak dokonał się w tej dziedzinie znaczący postęp. Podobnie zresztą jak w kwestii kontaktów instytucji kościelnych z mediami. Przypadki uciekania, robienia uników, bagatelizacji problemu zdarzają się coraz rzadziej. I choć – raz jeszcze podkreślę – prawdziwe tsunami przed nami, to wydaje się, że jesteśmy gotowi lub prawie gotowi do przyjęcia fali kulminacyjnej. 

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę