
Kalendarz serialożercy
Wprawdzie nowy rok rozpoczyna się 1 stycznia, ale większość z nas funkcjonuje według kalendarza szkolnego, a rosnąca w siłę grupa serialożerców żyje w trybie premierowym wyznaczonym przez stacje telewizyjne. Jeśli słowo „serial” kojarzy się wam z Joan Collins obwieszoną precjozami, dziesiątą żoną Ridge’a Forrestera czy dramatyczną śmiercią w kartonach to, jak mawiają Anglicy, "the best is yet to come".
Nastał czas, że masowo postanawiamy zrezygnować z kablówki i zasiadamy do oglądania serialu w sieci. Taki paradoks współczesnego widza – rezygnujesz z regularnej telewizji, a oglądasz więcej niż przez ostatnich 15 lat.
Kultowe seriale powinny mieć obowiązkowe ostrzeżenia jak na paczkach papierosów – to produkt silnie uzależniający. Obejrzysz jeden odcinek i nie wiadomo kiedy będziesz w połowie trzeciego sezonu i zaczniesz planować wakacje w taki sposób, aby nie przegapić premiery kolejnego odcinka. I zapragniesz więcej. Miesiące w twoim kalendarzu zaczną się zamieniać w tytuły, a ty odczujesz na własnej skórze jak bardzo subiektywnie odczuwamy upływ czasu. Jak to jest możliwe, że oczekiwanie na kolejny sezon ciągnie się jak zima w Westeros, a gdy nadejdzie upragniony moment premiery dziesięć odcinków mija niczym lato nad polskim morzem?
Przeczytaj również
Każda perfekcyjna pani domu wie, że dobra organizacja to podstawa, należy zatem w konstruowaniu swojego serialowego kalendarium zastosować odpowiednią metodologię. Seriale możesz oglądać na trzy sposoby:
-
Metoda uczniowska czyli plan lekcji – czekasz grzecznie przez cały tydzień, TEGO dnia od rana stopniowo zaczynasz tracić manicure, w pracy symulujesz grypę żołądkową i pędzisz do domu deklasując wyścigowe babcie w MPK, a dzieciakom wręczasz fundusze na pizzę.
Minusy:
– Może się zdarzyć, że premiery nowych odcinków ukochanych seriali będą przypadały na tę samą godzinę, tego samego dnia, a przecież multitasking ma swoje granice i nie da się oglądać „Czasu honoru” i „Przepisu na życie” jednocześnie.
– Istnieje duże prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że wkręcisz się w więcej niż jeden serial i w pracy nabiorą podejrzeń co do twoich problemów gastrycznych. Uważaj, wrzesień jest miesiącem podwyższonego ryzyka i królów torrentów: „Homeland”, „Synowie anarchii 6”, „Zakazane imperium 4”.
– Dzieciaki zaczną mieć problemy żołądkowe od nadmiaru pizzy.
-
Metoda hurtowa – czekasz na zakończenie całego sezonu, zamykasz oczy i uszy na spojlery w mediach społecznościowych, na wszelki wypadek rezygnujesz z życia towarzyskiego (włączywszy w to MPK, nie chcesz ryzykować natknięcia się grupę znajomych dyskutujących ostatni odcinek), zaczynasz przypominać Jakuba Gierszała w „Sali samobójców”. TEGO dnia bierzesz urlop i oglądasz cały sezon hurtem.
Minusy:
– Twoje życie w krótkim czasie może stracić sens (szczególnie jeśli zaczniesz oglądać „Grę o tron”).
– Apetyt rośnie w miarę oglądania, a na sezon 2013/2014 przewidzianych jest tak wiele premierowych odcinków, że pewnie musiałbyś poświęcić na nie jakieś 150 dni (bez jedzenia i spania). Poza tym, chyba nie masz tyle urlopu.
– Rodzina może zacząć zgłaszać pretensje w kwestiach komunikacyjnych – możliwe, że dzieciaki zechcą, od czasu do czasu, zamienić z tobą zdanie (chyba, że popadną w uzależnienie razem z tobą).
-
Metoda eliminacyjna – wymagająca niezłomności, hartu ducha i opierania się serialowym pokusom. Może stanowić połączenie metody nr 1 i 2. Polega na ograniczeniu ilości oglądanych produkcji i jeśli uda ci wdrożyć ją w życie – gratulacje, jesteś niezłomny jak Ned Stark.
Co oglądać i nie zwariować?
Oto subiektywna lista przebojów nadchodzącego sezonu: „Homeland”, „Sons of Anarchy”, „House of Cards”, „Zakazane imperium”, „Sherlock”, „Breaking Bad”, „W garniturach”.
Strategia na najbliższe miesiące?
Przetrwać do marca. Oby do wiosny – Winter is coming.
A potem?
Zobaczymy, życie dzieli się na to przed „Grą o tron” i po niej. Są takie odcinki, które zmieniają wszystko. Możliwe, że George Martin daruje życie ulubionym bohaterom, dzięki temu nie popadniemy w depresję i mniej więcej od maja będziemy snuć plany dotyczące kolejnych serialowych perełek albo udamy się na wakacyjny odwyk w leśną głuszę.