Nasze projekty
Reklama
Fot. Materiały Wydawnictwa Edycja Św. Pawła

Relacja, która nie daje dorosnąć. Jak odciąć pępowinę od rodziców bez poczucia winy?

Czy można być dorosłym i wciąż podświadomie nieść niechciany ciężar przeżyć z dzieciństwa? Niestety – tak. Agata Rusak, psycholog, wyjaśnia jak z szacunkiem zamknąć przeszłość i żyć naprawdę swoim życiem.

Książka Agaty Rusak “Zaplątani w pępowinę” to uwalniająca podróż przez rodzinne relacje. Autorka – psycholog i psychoterapeuta, superwizor Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich, ukazuje z różnych perspektyw temat nieprzeciętej “psychicznej pępowiny”.

Książka ułatwia zweryfikowanie relacji z rodzicami, począwszy od dzieciństwa aż do teraz. Może też pomóc tym, którzy patrząc na to, jak wychowywali swoje dzieci – przeżywają ogromne poczucie winy, widzą i wiedzą o wiele więcej niż kiedyś, bywają przerażeni tym, że skrzywdzili swoje dzieci, nie umieją sobie wybaczyć i siebie potępiają.

Jak radzić sobie z trudnymi relacjami z rodzicami? Jak pomóc tej relacji? W rozmowie wyjaśnia Agata Rusak:

Reklama

Jak rozpoznać, że wciąż jesteśmy emocjonalnie uwikłani w relację z rodzicami i co z tym zrobić?  

Agata Rusak: Każdy dorosły człowiek może w którymś momencie zauważyć, że to, co wiąże go z własnymi rodzicami, jest jakimś większym balastem niż szczęściem. I dobrze jest się temu przyjrzeć, dobrze jest to rozeznać, przegadać z kimś. Co to znaczy, że czuję na przykład się winny czy winna, jeśli realizuję jakieś swoje plany, a z tyłu głowy mam poczucie, że powinnam być wtedy w domu rodzinnym, powinnam tam pojechać, powinnam częściej dzwonić, powinienem częściej pomagać. Jest to do przyjrzenia się, bo oczywiście, że może to być tak, że naprawdę te kontakty są zbyt rzadkie i jak byśmy tych kontaktów nie pielęgnowali, to czujemy się winni, że odeszliśmy z domu.

To jest jeden z takich sygnałów niezdrowego uwiązania, niepozwolenia sobie na odejście. Rodzice nie muszą nawet tego mówić, chociaż czasem mówią niestety dość brutalnie, ale nie muszą – to dzieje się gdzieś w środku, w naszych głowach. To jest jeden z takich sygnałów tej niezdrowej, nieodciętej pępowiny. Innym przeciwnym sygnałem jest to, że nie mam chęci i ochoty na spotkanie z rodzicami, że odrzucam ich, że ich nie lubię, że nimi czasem nawet gardzę, że ich lekceważę, że nie bronię ich dobrego imienia, że tak naprawdę ja nie traktuję ich na równi, podmiotowo. To jest taki sygnał, który mówi, że to ja jeszcze tego wewnętrznego konfliktu, tego przywiązania, nie rozstrzygnęłam w sposób wolny.

Reklama

Jak dzieciństwo i wychowanie wpływają na nasze dorosłe życie i relacje z innymi ludźmi?

Wychodząc z domu rodzinnego, niezależnie czy mamy lat 17, czy 25, czy jeszcze więcej, zawsze zabieramy ze sobą pewne wiano. Ono jest tak nieświadomie spakowane przez rodzinę pochodzenia. Zabieramy parę walizek ze sobą, zabieramy ze sobą przekonania rodzinne, zabieramy ze sobą sposób, w jaki kształtowane były więzi, relacje, jaka była atmosfera w domu, jak się traktowali nawzajem mężczyźni i kobiety, jak traktowano dzieci, jak traktowano obcych ludzi. Ten świat przekonań, świat tych odniesień, tych postaw do innych, świat realizowanych wartości, wchłanialiśmy jak gąbka, nawet o tym nie wiedząc. Wychodzimy do własnych nowych rodzin, do własnych środowisk, nie wiedząc, że dokładnie to wnosimy, dopiero się dziwimy później, że inni ludzie mają inaczej. Bardzo dobrze jest poznać to, z czym wyszliśmy z domu, jaki model mężczyzny i kobiety, jaki model miłości, jakie priorytety, jakie “przykazania” są najważniejsze dla nas. Potrzebujemy tego remanentu, potrzebujemy najpierw to zobaczyć, obejrzeć, a potem przepakować te walizki. Zdecydować, co biorę, co zostawiam, bo wiele rzeczy biorę i chcę wziąć, chcę powielić, ale wiele chcę zostawić i zrobić coś po nowemu. To jest szalenie ważne, szczególnie po to, żeby móc bardziej adekwatnie budować moje dojrzałe relacje.

dalsza część tekstu pod filmem

Reklama

Co oznacza prawdziwa dorosłość i jak zbudować zdrową niezależność od rodziców?

“Stanie na własnych nogach” to jest taka dość mocna świadomość tego, co jest dla mnie ważne i nieważne, jakie cele krótkoterminowe i długoterminowe sobie stawiam, jaki sens nadaję mojemu życiu. To co lubię, a czego nie lubię, co mi się podoba, a co mi się nie podoba, to już takie drobniejsze rzeczy. Ważna jest konstrukcja tego mojego świata, który ja przyjmuję jako zasadę mojego życia, z tym chcę wchodzić, z tym chcę się rozwijać, pracować, budować relacje, pomagać, dawać i brać. Ta konstrukcja tego stania na własnych nogach jest absolutnie fundamentalna, żeby moje decyzje były dojrzałe, żeby nie były potem zakwestionowane ani przeze mnie, ani przez nikogo, żebym nie musiała, czy nie musiał się zastanawiać, czy ja jestem sobą, czy nie jestem sobą. Żebym nie musiała przybierać jakichś masek, jakiejś sztuczności, żeby człowiek mógł być wierny sobie. I co jakiś czas robić remanent tego, co jakiś czas przyglądać się i mówić sobie “tutaj trochę skręcę w prawo, a tutaj troszeczkę zwolnię, a tu, a to już nie jest moje, tu chcę być wierny sobie”. I to “stanie na własnych nogach” uzgadniane z różnymi ludźmi, nie po to, żeby dać się przekonać, ale trochę zgodnie z tym co w Biblii jest napisane – “Szukaj rady u każdego mądrego”, aby dostawać, czerpać, prosić, pytać, szukać i nie ustawać w tym budowaniu siebie, czerpiąc z różnych mądrych źródeł. Często tymi mądrymi źródłami są rodzice czy dziadkowie, nie we wszystkim, ale właśnie w tym fragmencie, który może mi pomóc.

Jak dbać o relację z rodzicami w dorosłym życiu, nie tracąc przy tym siebie?

Kiedy jesteśmy dorośli, a nasi rodzice jeszcze żyją, chociaż z roku na rok słabną, być może stają się coraz bardziej samotni, być może tracą swoich współmałżonków, chorują, umierają – to ta relacja między nami też będzie się zmieniać, będzie wymagała nowej jakości. Kiedy ja zrobię w sobie taki remanent przeszłości, kiedy przejdę przez to, że zobaczę, za co jestem wdzięczny, a co mam do przebaczenia to mogę na bieżąco, “stając na własnych nogach”, budować te relacje w dobrej komunikacji. Możemy służyć sobie nawzajem, jednocześnie szanując te nasze działki, te nasze święte ziemie wokół nas. Przyglądać się, czy ja, jako dorosłe dziecko nie wchodzę do domu rodziców, mówiąc “ a czemu tutaj to stoi, a tu trzeba zmienić, a po co takie firanki?”, skoro sama nie chcę, żeby oni mi to komunikowali w moim mieszkaniu? Uczymy się tego wzajemnego szacunku, uczymy się uważności na nowy etap życia starzejących się i chorujących rodziców, poznajemy te nowe potrzeby, czasami zmieniamy swoje plany – ale już nie dlatego, że musimy, tylko dlatego, że chcemy, bo kochamy.

Jak relacje z rodzeństwem kształtują naszą tożsamość i postawy w dorosłym życiu?

Relacje między rodzeństwem są bardzo rzadko poruszanym tematem, a jest on bardzo ciekawy, bardzo ważny wydaje mi się i bardzo czasami bolesny. Można powiedzieć, piętro rodziców i piętro dzieci to są dwa różne piętra. Kiedy rodzice odchodzą, umierają, ale nawet wcześniej, kiedy tracimy ich z tego bezpośredniego pola widzenia, rodzeństwo się też często rozjeżdża, każdy ma swoje życie, ale jesteśmy wciąż na tym samym piętrze. Kiedy rodzice już zupełnie odejdą, to pozostajemy jedyną rodziną dla siebie. Tak naprawdę jest szalenie ważne, na ile my wkładamy uważność, wysiłek, serce i inicjatywę w to, żeby budować tę więź. My się znamy naprawdę “od małego”, znamy się w różnych sytuacjach i to, co w okresie dzieciństwa czy nastoletniości zostało zbudowane jako dobra więź jest ogromnym zasobem, ale to, co nie zostało zbudowane – naprawdę jest do naprawiania, naprawdę jest do zbliżania. Oczywiście obie strony muszą chcieć zobaczyć wartość tego i czasami się to udaje. Ktoś musi pierwszy zacząć, chcemy powiedzieć “słuchaj jesteś dla mnie ważny, wiem, że się różnimy, że mamy różne poglądy, różne życie, różne nastawienie, może różne priorytety, ale tak naprawdę tylko ty jesteś moją siostrą czy moim bratem”. Jest to ogromnie ważny temat i wydaje mi się, że warto się przyjrzeć nie tylko w tym kontekście tak zwanej sprawiedliwości, kto ile dostał po rodzicach, kto się ma ile opiekować, bez rozliczania, tylko zwracając uwagę bardziej na nasze potrzeby, na naszą więź i tęsknotę za tą bliskością, która gdzieś tam pod spodem łączy nas poprzez krew.

dalsza część tekstu pod filmem

Jak właściwie rozumieć przykazanie „Czcij ojca i matkę”, aby nie stało się ciężarem, ale dawało wolność?

Czwarte przykazanie, tak jak każde przykazanie, może być rozumiane jako przymus, obowiązek, coś z czego się trzeba rozliczyć i spowiadać, od czego się odruchowo nawet może ucieka, ale ono jest tak skonstruowane, że jako jedyne zawiera w sobie obietnice, że będzie ci się dobrze żyło, jeśli to przykazanie spełnisz. Co to znaczy? To jest bardzo niejasne dla nas w dzisiejszych czasach. Na pewno takie banalne stwierdzenie, że masz się słuchać mamusi i tatusia, ogromnie przeszkadza i oczywiście, że infantylizuje i nie przekonuje żadnego dorosłego do wagi tego przykazania. Czcić, czyli “kabet”, znaczy uznać wartość więzi za niezbywalną, jedyną. Uznać, że naprawdę mamy jedynych rodziców, nie mamy innych, że jesteśmy wszyscy logicznie powiązani, że od siebie wynikamy, że się o siebie nawzajem troszczymy, że rodzice troszczą się o dzieci, ale że dzieci mają troszczyć się o rodziców. Jedno z takich tłumaczeń tego przykazania brzmi: “nie trać rodziców z pola swojej uwagi”.

Jakie są pierwsze kroki do zbudowania zdrowej, dorosłej relacji z rodzicami?

Nawet, jeśli jakaś piękna więź miłosna między nami a naszymi rodzicami, z różnych powodów bywa mniej możliwa, to zawsze mogę mieć ich w uwadze, w moim myśleniu, w mojej modlitwie, w moim życzeniu im dobrze, w jakichś minimalnych nawet gestach. Chciałabym wszystkich nas zaprosić do tego, żebyśmy mieli nasze spojrzenie serca skierowane na to, że możemy zarówno kochać, jak i się rozwijać, że rozwój osobisty, wolność i autonomia nie są przeciwieństwem więzi rodzinnych, opiekowania się sobą i kochania.



Jak to się dzieje, że dorośli, z których większość ma przecież dobre intencje, by ich dzieci były szczęśliwe, potrafią je uwikłać w system własnych wyobrażeń, planów i ambicji? W ilu domach można usłyszeć słowa: „A mogłeś być kimś!”, „Jak mogłaś nam to zrobić?!”. Sięgnij po ten wyjątkowy poradnik i odkryj odpowiedź na powyższe pytania.
KUP KSIĄŻKĘ>>>

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Zatrudnij nas - StacjaKreacja