Andrzej Duda został ponownie wybrany prezydentem Najjaśniejszej. Podzieleni niemal na pół wyborcy – gdyż przewaga zwolenników dotychczasowej głowy państwa to ok. 400 tys. osób – ucieszyli się, odetchnęli z ulgą lub są rozczarowani i rozgoryczeni.
A ja, laik i nie-specjalista, jedynie zwykły obserwator życia politycznego, wyborca urzędującego Prezydenta, słów kilka chcę skierować do tych, którzy się cieszą i przestrzec: zanim zaczniemy się cieszyć, musimy zdać sobie sprawę, że to bardzo trudne zwycięstwo. Gdyż jeśli nie nastąpi po nim mobilizacja i zmiana myślenia o wielu sprawach, szybko może okazać się, że nie uchroni nas przed klęską, nie tylko polityczną.
Z czego należy się cieszyć i za co Bogu dziękować? – Za to, że mimo wszystko większość wyborców opowiedziało się za utrzymaniem stabilnego układu politycznego w trudnych czasach, w dobie pandemii i nadciągającego kryzysu gospodarczego, bardzo trudnej i groźnej sytuacji międzynarodowej, o czym pisał prof. Zbigniew Stawrowski na portalu „Wszystko, co najważniejsze”.
Zanim zaczniemy się cieszyć, musimy zdać sobie sprawę, że to bardzo trudne zwycięstwo. Gdyż jeśli nie nastąpi po nim mobilizacja i zmiana myślenia o wielu sprawach, szybko może okazać się, że nie uchroni nas przed klęską, nie tylko polityczną.
Opowiedziała się także ta krucha większość za pozostaniem w mateczniku naszej europejskiej cywilizacji, zbudowanej na fundamencie chrześcijaństwa, sprzeciwiając się ideologicznym pomysłom przebudowy świata przez nowe ideologie i rewolty, o czym mówił w kazaniu na Jasnej Górze abp Marek Jędraszewski 11 lipca, w czasie pielgrzymki Rodziny Radia Maryja.
Wynik tych wyborów to także szansa na zachowanie dotychczasowych programów socjalnych, na dostrzeganie i solidarność ze słabymi, mieszkańcami wsi i miasteczek, dowartościowanie ich, danie szansy na lepsze życie. A także zrealizowanie ważnych inwestycji, takich jak przekop Mierzei Wiślanej, budowy Via Carpatia, Centralnego Portu Lotniczego.
Przeczytaj również
To także prowadzenie takiej polityki historycznej, która pragnie wskazać należne Polsce miejsce w dziejach – bez uczenia rodaków pogardy dla siebie i bez lęku mówienia o kartach pięknych i godnych naśladowania.
To bardzo pobieżny katalog, ale możemy powiedzieć, że mamy się z czego cieszyć, gdyż prezydent Duda, w miarę swoich uprawnień, gwarantuje realizację tych projektów lub ich utrzymanie.
Ale nie cieszmy się za szybko. Owa ponad połowa wyborców, dzięki której dotychczasowy prezydent ma zagwarantowaną drugą kadencję, to osoby ponad pięćdziesięcioletnie i starsze i nawet nie ma szczególnego znaczenia, że mieszkają w przysłowiowych „małych ośrodkach”, ale istotne jest to, że są to przedstawiciele pokoleń, które odchodzą. A następcy, którzy mają osiemnaście lat i więcej, trzydzieści plus, wybierają konkurenta, człowieka o lewicowych poglądach, popierającego ruch LGBT, wypowiadającego gładkie komunały o „uśmiechniętej Polsce”, bez programu i wizji.
Znamienne były wiece w wieczór po wyborach – w Pułtusku prezydenta Andrzeja Dudy i warszawski – Rafała Trzaskowskiego i zderzenie dwóch obrazów – gorącej atmosfery i morza biało-czerwonych flag i chłodu, pozbawionego jakichkolwiek symboli wspólnoty w spotkaniu kandydata opozycji. Nie chcę nikogo martwić, ale ta Polska z narodowymi flagami odchodzi, a pozostaną ci młodzi, którzy odpływają coraz bardziej od fundamentu, od tego, co było kotwicą i opoką. I to jest ta najgroźniejsza prawda, którą ujawniają ostatnie wybory – młodzi Polacy dryfują ku lądom, pozbawionym identyfikacji i symboli, nie przeszkadza im knajackie hasło, wysuwane przez uważających się za elitę celebrytów, hasło bez jakiejkolwiek pozytywnej treści, nasączone wyłącznie pogardą.
Nie chcę nikogo martwić, ale ta Polska z narodowymi flagami odchodzi, a pozostaną ci młodzi, którzy odpływają coraz bardziej od fundamentu, od tego, co było kotwicą i opoką.
Dlaczego to robią? – To z pewnością temat do poważnych analiz socjologicznych, nie felieton laika, ale przecież łatwo zauważyć, że Polska także odpływa, wraz z młodym pokoleniem w stronę „nowego świata”, uosabianego przez kandydata opozycji. Czemu tak się dzieje? – Bez badań można wskazać, że to efekt słabości rodzin, edukacji, w dużym stopniu zdominowanej przez edukatorów o lewicowych poglądach, mediów, kultury masowej, a także… słabości i kryzysu Kościoła, który w zbyt wielu wypadkach zamienia się w klub towarzyski, bo traci gorliwość i pasję ewangelizacji, bo ucieka od krzyża.
Smutny to obraz, nie napawa nadzieją, bo instytucje, choćby i realizowały najlepsze programy, przegrają z umysłami obywateli. A to one, te umysły, są najważniejsze, gdyż wbrew temu, co twierdził klasyk marksizmu, to nie materialna baza jest najważniejsza, a serce i umysł człowieka oraz jego wybory i czyny. Zrozumieli to następcy Karola Marksa, dlatego dali sobie spokój z „bazą” i zajęli się, i robią to konsekwentnie od dziesięcioleci, umysłami mas. Niszcząc autorytet rodziny, nasączając edukację swoimi treściami, kulturę masową swoimi wizjami i przesłaniami. I te wybory powinny nam uzmysłowić, jak zaawansowane jest ich zwycięstwo, jak bardzo posunął się proces kulturowej podmiany, także w wychwalanej przez zachodnich konserwatystów Polsce. I powinny być dzwonkiem alarmowym dla wszystkich, przywiązanych do normalnego świata i być przestrogą, że kolejne wybory dostarczą władzę twórcom nowego świata, a będzie to świat chłodny i pozbawiony symboli, jakichkolwiek oznak wspólnoty. A to oznacza, że grozi nam utrata dotychczasowego domu, bezdomność duchowa i kulturowa. Ale największą katastrofą będzie zniszczenie rozumu, zerwanie z racjonalizmem, który stworzył naszą cywilizację, zaś jego efekty widzimy obserwując obalanie pomników, rewizję historii i dzieł sztuki, negowanie faktu bycia kobietą lub mężczyzną.
Największą katastrofą będzie zniszczenie rozumu, zerwanie z racjonalizmem, który stworzył naszą cywilizację, zaś jego efekty widzimy obserwując obalanie pomników, rewizję historii i dzieł sztuki, negowanie faktu bycia kobietą lub mężczyzną.
Tak więc można dziękować Bogu, a także cieszyć się ze zwycięstwa, ale bardzo umiarkowanie. Ale nie wolno też popadać w czarnowidztwo, bo nic nie jest zdeterminowane i wszystkie, nawet najpotężniejsze siły tego świata, mogą zostać odwrócone. Jak? – Odpowiadam jako laik i nie-specjalista. Sięgam pamięcią w przeszłość i przypominam sobie o bitwach, wygrywanych przez garstkę ludzi. Trzeba ich mieć, trzeba ich przygotować, to bardzo trudne ćwiczenie, przeznaczone dla osób, przekonanych, że normalny świat potrzebuje obrony, dobrego PR-u i opowieści, a także gotowości poświęcenia, wystawienie się na szyderę i zgody na krzyż.
Dlatego przestrzegam – nie ma się z czego za bardzo cieszyć, bo te wyniki to dzwonek alarmowy, który mówi nam, że to koniec żartów, jak powiedział klasyk. Wynik tych wygranych wyborów jest hasłem do mobilizacji i boju. A czasu jest bardzo niewiele.