Nasze projekty
Reklama
Fot. Freepik

Co podcina skrzydła polskiemu nauczycielowi?

Kim jesteś, nauczycielu? Dokąd zmierzasz? Co Cię ogranicza?

Szkoła to miejsce niezbędne dla każdego z nas. Jedni ją kochali, bo dawała szansę rozwoju, nawiązania przyjaźni, pierwszych miłości, wyjazdów na zielone szkoły z kolegami. Inni – nie cierpieli – bo trzeba było uczyć się pierwiastków, rozumieć „Wielką Improwizację” Adama Mickiewicza i jeść stołówkowe obiady.

Jednak być może najważniejszą powodem lubienia bądź nielubienia szkoły byli nauczyciele. Skąd to wiem? Sam byłem uczniem. Sam jestem czynnym zawodowo nauczycielem i z wieloma aspektami poruszanymi w mass mediach na temat belfrów się zgadzam.

ZOBACZ>>> Polska szkoła za 10 lat. Czy czeka nas radykalna transformacja?

Reklama

Nauczyciel. Kim jest?

Warto zacząć od kondycji stanu nauczycielskiego i autorytetu pedagoga zaglądając do źródeł prawa określającego polski system oświaty. W przepisach prawa oświatowego nauczyciela definiuje się jako  osobę wykwalifikowaną do nauczania i wychowania dzieci, młodzieży i dorosłych. Zadaniem nauczyciela jest kształcenie, wychowywanie i rozwijanie znajdujących się pod jego opieką uczniów. Czy jest to jednak tylko fikcja prawna? Przekonajmy się… co podcina skrzydła polskiemu nauczycielowi.

Ideały w pracy nauczyciela? To ostatni luksus 

Większość nauczycieli rozpoczynających pracę zakłada, że ich głównym zadaniem będzie wychowanie i wykształcenie młodego pokolenia. Ufa, że w szkole skupi się na przekazywaniu tej wiedzy, którą zdobyli na studiach. Część ma nadzieję, że spełni marzenie każdego z pedagogów, aby uczeń przerósł mistrza. Szybko jednak proza życia spycha ideały na dalszy plan. 

Pensum nauczyciela to 18 godzin lekcyjnych . Resztę 40-godzinnego etatu poświęca się na sprawy związane z przygotowaniem do lekcji, sprawdzaniem testów, doskonaleniem zawodowym, zapewnieniem bezpieczeństwa w czasie przerw międzylekcyjnych, prowadzeniem półkolonii oraz – o czym wiele osób niezwiązanych ze środowiskiem szkolnym nie zdaje sobie sprawy – na zorganizowanie zebrań z rodzicami, rad pedagogicznych i wycieczek dla uczniów. Tak więc, zaplanowanych zajęć jest tak wiele, że część musi być, siłą rzeczy zrobiona po macoszemu, zwłaszcza kiedy nauczyciel ma godziny ponadwymiarowe (czyli 18+), dorastające własne dzieci czy inne ponadstandardowe obowiązki względem najbliższych. 

Reklama

CZYTAJ>>> Idealni święci na rok szkolny. Znajdź swojego patrona

Awans zawodowy. Czy jest możliwy?

W zdrowym środowisku pracowniczym awans zawodowy mobilizuje i wytacza pewien tor, którym należy podążać, nie zbaczając zeń zbytnio. Pozwala to posiąść kolejne stopnie i związane z nimi tytuły, a co z kolei wpływa na wysokość miesięcznego wynagrodzenia. Tak powinno być i wśród nauczycieli. Niestety, tak nie jest

Postrzegany na samym początku jako tytuł dla wybranych nauczycieli “dyplomowany” stał się z biegiem lat powszechnie dostępny i realnie osiągalny dla każdego. Narodzinom idei ścieżek awansu zawodowego niewątpliwie towarzyszyła szczytna intencja prowadzenia kadr pedagogicznych ku mistrzostwu. Promowanie w zawodzie indywidualności i pasjonatów nie leżało jednak długo w sferze preferowanych wartości. 

Reklama

Zmuszono m.in. nauczycieli do robienia dodatkowych specjalności, wybiórczego doskonalenia zawodowego. Przyjęty sposób rozumowania awansu zawodowego nauczycieli zaprowadził ich samych w ślepą uliczkę. Pisząc krótko – wszyscy robią wszystko, są wieloprzedmiotowi, wszechstronni, wszechwiedzący, uniwersalni, często niestety bardzo płytko i powierzchownie, o czym świadczą nierzadko wypowiedzi wygłaszane przed komisją kwalifikacyjną. 

Co więcej, działają według podobnych czy identycznych scenariuszy. Dochodzą do pewnego pułapu, który na pewno nie jest mistrzostwem, ale na jakimś tam poziomie podstawowym są skuteczni. Z pewnością jednakowo efektowna ich praca nie jest, ale wymagania awansowe są w stanie spełnić.

SPRAWDŹ>>> Modlitwy na nowy rok szkolny

Autorytarni rodzice?

W polskim systemie oświaty nauczyciel jest osobą, która nie zawsze ma możliwość swobodnej pracy. Dzieje się tak ponieważ każdy pedagog przede wszystkim zobligowany jest do zrealizowania podstawy programowej z przedmiotu, którego naucza. Ponadto organ prowadzący szkołę przeważnie ustala minimalną ilość godzin na wprowadzenie konkretnych treści. 

Niestety związane jest to z ciągłym szukaniem oszczędności w naszym kraju, niekiedy wprowadzanych kosztem najmłodszych obywateli. Dodatkowo rodzice we współczesnej szkole próbują być zbyt autorytarni, niejako zapominając, iż nauczyciel to też człowiek mający rodzinę, własne zainteresowania, problemy i zmartwienia. Dlatego tak ważnym jest znalezienie porozumienia na linii nauczyciel – szkoła  – rodzic.

CZYTAJ>>> Biskupi apelują: „Rodzice zadbajcie o to, aby Wasze dzieci uczestniczyły w szkolnych lekcjach religii”

Nadzieja umiera ostatnia

Jak wynika z powyższych rozważań, kondycja polskiego stanu nauczycielskiego nie wygląda dobrze. Wiem, że narażę się na krytykę kolegów z zawodu, jednak nadal uważam, że bycie nauczycielem to nie praca, co powołanie. Tak, wiem, ideałami się rachunków nie opłaci. Niemniej jednak, nauczyciel, niezależnie od czasu, w którym przyszło mu egzystować, powinien postawić sobie pytanie o rolę, jaką pełni w wychowaniu kolejnego pokolenia.

Potrzeba stabilizacji w życiu nauczyciela, aby mógł on stawić czoła dylematom współczesnego świata. Posiadając silny wzorzec, naśladując autorytet nauczyciela, młodzież będzie łatwiej wziąć odpowiedzialnością siebie i za innych. W żadnym zawodzie człowiek nie ma tak wielkiego znaczenia, jak w zawodzie nauczyciela. Od Siłaczki i dr Tomasza Judyma nie uciekniemy. Nie możemy uciec…

Reklama

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Zatrudnij nas - StacjaKreacja