Dzisiaj po raz szósty obchodzony jest Światowy Dzień modlitwy i refleksji przeciwko handlowi ludźmi, ustanowiony we wspomnienie liturgiczne św. Józefiny Bakhity - świętej niewolnicy. Handel ludźmi stanowi wielki powód do wstydu, nie możemy się do niego przyzwyczaić - mówi s. Gabriella Bottani, zaangażowana w walkę z tym procederem.
„Modlitwa jest tym, co nas podtrzymuje, tym, co pomaga każdego dnia odnaleźć odwagę i nie oswoić się z banalnością zła” – uważa s. Gabriella Bottani, misjonarka kombonianka. Koordynuje ona z ramienia Międzynarodowej Unii Przełożonych Generalnych Zakonów Żeńskich projekt „Talitha Kum” przeciwko handlowi ludźmi, zapewniając opiekę osobom, które przeżyły tę tragedię w różnych częściach świata.
Głos w sprawie tego dramatycznego problemu zabrał dziś także papież Franciszek. „Jedynie razem możemy pokonać tę plagę i ochronić ofiary. Modlitwa jest siłą, która podtrzymuje nasze zaangażowanie” – napisało na Twitterze biuro prasowe Watykanu. Papież przypomniał też w tym kontekście św. Bakhitę, która większą część życia przeżyła w niewoli. „Święta Bakhita, patronka ofiar handlu ludźmi, doświadczyła bólu niewolnictwa oraz dała świadectwo wolności i radości w spotkaniu z Panem. Módlmy się, aby wszyscy mogli przeżywać tę radość i zerwać kajdany niewoli” – napisał Ojciec Święty.
Według szacunków na świecie obecnie wykorzystuje się aż 40 mln ludzi w charakterze niewolników. Aż 70 proc. stanowią kobiety, 20 proc. młodzi i dzieci. Wykorzystuje się ich seksualnie, zmusza do pracy lub na siłę wciela do wojska.
„Na poziomie globalnym, kontynentem najbardziej dotkniętym tym procederem jest Azja, a szczególnie jej część południowa i południowo-wschodnia. Chodzi o najbardziej zaludnioną część kontynentu – zauważa s. Bottani. Zauważa, że Afryka, szczególnie, część subsaharyjska jest pierwsza na liście, jeśli weźmie się pod uwagę liczbę ofiar na ogólną liczbę mieszkańców. – Odnoszę się do zjawiska handlu ludźmi, który niekoniecznie ma swoje odbicie potem, w Europie. To, co obserwujemy jako światowa sieć, to, że handel ludźmi ma przede wszystkim wymiar lokalny: osoby zostają werbowane, przenoszone i wykorzystywane na swoich terenach, w tym samym kraju, lub pokonując granice jako napływowi migranci – mówi s. Bottani.
Zjawisko handlu ludźmi sprzęga się i miesza z międzynarodowymi i lokalnymi ruchami migracyjnymi. Grupy migrantów, szczególnie wyrzuconych ze swoim ziem, pozbawionych dokumentów, znajdują się w bezpośrednim niebezpieczeństwie werbunku oraz wykorzystania. S. Bottani zauważa, że obecnie widać to na przykładzie Wenezuelczyków, ale także z powodu tego, co dzieje się obecnie w Ameryce Środkowej, gdzie całe karawany wychodzą z Hondurasu, próbując także wydostać się z miejsc dotkniętych największą przemocą, jak np. z Salwadoru i próbują dostać się do Stanów Zjednoczonych.
Przeczytaj również
ad/Stacja7, Radio Watykańskie