Sprawa Roe przeciwko Wade toczyła się blisko 50 lat temu, a wyrok w niej zdecydował o legalizacji aborcji w USA. To właśnie o tej historii opowiada film "Wyrok na niewinnych. Sprawa Roe przeciw Wade" stworzony przez reżysera Nicka Loeba. Fabuła odbiega jednak od narracji przez lata podtrzymywanej w mediach i popkulturze, którą na ten temat wylansowali proaborcyjni aktywiści.
Nick Loeb, twórca scenariusza i reżyser filmu wyznał w osobistym wywiadzie, że z powodu aborcji stracił dwoje dzieci. Im bardziej się starzeję, tym bardziej żałuję. Gdybym miał wtedy tę wiedzę, którą posiadam teraz, nie doszłoby do tego. Każdego roku śnię o moich dzieciach w takim wieku, w jakim byłyby teraz. Te sny zaczęły się wiele lat temu i jest to dla mnie duży ciężar emocjonalny – powiedział.
Jednocześnie odpiera zarzuty o jednostronny przekaz. Oto fakty na temat tego, co się wydarzyło. Pokazujemy tylko, jak było. Jedynie prawdę – podkreśla Nick Loeb.
Sprawa, która zmieniła Amerykę
Roe przeciwko Wade to sprawa rozpatrzona na początku lat 70. przez Sąd Najwyższy USA, w wyniku której aborcja w Ameryce została uznana za legalną przez cały okres ciąży. Jednocześnie Sąd uznał, że poszczególne stany mają prawo ograniczać prawo kobiet do aborcji w drugim i trzecim trymestrze ciąży.
Problemy na etapie produkcji,”aresztowano” sprzęt filmowy
Podobnie jak w przypadku „Nieplanowanych”, twórcy filmu, już na etapie produkcji napotkali wiele problemów – część ekipy filmowej, pod wpływem presji środowiskowej, wycofała się z realizacji zdjęć; twórców blokowano w mediach społecznościowych; kierownicy produkcji spotykali się z odmową wynajmu lokalizacji do kręcenia scen. Doszło również do kuriozalnej sytuacji, kiedy podczas lunchu „aresztowano” sprzęt filmowy. Kiedy problemy zrobiły się nieznośne i zagrażały dokończeniu projektu, twórcy podjęli decyzję, że nakręcą film w konspiracji, pod zmienionym tytułem.
Jak podkreślają twórcy, tego dzieła nie da się „zamilczeć”, chociażby ze względu na obsadę, w której znalazł się laureat Oscara Jon Voight, grający Warrena E. Burgera, przewodniczącego Sądu Najwyższego. 82-letni aktor jest bez wątpienia twarzą i największą gwiazdą produkcji, a prywatnie to jeden z nielicznych hollywoodzkich aktorów, który przyznaje się do wyznawania konserwatywnych wartości. W główną rolę, doktora Bernarda Nathansona, ginekologa, który przeprowadził 70 000 aborcji i odegrał znaczącą rolę w procesie Roe przeciw Wade, a kilka lat później nawrócił się i wyprodukował głośny film „Niemy krzyk”, wciela się sam reżyser Nick Loeb.
Przeczytaj również
Z powodu zamkniętych kin, film można obejrzeć w internecie
Klika tygodni temu film miał premierę w Stanach Zjednoczonych, natomiast w Polsce można go obejrzeć >>>TUTAJ<<<.
kh/mat.prasowe/Stacja7