„Biedak zawołał a Pan go usłyszał”
A Ty? Usłyszałeś? Miłosierdzie to high level. Wejście na ten poziom, wymaga przejścia wcześniej wielu trudnych poziomów. Pierwszym z nich jest sprawiedliwość.
– Pomoc ubogim to nie miłosierdzie, ale sprawiedliwość – powiedział kiedyś bp Ryś. I to było stwierdzenie bardzo otrzeźwiające. Sprowadzające na właściwe tory. Wybijające z pochwały samego siebie. Stawiania siebie w roli miłosiernego pana, który zechciał w swym miłosierdziu pomóc biednemu. Taki sposób myślenia to prosta droga do pychy. Poczucia się tym lepszym. Dzielenie się tym co sami otrzymaliśmy to elementarna sprawiedliwość – darmo dostaliście, darmo dawajcie. Miłosierdzie to o wiele więcej niż nam się wydaje. Wejście na poziom miłosierdzia, czyli najwyższego stopnia miłości, wymaga przejścia wielu poziomów. Pierwszym z nich jest sprawiedliwość. Może warto więc zacząć od poziomu pierwszego?
Chyba w ogóle nie zdajemy sobie sprawy z tego, że jesteśmy komuś coś winni. Najczęściej staramy się być w ogóle jak najdalej. Ludzka bieda z jednej strony wprowadza w nas niepokój, z drugiej odpycha. Najłatwiej wtedy przychodzi nam odwrócić wzrok, pomyśleć, że to nie nasza sprawa, przecież są organizacje, są ludzie, którzy „mają taki charakter”, że potrafią pochylić się nad biednym, bezdomnym, w końcu też przychodzi myśl, że ci ludzie sami często są sobie winni, że nie potrafili poukładać własnego życia „jak należy”. W najlepszym wypadku rzucimy grosz, by poczuć się lepiej albo zagłuszyć strach, że nie daj Boże my moglibyśmy być na ich miejscu.
Ile razy zadajemy sobie pytanie, jak potoczyłoby się życie tego człowieka, gdyby urodził się na naszym miejscu? Wychuchany, wypieszczony, kochany, wykształcony, zadbany przez rodziców. Z jakiegoś powodu to on jest tam, a my tu. Każdy dokładnie w tym miejscu, gdzie jest. Po coś.
Przeczytaj również
Papież Franciszek powtarza, że wszystkie dobra tego świata są nasze wspólne. Nie jesteśmy właścicielami niczego, co posiadamy. Co najwyżej dostaliśmy do zarządzania: wiedzę, talent, mądrość, miłość, dobre wychowanie, i inne dobra… Wszystko po to, by umieć dzielić się sprawiedliwie. Powtarzamy: sami ciężką pracą na wszystko zapracowaliśmy. Gdy inni się obijali, my „dochodziliśmy do czegoś”. Gdy szli po zasiłek, my pracowaliśmy. Gdy się bawili, my siedzieliśmy nad książkami. Dlaczego mamy oddawać to, co wypracowaliśmy sobie wyrzeczeniami i ciężką pracą? A może łatwiej odpuścić sobie, nie robić nic i liczyć na innych?
>> Przeczytaj orędzie Papieża na I Światowy Dzień Ubogich <<
Słuchając przypowieści o bogaczu i Łazarzu, za każdym razem przechodzi nas dreszcz niewykorzystanej szansy. Tyle, że my nie widzimy samych siebie w sytuacji bogacza. Przecież nikt nie leży na naszym progu, a bezdomni, których mijamy biegnąc na pociąg, spiesząc się na spotkanie biznesowe i tak zawsze będą tam sypiać. Nawet jeśli im pomożemy, i tak powierzone dobra przeznaczą na alkohol i za chwilę będą w dokładnie tej samej sytuacji…
Może i tak. Pewnie tak będzie. Tyle że gdy zapukamy do nieba bram, nie zostaniemy zapytani, co biedny zrobił z naszym ciężko zarobionym „groszem”, a tylko o to, co my z nim zrobiliśmy.
Zapraszam do wydania z okazji Światowego Dnia Ubogich. To dobry dzień, by poszukać odpowiedzi na pytania, których być może dotąd sobie nawet nie zadaliśmy.
Zapraszam do działania.
• „Nie miłujmy słowem, ale czynem” – Papież Franciszek przed Światowym Dniem Ubogich
• „Gość dom, Bóg w dom” – abp Jędraszewski na Światowy Dzień Ubogich
• “Ku Ewangelii Ubóstwa” – pierwszy list pasterski arcybiskupa Rysia
• Światowy Dzień Ubogich – obchody w Polsce