Nasze projekty
Laurenz Kleinheider/Unsplash

Nowy Rok. Czego potrzebuję najbardziej?

Ten sposób na rozpoczęcie nowego roku jest bardziej ludzki niż niejeden wyścig, do jakiego zaprzęgamy siebie. A nie warto zaczynać nowego roku od wyścigu.

Reklama

Wiele osób przeżywa koniec starego roku i początek nowego jak deadline, na który trzeba być gotowym. Rozliczonym z czasem do 31 grudnia i uzbrojonym w postanowienia od 1 stycznia. Dla niektórych jednak te podsumowania są gorzkie, a widoki na przyszłość obciążone lękiem.

Można inaczej!

Na pewno odsłania to coś ze stosunku, jaki mamy do siebie samych: czy bardziej jest to życzliwość dla siebie i poszukiwanie wsparcia, czy krytyka i wyznaczanie sobie rygorystycznych celów. Myślenie o przełomie roku jak o zdawaniu do następnej klasy, ma też źródło we współczesnej kulturze, opartej na produktywności i ocenianiu, która wartość człowieka mierzy tym, co osiągnął i jak się zaprezentował.

Można jednak spróbować przywitać Nowy Rok inaczej. Zaprosić siebie na przyjazne, kameralne spotkanie z samym sobą. Warto na przełomie roku znaleźć czas, który poświęcimy tylko i wyłącznie sobie. Nie po to, by sobie dokopać, siebie ocenić i „wyznaczyć nowe cele”, ale po to, by sprawdzić, co u mnie słychać. Jak się miewam. Jak mi jest. I czego potrzebuję.

Reklama

ZOBACZ: Dlaczego nowy rok zaczyna się 1 stycznia?

Bądź dla siebie przyjacielem

Nie wiem, co wam pomoże w takim spotkaniu – mi pomaga potraktowanie siebie z wielką życzliwością. Jak przyjaciółkę, siostrę albo małą dziewczynkę, dziecko. Ta perspektywa pozwala mi czerpać z innego miejsca w sobie niż „wymaganie od siebie” czy krytycyzm, którego odnośnie siebie ciągle mam zbyt wiele. I nie mam poczucia, że on mnie w życiu wspiera.

Jeśli zdecydujesz się umówić na takie spotkanie, zadbaj o to, by było ci wygodnie i dobrze. Niech to będzie bezpieczne i ulubione miejsce – obojętnie, czy to będzie kawiarnia na mieście czy stary fotel w domu z widokiem przez okno albo na kominek. Zrób sobie kubek herbaty i daj sobie więcej czasu niż pięć minut, w czasie których jedną ręką będziesz odpowiadać na sms-y, a drugą pisać listę zakupów. Przecież to spotkanie z kimś ważnym. Będziesz rozmawiać z wyjątkową osobą.

Reklama

Może to będzie coś, co robisz często, a może spróbujesz po raz pierwszy – zapytać siebie, co u ciebie słychać. Jak się czujesz? Czy to bardziej spokój i pogoda, czy raczej niepokój albo irytacja? Warto sprawdzić, dlaczego.

I jeśli masz ochotę, możesz zaprosić siebie do takiego spojrzenia na miniony rok. Zacząć od opowieści o tym, co było dla ciebie najważniejsze. Co było przełomowe. Jakie rzeczy były trudne, a które napełniają cię wdzięcznością. Jakie sytuacje, wydarzenia i ludzie były szczególnym obdarowaniem.

PRZECZYTAJ: Opowieść wigilijna wydarzyła się naprawdę

Reklama

Nie bój się… pytać

W tym budowaniu bliskości ze sobą możesz spotkać się też z różnymi kawałkami siebie. Zaprosić do tej rozmowy swoje ciało. Możesz spojrzeć na nie jak na dziecko, które bez ciebie sobie nie poradzi – jeśli nie zatroszczysz się o nie, jest całkiem bezbronne. Może co najwyżej zastrajkować, gdy czuje się zapomniane. Zapytaj, co je boli, gdzie czuje się przeciążone, co dało mu najbardziej w kość. I sprawdź: „O co mnie prosisz?”. Ból pleców może prosić o więcej ruchu. Ból głowy o mniej stresu i mniej brania na siebie niemożliwych zadań. Ciało jest bardzo mądre. Może odpowie ci, że wcale nie chce biegać, ale prosi o zabranie go na spacer. Albo o więcej snu.

Gdy usłyszysz w tej rozmowie swoje ciało, możesz przywitać się z kolejną sferą, która jest z nim integralnie powiązana – z uczuciami. To może być jak spotkanie dobrze znających się przyjaciół, albo kogoś, kto z rzadka się widuje. Zależy od tego, czy zauważasz swoje uczucia, rozumiesz je i próbujesz je regulować. Możesz wziąć do rąk swój smutek i zapytać, jakie straty nie zostały jeszcze opłakane. I tam, gdzie czujesz się bezradny/a, sprawdzić, gdzie możesz poszukać wsparcia. Możesz posłuchać swojej złości, która sygnalizuje, że ważne potrzeby i granice zostały naruszone. I dlatego potrzeba potraktować siebie poważnie. Może coś zmienić – zamiast bezproduktywnego wkurzania się i trwania w tym, co nie służy. Możesz zapytać, jak się miewa twój lęk – czy jest jak anioł, który strzeże przed szkodą i nadmiernym ryzykiem, czy raczej już działa jak paralizator, który nie pozwala cieszyć się życiem i obecnością w nim innych ludzi.

Ma sens, by ten dialog z uczuciami prowadzić z wielką czułością i delikatnością – wszystko, co jest w nas, jest tam z jakiejś przyczyny i także czemuś służy oraz o coś dba. Dlatego też żadne decyzje, że „od dzisiaj nie będę się bać”, nie mają szans powodzenia. Mogę siebie zapytać: czego potrzebuję, by bać się mniej? Kogo mogę prosić o pomoc?

Podobnie możesz rozmawiać z własnym intelektem: czy prosi cię o nauczenie się czegoś nowego, czy przeciwnie – o redukcję ilości informacji? Możesz spojrzeć na swoją duchowość i sprawdzać, czy obraz Boga, jaki w sobie nosisz, pozwala ci patrzeć na siebie Jego oczami, pełnymi miłości i życzliwości.

Zawsze pomaga pytanie: „Czego potrzebuję najbardziej?”. Dzięki niemu można wychodzić z wiecznej spiny do takiego rodzaju życia, jakie bardziej sprzyja tworzeniu relacji i jest bardziej ludzkie niż niejeden wyścig, do jakiego zaprzęgamy siebie. A nie warto zaczynać nowego roku od wyścigu.


Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę