Nasze projekty

Dorosłe dzieci. Abp Ryś o posłuszeństwie rodzicom i kontrowersyjnych wyborach dzieci

Jakie miejsce w naszym życiu powinni zajmować starsi rodzice? Jaka jest granica ingerencji w wybory naszych dzieci? Czy zaakceptowanie decyzji dziecka o odejściu od wiary jest możliwe? Na te i inne wątpliwości odpowiada abp Grzegorz Ryś.

Reklama

Mam takie przekonanie, że relacje rodzice – dzieci najpiękniejsze są wtedy, kiedy już wszyscy są dorośli. Jak wiadomo, nie jestem ani pedagogiem, ani psychologiem, ale mam fantastyczne doświadczenie ojcostwa z własnej rodziny, z własnego domu. Mam też i takie, że czasami ktoś do mnie mówi „ojcze”. I mam też dość częste doświadczenie spotkań z rodzicami, którzy mają dzieci albo już dorosłe, albo za chwilę dorosłe, albo takie, które są już na tyle dorosłe, że w ogóle sobie gdzieś poszły.

„Czcij ojca i matkę swoją” to nie to samo co „bądź posłuszny”

Jako dorosłe dzieci swoich rodziców przyjrzyjmy się teraz czwartemu przykazaniu:„Czcij ojca i matkę swoją”. Wydaje mi się, że nasze podejście do tego przykazania jest takie, że ono dotyczy małych dzieci. Wtedy interpretujemy je w ten sposób, że dziecko ma po prostu słuchać ojca i matki, i basta. Pamiętam cykl katechez papieża Jana Pawła II na temat ojcostwa, macierzyństwa i na temat przykazań – przy czwartym przykazaniu stawiał sobie papież pytanie, na ile to przykazanie jest zwrotne. To znaczy, jeśli dzieci mają być posłuszne swoim rodzicom, to jakie zobowiązania rodzi to po stronie rodziców. Ale w dalszym ciągu była to katecheza o relacji dorosłych rodziców i małych dzieci.

Mnie się wydaje, a nawet jestem przekonany, że przykazania nie są dla dzieci. Przykazania dostali dorośli ludzie pod Synajem i one dotyczą relacji pomiędzy dorosłymi ludźmi. Dzieci uczymy przykazań na taką miarę, na jaką mogą je zrozumieć, ale na dobrą sprawę te przykazania zaczynają obowiązywać ludzi wtedy, kiedy stają się dorosłymi. Czwarte przykazanie jest przykazaniem dla dorosłych ludzi, a nie dla dzieci. Można by powiedzieć na skróty tak, że dziecko nie musi czcić rodziców, musi być im posłuszne. To nie jest to samo.

Starsi rodzice – poważny ciężar?

Jak tym przykazaniem żyć? Może zacząłbym od samego prostego wytłumaczenia tego przykazania. Przykazania w tekście biblijnym są wymienione dwa razy: raz w Księdze Wyjścia i drugi raz w Księdze Powtórzonego Prawa. Tam, gdzie my mamy słowo „czcij”, jest postawione słowo kabot albo kabet. Może być różnie, ponieważ pierwotny zapis hebrajski ma tylko spółgłoski, a nie ma samogłosek, więc trzeba potem domyśleć się, gdzie te samogłoski trzeba umieścić. Ale i kabot, i kabet znaczy tak naprawdę tyle, co ciężar. To znaczy, że twój ojciec i twoja matka muszą w twoim życiu dużo ważyć. Muszą być poważnym ciężarem. To oznacza, że to, co mówią, kim są, jest dla ciebie ważne.

Jak jesteś dorosłym człowiekiem i masz jeszcze rodziców (ja mam rodziców, którzy mają 85 i 83 lata), to nie możesz ich lekceważyć. Oni mają w twoim życiu ważyć. Czy to oznacza, że zawsze przeważą? Nie. Czy to oznacza, że masz ich słuchać? Nie. Gdzie w Ewangelii jest nawiązanie do tego? U św. Łukasza, w scenie, kiedy dwunastoletni Jezus został w świątyni. Chyba się nie spytał rodziców, czy może. Gdyby się spytał, toby Go nie szukali. Żyd, chłopak, był dorosły w wieku trzynastu lat. Tak więc ten Jezus to był taki nasz późny gimnazjalista, na progu dojrzałości. Dlaczego został w Jerozolimie? Dlatego, że odkrył swoją relację z Bogiem, która jest ważniejsza. I nie pytał rodziców, co o tym myślą. To znaczy, że podjął decyzję bez konsultacji, o zgrozo.

Reklama

Wybory dzieci kontra zdanie rodziców

Co więcej, kiedy Go znajdują po trzech dniach i pytają, czemu im to zrobił, a On im tłumaczy, to oni już nie rozumieją tego, co On im mówi. To znaczy, że On żyje w takim świecie wartości, którego nawet nie może przekazać. Jak próbuje przekazać, to oni nie potrafią zrozumieć. To są bardzo konkretne sytuacje w życiu, że wybierasz, odkrywasz coś, co jest dla ciebie ważne, najbliżsi pytają dlaczego, a ty nie potrafisz do końca wyjaśnić. A jak wyjaśnisz – i tak nie pojmą, dlaczego to jest tak ważne. Ty decydujesz. Wszedłeś w obszar takich decyzji w życiu, gdzie skończyło się posłuszeństwo i nie ma na nie miejsca. To jest scena, kiedy Jezus pierwszy raz mówi swoim głosem, mówi, co myśli, co jest dla Niego ważne. Nie ustala tego z rodzicami, ale potem z nimi wraca i jest z nimi do momentu, kiedy z domu odejdzie.

To jest ten obszar czci ojca i matki. Podejrzewam, że większość z was takie decyzje ma już za sobą. Ale macie przed sobą takie decyzje waszych dzieci. To dopiero będzie jazda bez trzymanki, kiedy wasi synowie i córki będą w życiu podejmować decyzje, co do których nie możecie od nich wymagać posłuszeństwa. Jeśli wymagalibyście tego posłuszeństwa, to będzie to z waszej strony uzurpacja. Macie prawo domagać się szacunku, czyli macie prawo powiedzieć swoje, a oni mają obowiązek to uszanować, ale nie mają obowiązku za tym pójść.

Chyba największe wyzwanie jest takie, że kiedy dzieci stają się dorosłe, to wtedy widać najbardziej, czy miałeś te dzieci dla nich samych, czy dla siebie samego. To naprawdę są momenty kluczowe. Ty czegoś chcesz dla swojego dziecka, wiesz, co dla niego jest dobre, masz swoje doświadczenie, o wiele dłuższe, wiesz, jak świat wygląda – i masz pokusę zadecydować za niego. Nie możesz zadecydować za niego. To wtedy tak naprawdę zaczyna się czwarte przykazanie. Bo ono dotyczy relacji między dorosłymi ludźmi, czyli twoje dziecko szanuje ciebie i ty szanujesz jego. Nic nie musicie. Taka naturalna potrzeba bycia razem się skończyła.

Co zrobić, gdy dziecko odchodzi od wiary?

Jeżeli dorosłe dziecko w swojej osobistej decyzji odchodzi w stu procentach od świata wartości, które wyznajesz, to wtedy jest bardzo ważne, żeby nie zachować się po dziecinnemu i nie powiedzieć: jak tak, to wynocha. Najbardziej istotne jest, żeby nie zerwać relacji.

Ostatnimi ludźmi, którzy powinni się pytać, skąd się wzięła niewiara ich dzieci, są rodzice. A dość często feedback, jaki my, księża, mamy w konfesjonale, jest właśnie taki: co ja takiego zrobiłem, zrobiłam, że moje dzieci odpadły od wiary. To chyba nie ten adres. Znam katechistów, katechetów, ludzi na wiele sposobów głęboko zaangażowanych w Kościół, których dzieci odchodzą od wiary. To co oni takiego zrobili, że ci przestali chodzić do kościoła? Nic takiego nie zrobili. Zły adres tego pytania. Myślę, że w najmniejszym stopniu i najrzadziej rodzice są czemukolwiek w tym zakresie winni.

Nie budujcie w sobie nie wiadomo jakiego poczucia winy. Poza wszystkim innym, w wierze ostatecznie nie idzie o relacje do was – idzie o relacje młodego, i starszego potem, człowieka do Boga. W najważniejszym znaczeniu wiary, zawsze możecie być wzorcem dla swoich dzieci. Zawsze. Ale tylko wtedy, kiedy sami jesteście ciągle w tej drodze. Jeśli coś może zadziałać, to tylko fakt, że jesteście uczniami. W takim fajnym ewangelizacyjnym slangu mówi się: uczniów czynią tylko uczniowie. Chcesz pokazać swoim dzieciom, że wiara jest ważna, to pokaż, że ona jest zawsze przed tobą, że cię buduje.

Dorosnąć do najważniejszej decyzji

Myślę, że w trosce o wiarę naszych dzieci największym wyzwaniem jest to, co Franciszek nazywa dzisiaj „kulturą niedecyzji”. Bo chodzi o to, żeby się zdecydować. Tak jak Jakub owej nocy zdecydował się na bycie ojcem dla narodu. To jest decyzja jakoś nieodwołalna, decyzja, która dotyczy innych, która dotyczy właśnie ludu Bożego. Jest nieodwołalna, tak jak ojcostwo jest nieodwołane. To jest wybór, którego w końcu dokonujesz, odnajdując się w tym, do czego cię Bóg wybrał, w błogosławieństwie, jakie ma dla ciebie – nie dla innych, w obietnicy, jaką ma dla ciebie.

Dzisiaj boimy się podejmować decyzje. Myślę, że wiele takich zachowań – waszych, naszych dzieci, młodych ludzi – traktujemy jako wybór i jeszcze myślimy, że to jest wybór niewiary. A to jest tak w dużej mierze ucieczka od wyboru, ucieczka od decyzji, strach przed istotną zmianą w życiu, strach przed odpowiedzialnością, strach przed czymś, co jest potem nieodwołalne. Do tego musisz dorosnąć, musisz to w końcu zrobić. To jest możliwe, kiedy odkrywasz, że w tym jest Boża obietnica i błogosławieństwo Boga dla ciebie – wtedy ten proces toczy się dalej. To jest właśnie wiara, która przekazywana w rodzinie, toczy się dalej.

Reklama

Powyższy tekst składa się z fragmentów najnowszej książki abpa Grzegorza Rysia „Skoro jest miłość. O rodzinie, szczęściu i nie tylko„. Śródtytuły zostały nadane przez redakcję portalu.


abp Grzegorz Ryś
Skoro jest miłość. O rodzinie, szczęściu i nie tylko

Skoro łączy nas miłość czy potrzebny nam sakrament małżeństwa? Co zrobić, kiedy nasze relacje zaczynają być dalekie od ideału i wydaje się, że uczucie po prostu się kończy? Jak zapraszać do życia Boga, by religia nie stała się przeszkodą w drodze do budowania małżeńskiej jedności? Czy zawsze warto przebaczać?

Arcybiskup Grzegorz Ryś bardzo często spotyka się z małżeństwami, a z wieloma z nich się przyjaźni. Wie, z jakimi problemami się borykają, czego oczekują od Kościoła i w jaki sposób szukają Boga. Ma świadomość, jak trudne pytania w sobie noszą.

KUP KSIĄŻKĘ:
W sklepie dobroci.pl>>>

Reklama
Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę