„Proboszcz Twittera”, z ludźmi i dla ludzi. Ks. Janusz Chyła

Dla niego dobrym proboszczem jest ten, który jest kapłanem według Bożego Serca, który dzieli się słowem przemyślanym i przemodlonym. A do tego nie szuka siebie, ale woli Bożej. Musi być z ludźmi i dla ludzi. Takim proboszczem stara się być w Parafii Matki Bożej Królowej Polski w Chojnicach.

Reklama

Życie w… kontenerze

W mediach społecznościowych nazywany jest proboszczem Twittera, ale centrum jego życia stanowi posługa w realu, czyli parafia i wspólnota, która ją tworzy. Plebania i cała parafia to musi być dom otwarty – mówi i realizuje te słowa ks. Janusz. Jak wielkim dobrem jest taka postawa, nauczył się mieszkając wraz z ks. Zenonem Myszkiem, w kontenerze od powodzian. Żyli na placu budowy nowopowstającego kościoła, a wejścia do ich dobytku broiła klamka, którą wystarczyło mocno szarpnąć.

Na jednośladzie

Przez wiele lat nic jednak nie zwiastowało tego, że będzie mógł powiedzieć o sobie „proboszcz”. Początek jego posługi był raczej mobilny. Po ukończeniu pelplińskiego seminarium i trzech latach wikariuszowskich w Łebie kształcił się w Lublinie i Rzymie. Doktorat obronił w Rzymie, a sam nauczał w Toruniu, Włocławku i do dnia dzisiejszego w Pelplinie. Na pytanie, czy po takich podróżach łatwo jest zapuścić korzenie, odpowiada, że w jakimś sensie wciąż go nosi. Aktualnie wybiera się do Rzymu na rowerze. Na trasie jego pielgrzymek jednośladowych znalazło się też Santiago de Compestela. W sferze marzeń pozostaje natomiast Jerozolima, ale na to – obserwując sytuację polityczną – przyjdzie jeszcze poczekać.

Po pierwsze: towarzyszenie

Od razu zaznacza jednak, że to, co go fascynuje, to kontakt z ludźmi. Robiąc doktorat czy pracując na uczelni, niezwykle cieszył się z każdego zaproszenia do parafii, z każdej możliwości głoszenia. Mówi wprost, że praca naukowa nie jest dla niego sednem posługi, że uczelnia nie ma smaku kapłaństwa. Realizację tego, co można nazwać „byciem księdzem” widzi w byciu z ludźmi, towarzyszeniu im w kryzysach i radościach.

Reklama

Nic z tego co robił w życiu, czy to przymusowa służba wojskowa, czy skończona szkoła ekonomiczna, nie poszło na marne. Bez dwóch lat w koszarach niesforny Janusz Chyła, sprzeciwiający się dyscyplinie jako chłopiec, mógłby mieć problemy w seminarium. Później jako wicerektor seminarium, był odpowiedzialny za dyscyplinę. Pan Bóg ma poczucie humoru. A wiedza z zarządzania finansami, dla proboszcza sporej parafii, wydaje się opatrznościowa i wręcz niezbędna.

Nie oznacza to jednak, że proboszcz Chyła stara się być alfą i omegą albo – mówiąc mniej podniośle – Zosią samosią. Ma świadomość, jak ważna jest umiejętność dzielenia się odpowiedzialnością, słuchania rad. Jego zdaniem nie ma szans na dobre działanie parafii, bez współpracy osób, które ją tworzą. Czasem trzeba z samym sobą nieco powalczyć, by oddać innym pola, ale warto szkolić się w tej sztuce.

Zmiana planów życiowych

Do dziś pamięta rozmowę z biskupem, który zapytał go czy jest w stanie zmienić plany życiowe. Miał właśnie robić habilitację na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika. Ksiądz Janusz, odpowiedział, że przyrzekając 18 lat wcześniej biskupowi posłuszeństwo, zadecydował, że zawsze będzie w stanie swoje plany zmienić. W swej szczerości przedstawił jednak argumenty, a może raczej – niczym na rozmowie w dużej korporacji – swoje słabe strony, bo czuł, że może się do roli proboszcza nie nadawać. Od przełożonego jednak biła pewność, że wybrany przez niego do tej roli kapłan da sobie radę. I tak ks. Janusz z radością plany życiowe zmienił.

Reklama

Sytuacja w parafii Matki Bożej Królowej Polski w Chojnicach do najprostszych nie należała. Poprzedni proboszcz odszedł z kapłaństwa. Ks. Chyła nie wiedział jak zostanie przyjęty, czy sprosta nadziejom ludzi i wymaganiom jakie sam sobie postawi. Posługę zaczął od rozmowy z budowniczym kościoła, księdzem seniorem. Uznał, że w kapłaństwie ważna jest sztafeta pokoleń. Skoro wchodzi się w dziedzictwo duchowe i materialne, warto okazać wdzięczność – w końcu kapłani w parafiach zostawiają część siebie, czasem całe swoje życie.

Msza św. w zakładzie karnym

Jemu samemu to służenie innym pomogło wypełnić pustkę, jak została po śmierci mamy. Zresztą jego kapłańska posługa i pamięć o rodzicach są bardzo mocno ze sobą wiązana. Napisał kiedyś na Twitterze, wspominając swojego tatę, że chciałby odprawić Mszę św. w jego intencji w więzieniu we Wronkach, gdzie był on przetrzymywany jako więzień polityczny. Odpowiedzią na to było zaproszenie ze strony dyrektora więzienia. Co pomyśleli w kurii, gdy zadzwoniono z zakładu karnego poszukując ks. Janusza Chyły, wolał nie pytać. Do dziś uśmiecha się opowiadając tę historię. Dyrektor placówki zaproponował, by przywiózł kogoś ze sobą. I tak 101. rocznicę urodzin taty, celebrował Eucharystię w więzieniu, w obecności bliskich, a do Mszy św. służyli oficerowie więziennictwa.

Bez urlopu

W mediach społecznościowych jest księdzem, od tego nie ma urlopu. Ma poczucie odpowiedzialności z racji liczby followersów, a jest ich przeszło 30 tysięcy! I choć podkreśla, że wirtualne życie to tylko dodatek, to mimo wszystko warto skorzystać z możliwości, jakie daje Internet. Jeśli ewangelizację zdefiniujemy jako „prowadzenie do zażyłości z Jezusem”, to naprawdę wiele może być narzędzi do jej realizacji. Skoro Bóg mógł się posłużyć przemawiającą oślicą Baalama, to media społecznościowe też mogą być użyteczne. 

Kapłan online

Przyznaje, że mimo iż w sieci, tak jak w życiu obowiązuje Dekalog, to warto byłoby mieć kodeks funkcjonowania online, który mógłby stać się punktem orientacyjnym, choćby dla młodych kleryków. Na pewno warto mieć poczucie odpowiedzialności za słowo, czy pada ono z ambony, w biurze parafialnym, czy w Internecie. I tak jak w realu, tak i w wirtualu, dobrze zrobić sobie post, zwany „postem od ekranu”. A z twitterowymi znajomymi przecież można spotkać się twarzą w twarz. Tak tworzy się prawdziwa wspólnota. Sam był współorganizatorem trzech takich zlotów, do których ma nadzieję wrócić po pandemii. Być może jakieś spotkanie dojdzie do skutku jeszcze w najbliższe wakacje.

Według Bożego Serca

Chociaż co do końca obostrzeń, to wyczekuje ich najbardziej ze względu na życie parafialne. Szczerze przyznaje, że miniony rok był czasem trudnym, jednak załamywanie rąk na globalną sytuację nic nie zmienia. W jego parafii celebrowano równocześnie Msze święte w kościele dużym i małym. Tym sposobem mogło w nich uczestniczyć równocześnie 125 osób. Był też codziennie do dyspozycji parafian. Siedział kilka godzin w kościele i czekał na chcących przyjąć komunię świętą, wyspowiadać się. Wspólnota, którą udaje się tworzyć w parafii od wielu lat, czuła odpowiedzialność za swój kościół, kiedy był budowany i czuje teraz. Pamięta też, że gdy przez Polskę przetaczała się fala czarnych protestów, w kościele pojawili się parafianie, którzy chcieli się bardziej zaangażować, poczuli, że muszą się opowiedzieć.

Pytany, jak tworzy się taką społeczność parafialną odpowiada, że jednego przepisu nie ma. Dla niego dobrym proboszczem jest ten, który jest kapłanem według Bożego Serca, który dzieli się słowem przemyślanym i przemodlonym. A do tego nie szuka siebie, ale woli Bożej. Musi być z ludźmi i dla ludzi. Takim proboszczem stara się być w Parafii Matki Bożej Królowej Polski w Chojnicach i takich zasad trzyma się w mediach społecznościowych, choć tytuł proboszcza Twittera traktuje humorystycznie.

Fot. archiwum prywatne ks. Janusza Chyły

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę