Wpisując kod rabatowy KOLBE kupisz książkę „Matka Męczennika” z rabatem 35%
Kim była kobieta, po której święty Maksymilian odziedziczył swoją heroiczną odwagę? Skąd czerpała siłę pozwalającą pogodzić się z męczeńską śmiercią syna? Dlaczego tak mało o niej wiemy?
Po raz pierwszy mamy możliwość spojrzenia na świat jej oczami. Poznania jej głębokiej duchowości, poczucia atmosfery domu, w którym wzrastała i dowiedzenia się, jak była wychowywana. A także usłyszenia, jak wychowywała swoje dzieci do tego, by nie bały się przedkładać cudzego życie nad swoje.
Autorką jest Natalia Budzyńska – kulturoznawca, dziennikarka Przewodnika Katolickiego, matka Niny i Stanisława oraz żona Tomasza. Pisała m. in. o ks. Kaczkowskim, Wojciechu Smarzowskim i mamie Jaśka Meli. Marianna Kolbe nauczyła ją inaczej patrzyć na świat.
Przeczytaj również
Zamieszczamy fragment książki:
Tymczasem śluby czasowe Józefa odbywają się we wrześniu 1916 roku i Marianna znów nie ma szans, żeby dotrzeć w tym terminie do Lwowa. „Ceń życie ukryte w ścisłym złączeniu z P. Jezusem w Tabernakulum, z tym niepojętym ukochanym naszym Więźniem miłości, który jest naszem wszystkiem na świecie – pisze do niego w liście. – O, tam składajmy nasze krzyże i smutki, tęsknoty i pragnienia, potrzeby i życzenia, wszystko bez wyjątku, wszystko, a znajdziemy u niego wszystko…”. Tęskni, tęskni strasznie.
„Mój Drogi Synu, chociaż mnie nic od Ciebie oddzielić nie potrafi i żadna odległość, to jednak zawsze myślę i obmyślam, jak bym się z Tobą mogła zobaczyć, bo Cię jeszcze ani razu nie widziałam w habicie. Może Bozia temu zaradzi, pomódl się w tej intencji (…)”.
Ojciec Maksymilian pisze do brata z Rzymu: „Mama mi pisała, żeś już dwa lata po św. profesji, a więc za rok profesja solemna. Słyszałem także od Mamy, że masz już święcenia mniejsze”. Brat Alfons docenia rolę matki w drodze, jaką postanowił wybrać, a Marianna jest tym mocno wzruszona. Jak tu nie płakać ze szczęścia, gdy czyta się takie słowa napisane przez dwudziestodwuletniego syna: „Widzę ja w Mamie – wyznaję to jak najszczerzej – tego Anioła Stróża za rękę do celu wiecznego drogą stromą, ale pewną mnie prowadzącego. I jeśli dziś jestem, gdzie jestem, jeśli się nie ugiąłem pod wichru podmuchami – to zasługa Mamy. Każdy Jej list jest dla mnie nową podporą i tchnie we mnie nowy zapał, nową siłę, nową nadzieję”.
Najmłodszy syn zawsze pozostanie najmłodszym. Może stać się bardzo dorosły, ale dla rodziców ciągle będzie tym, który potrzebuje opieki bardziej niż inni. Marianna bolała nad losem pierworodnego, który nie wypełnił jej planów. O Maksymiliana była dziwnie spokojna, tak jakby to on nad wszystkim i wszystkimi z rodziny panował. Zdaje się, że właśnie ojciec Maksymilian był z całej trójki najbardziej niezależny, tylko jemu udało się przeciąć pępowinę. Józef – brat Alfons, mimo że dorosły, wciąż był obiektem troski macierzyńskiej.
W zapiskach, w których Marianna po jego przedwczesnej śmierci wspominała – na życzenie franciszkanów – różne momenty z jego życia, nawet dziś można dostrzec jej miłość, ból i pełną troskę – przecież nikt tak jak ona nie potrafił o niego zadbać.