Nasze projekty
fot. Unsplash/ Burst

Wierzę, że nie wierzę, że wierzę (30.11.2012)

30.11.2012

Reklama

Już jest! Beaujolais Nouveau polskiego ateizmu! W Warszawie, na ulicy Czerniakowskiej, tuż przy Pepsi Arenie (dawniej stadion Legii) wypatrzyłem dziś pierwszy billboard z hasłem „Nie wierzysz w Boga? Nie jesteś sam!” i niebiańskimi chmurami w tle.

Billboard bardzo ładny, porządna tania kopia tych, które wisiały już w Londynie, czy w Stanach. Zawsze gdy je widzę, zastanawiam się jednak, kto je wiesza. Przecież gdyby to byli ateiści, to chyba nie chciałoby im się wywalać takiej kasy na poinformowanie świata, że w tych chmurach nie ma czegoś, czego i tak nie ma (bo gdyby wcześniej było, a później to się zmieniło, to jeszcze rozumiem). Prawdziwy ateista powinien chyba mieć całą tę religijną mitologię centralnie w nosie, a nie definiować się (i to publicznie) przez jej negowanie.

 

Reklama

Ja naprawdę nie rozumiem, dlaczego owi ateiści mogliby oni wieść sobie spokojnego życia, zamiast biegać za mną i krzyczeć z pasją: „Romek, Romek, a ty jesteś głupi, bo tego w co ty wierzysz, to nie ma, bo ja w to nie wierzę! Aha!” Co ich tak świerzbi? Ów Bóg, którego nie ma? I czy oni nie widzą, że uciekając od religii, konstruują własną? Z własnym aktem wiary, kapłanami, z Kościołem do którego teraz trzeba się zapisać („nie jesteś sam”) i nową uliczną ewangelizacją,? Którą ja z kolei mogę zanegować kolejnym billboardem z napisem „Bóg jest”? Prychając chcieliby z wyższością wypisać się z relijnego dyskursu, ale plakat po plakacie, akcja po akcji brną weń coraz głębiej. Zaprawdę, wiem co mówię – mamy najbardziej wierzących ateistów na świecie.

 

Patrząc na ten billboard mam wrażenie, że wszystkie te „ubezbożniające” kampanie mają się tak do myśli i przeżyć prawdziwych ateistów – porównanie formalne, nie merytoryczne – jak tzw. kultura gejowska do osób homoseksualnych. Większość z tych, które znam z ogromną dezaprobatą patrzy na przerysowane happeningi tych, którzy orientację wnoszą na sztandary, robiąc z tego sposób na swoje publiczne życie. Czują tu fałsz. Coś odklejonego od prawdziwego życia, postaw, pytań. Wydarzenie z dziedziny PR i ideologicznego lansu.

Reklama

 

Na ten trop wskazywałyby podnoszone w Internecie sugestie, że za tymi billboardami stoją ludzie pana Janusza, obrotowego technokraty polskiej sceny, który jeszcze pięć lat temu sławił JP2, ale później wyszło mu pewnie z badań, że na lewicy jest więcej miejsca, więc został przykładnym lewakiem. Nie można wykluczyć, że za kolejnych pięć lat pan Janusz ustali, że teraz warto okopać się na wsi, zapuści wąs na Witosa i poruszy nas głęboką opowieścią o tym jak nawrócił się z homarów na ziemniaki, póki co jednak będzie uważnie badał, które z inwestycji przyniosą mu zyski wymierne w wyborczych procentach. Bardzo jestem ciekaw, czy uda mu się coś ulepić na wmawianiu ludziom, że dziś żeby zaistnieć (na billboardzie czy w życiu) nie trzeba mieć żadnego konstruktywnego programu, wystarczy powiedzieć: „nie zgadzam się z przedmówcą”. I tyle.

Reklama
Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę