Nie rozumiem
Nie przepadam za kardynałem Sodano, ale tym razem zgadzam się z nim w całej rozciągłości – wiadomość o abdykacji papieża to grom z jasnego nieba.
Z jednej strony trudno po ludzku nie zrozumieć człowieka, który sam najlepiej wie jakim ciężarem jest dla niego starość i ma już być może świadomość, że po prostu nie jest w stanie wziąć odpowiedzialności za Kościół. Z drugiej – bycie Papieżem to nie funkcja, to powołanie, wybranie którego sensem nie jest tylko to, co się robi, ale przede wszystkim to kim (i jak) się jest. Pokazał to dobitnie w ostatnich miesiącach swojego pontyfikatu Jan Paweł II. Benedykt XVI, który patrząc na agonię poprzednika powtarzał, że Papież zrezygnować nie może, zdecydował się być drugim w historii Kościoła papieżem, który z tego wybrania rezygnuje.
Musi mieć mocne powody. Być może wie o swoim stanie coś, czego my nie wiemy (i wiedzieć nie musimy). Wyobrażam sobie, że musi być z nim naprawdę źle. To nie może być po prostu zmęczenie i kusząca wizja papieskiej emerytury, pisania książek w jakimś spokojnym klasztorze, z dala od szumu watykańskich korytarzy.
Benedykt XVI wie, że papieże na emeryturę nie chodzą. Wiedział to, gdy – niewiele przecież młodszy i zdający sobie sprawę z tego, czym jest starość – wybór na papieża przyjmował.
Przeczytaj również
Funduje dziś Kościołowi straszny galimatias. Dokładnie dziś zacznie się w mediach gorszący spektakl snucia podejrzeń, budowania spiskowych teorii, wyjaśniania, że to na pewno przez dochodzącą do głosu frakcję liberalną, albo przeciwnie – ultrabetonów.
Zacznie się próbne obsadzanie papieskiego tronu, kardynałowie będą wystawieni na tysiąc razy silniejsze pokusy latania ze swoimi przemyśleniami do gazet, niż wtedy gdy po śmierci papieża mogąc tłumaczyć się niestosownością naruszania żałoby, zwykle milczą.
Ocalając obraz, który chciałbym mieć przed oczami – papiestwo było dotąd dla mnie ostatnim „zajęciem“ na ziemi, które nie było po prostu kolejnym kadencyjnym zajęciem, czymś co można przyjąć, a później podać się do dymisji. To nie znaczy, że Duch Święty nie będzie obecny na następnym konklawe, znaczy to jednak, że następny papież będzie przez swoich przeciwników non stop nakłaniany do dymisji.
Na papieską nieusuwalność można było psioczyć, ale zapewniała ona Kościołowi jakiś constans. Teraz papieskie nauczanie będzie poglądem, jednym z wielu. Wygłaszanym przez kogoś, kogo – gdy się nie sprawdzi – zawsze może zastąpić ktoś inny. Młodszy, silniejszy, bardziej zorientowany etc.
Jeszcze nie sprawdziłem, jakie Watykan ma na taką okoliczność procedury. Jak wyglądać ma życie papieża – seniora. Jaką ma mieć pozycję w Kościele: nad kardynałami? Jako jeden z nich? Co będzie, gdy przeżyje swojego następcę? Włączy się w jego wybór, pozostanie z boku? Będzie udzielał wywiadów? Będzie milczał?
Kościół nie wie, co robić z papieżami – emerytami, święty Piotr też na emeryturę się nie zdecydował. Od nikogo nie można wymagać męczeństwa, to jasne. Pytanie, czy od papieża na pewno mamy wymagać supersprawności?
Benedyktowi XVI Kościół zawdzięcza bardzo wiele i z pewnością w najbliższych dniach będzie milion okazji, żeby o tym mówić.To strasznie przykre, że przejdzie do historii jako papież, który – jak będą teraz mówić – uciekł z Watykanu, a nie twórca genialnych encyklik. Dokonał jednak wyboru, nam nie pozostaje nic innego niż modlić się dla niego o zdrowie. Wierzę, że odchodzi właśnie dlatego, że mu go w stopniu naprawdę skrajnym zabrakło, a nie dlatego, że zmęczyło go to, do czego powołał go Pan.