Nasze projekty

#3 Paulina Guzik: Rozmawiajmy. Pięć wskazówek

Nawrócenie często zaczyna się od podania ręki osobie, która doznała krzywdy. Czyli – od komunikacji. Jeśli zaczniemy realizować lekcje komunikacji Jana Pawła II, a nie tylko ckliwie go wspominać, Kościół w Polsce znajdzie się w prezentowaniu swojej tożsamości w zupełnie innym, lepszym miejscu - pisze Paulina Guzik w kolejnym głosie debaty Catolico "Nietożsama tożsamość".

Reklama

Wśród różnych tematów, spraw i problemów, jakie z dużą wyrazistością wybrzmiały w ostatnich dniach po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, jest jeden, który wart jest szerokiej debaty w Kościele. Brzmi on tak: Wielu katolików nie podziela moralnej nauki Kościoła. Jaka to skala? Jak duży to problem? Jakie są tego przyczyny? I w końcu – co dalej? Chcemy przyjrzeć się “nietożsamej” tożsamości katolików – dziś głos Pauliny Guzik. 

Nietożsama tożsamość dotyka nie tylko problemu wiernych świeckich, których nastoletnie dzieci wyruszyły na protest, i którzy często sami popierają „wolność wyboru”. To także nie tylko sprawa tematu aborcji, ale też drugiej kwestii, która powoduje, że w rodzinach wybuchają przy stole burzliwe dyskusje, a nawet solidne kłótnie. Nadużyć seksualnych w Kościele i odpowiedzi na nie. Tutaj nietożsama tożsamość boleśnie dotyka także księży, zakonników i zakonnice. Jest w Polsce wielu księży i osób konsekrowanych, w tym biskupów, którzy robią świetną robotę w kwestii oczyszczenia Kościoła w Polsce z tej strasznej zbrodni. Jest też bardzo wielu, którzy nawet jeśli robią dobrą robotę, to ich publiczny obraz jest istną katastrofą, bo nie potrafią swoich decyzji komunikować. Są też tacy, którzy okopują się w swoim bunkrze, że cała sprawa jest „atakiem na Kościół”, stojąc w opozycji do tego, czego uczyli i uczą nas papieże: Jan Paweł II, Benedykt XVI i Franciszek i nie rozumiejąc, że kwestia wycięcia raka nadużyć i opatrzenia rany po nim jest kwestią wierności Ewangelii. Jest kwestią tożsamości stania pod krzyżem z tymi, którzy zostali skrzywdzeni. Nawrócenie często zaczyna się od podania ręki osobie, która takiej krzywdy doznała. Czyli – od komunikacji. Zapraszam na lekcję komunikacji Kościoła według… Jana Pawła II. Jeśli zaczniemy realizować jego lekcje, a nie tylko ckliwie go wspominać, Kościół w Polsce znajdzie się w prezentowaniu swojej tożsamości w zupełnie innym, lepszym miejscu. Oto pięć sugestii wg. Jana Pawła II, jak lepiej się porozumiewać.

Reklama

Po pierwsze być Człowiekiem

Niezwykle często przywódcy, także przywódcy Kościoła i hierarchowie, zawężają komunikację wyłącznie do relacji z mediami. Komunikacja natomiast polega na tworzeniu osobistych relacji z innymi ludźmi. Bycie dobrym komunikującym oznacza bycie uczciwym, godnym zaufania i uprzejmym. Co przekonuje odbiorców to nie piękne słowa, ale piękne czyny. I stanowcze stanie po stronie Ewangelii.

W komunikacji Karola Wojtyły widzieliśmy jego integralną osobowość, czyli to, co było jego znakiem rozpoznawczym. Nie mógłby być takim papieżem jakiego znamy i podziwiamy, gdyby w swojej komunikacji nie złączył wszystkich osobistych doświadczeń, spotkań, zdolności, tego kim był. Nie byłoby Światowych Dni Młodzieży czy teologii ciała, gdyby nie górskie wycieczki ze Środowiskiem, nie byłoby rewolucyjnego spojrzenia na rolę kobiet w Kościele i w Watykanie gdyby nie niezwykła święta matka i głębokie duchowe przyjaźnie z kobietami, w szczególności jedną, z którą rozmawiał codziennie – dr Wandą Półtawską. Nie byłoby wreszcie Papieża broniącego życia od poczęcia do naturalnej śmierci, gdyby słowa broniące życia wypowiadane często i głośno nie łączyły się z nieustannymi wizytami u niepełnosprawnych, cierpiących, trędowatych.

Okazywanie empatii nie jest oznaką słabości przywódcy. „Boże, daj mi być sługą twoich sług” prosił Jan Paweł II podczas mszy inaugurującej Pontyfikat. W Korei Południowej podczas pielgrzymki przekreślił wszystkie możliwe plany polityków, gdy w leprozorium, szpitalu dla trędowatych, spędził wiele godzin, bo uparł się, że pochyli się nad każdym chorym. Ludzie od protokołu z obu stron – Korei i Watykanu, dostawali szału – tak wspominał to Arturo Mari, papieski fotograf w „Gościu Niedzielnym”: Gdy świat tych ludzi separuje, odsuwa z centrum życia, oni zrozumieli, że Ojciec Święty ich kocha, szanuje ich godność…

Reklama

Dziś nazwalibyśmy to „leading by example” – „przywództwo przez przykład”. Ono mówi bez słów.

Dziś liderzy Kościoła, biznesu, polityki czy instytucji społecznych często traktują powierzony im lud jak osobną masę żyjącą w innej rzeczywistości, obserwowaną z okien swoich siedzib i pałaców. Potrzeba nam integralnych osobowości, ludzi którzy całym sobą reprezentują swoje mocne przekonania moralne, jednocześnie potrafiąc prowadzić dialog. Nie widać w Kościele wielu liderów przytulających chorych i cierpiących, tych, których mamy zdecydowały się urodzić, biorąc na swoje barki piękny i strasznie ciężki chrześcijański krzyż. Wielu biskupów na pytanie: czego można nauczyć się od osób skrzywdzonych w Kościele nie potrafi odpowiedź, bo się z nimi nigdy nie spotkało.

My wierni też mamy tu lekcję do odrobienia. Co zrobiliśmy oprócz „podania dalej” informacji o ośrodkach wychowujących dzieci niepełnosprawne? Zapytaliśmy czy może nie zalegają za czynsz albo czy któremuś dziecku nie trzeba wykupić okularów? A jeśli nie stać mnie na pomoc materialną, czy się chociaż za nich codziennie modlę? Świadectwo też się liczy – nie da się wspierać ich na niby lajkowaniem ich postów, jeśli Facebookowy profil zmieniłem sobie na piorunek. Jedno z drugim jest po prostu niepołączalne, bo jest nieprawdziwe. Nie ma w tym chrześcijańskiej integralności.

Reklama

Podobnie z osobami skrzywdzonymi w Kościele. Nie tylko biskupi, ale my wierni mamy tu lekcję do odrobienia. Ojciec Hans Zollner powiedział w ostatnim „Między Ziemią a Niebem”: Jesteśmy właścicielami tej krzywdy, tej rany, ponieważ jest to rana Jezusa Chrystusa (…) I to jest ludzki problem we wszystkich krajach. Jestem naprawdę zdumiony, że jako ludzie uciekamy od tego, nie tylko ludzie Kościoła. Społeczeństwo jako całość nie chce stawić czoła temu i dlatego konieczne jest, abyśmy jako katolicy zrobili ten krok (…) Chodzi o moment, w którym wszyscy zdajemy sobie sprawę, że ofiary wykorzystywania seksualnego przez duchownych są częścią Kościoła, wielu z nich nadal jest w Kościele i wielu z nich naprawdę chce móc ponownie zaufać Kościołowi, jego przedstawicielom, chce ponownie zaufać Bogu , więc jeśli zdamy sobie sprawę z głębokości rany zadanej duchowej stronie ludzi, możemy przyjąć inną postawę”.

Dobra komunikacja swoich przekonań zaczyna się właśnie od bycia człowiekiem. „Jan Paweł II dał nam przykład bliskości ze swoim ludem. Bliski dla wielkich i bliski dla najmniejszych. On wychodził pierwszy” – to słowa Papieża Franciszka z Mszy świętej na 100lecie urodzin Karola Wojtyły, które jeszcze pełniej integralność empatii z przywództwem Jana Pawła II oddają. Od tego zatem zacznijmy – od człowieczeństwa, pierwszej i podstawowej cechy dobrego dyskursu publicznego opartego na Prawdzie.


 

PRZECZYTAJ: Monika Przybysz „Kościół małych wspólnot”.
Problem: brak więzi rodzinnych, wolność wyboru jako priorytet i nierozwiązane problemy Kościoła. Recepta: głębokie zmiany na różnych poziomach w Kościele, a probierzem – aktywne czyny miłosierdzia.

 


2. Profesjonalizm

Jan Paweł II jako papież codziennie się uczył. 4 lata po objęciu stolicy Piotrowej widział, że współczesne media są potężną siłą (zaledwie dwa lata po rozpoczęciu jego posługi na Stolicy piotrowej powstała stacja CNN – pierwsza 24-godzinna stacja informacyjna na świecie) i że tę siłę trzeba uczynić orężem ewangelizacji. Wiedział też, że sama osobowość papieża nie wystarczy, by przyciągnąć ludzi do Kościoła i obronić jego stanowiska wobec prawd moralnych, które już wtedy uważane były za staroświeckie a na Papieża broniącego życia krzywo patrzyły wszystkiego „postępowe” społeczeństwa Zachodu. Aby medialnie obronić „staroświeckie” przekonania, potrzebował profesjonalistów. I ich zapytał o zdanie, jak powinna wyglądać nowoczesna i odpowiadająca czasom komunikacja w Watykanie.

Dostał odpowiedź od dziennikarzy i ludzi mediów – komunikacja musi być profesjonalna. I musi być częścią zarządzania Watykanem, nie przypadkowym odpryskiem jego działań. Transparentność, dostępność, otwarte mówienie o najtrudniejszych tematach stało się domeną Watykanu Jana Pawła II. Sala Stampa – dziennikarskie biuro watykanistów przy Via della Conciliazione dziś nosi imię Joaquina Navarro-Vallsa, rzecznika papieża. Zatrudnił go Jan Paweł II, pierwszy papież który w ogóle miał rzecznika, stronę internetową, konferencje i komunikaty prasowe, który wiedział, że nie da się zarządzać Stolicą Apostolską bez komunikowania tego, co ta Stolica robi. Geniusz dwóch ludzi – Wojtyły i Navarro-Vallsa był tak wielki, że w czasach, gdy nauka o komunikacji właściwie raczkowała wiedzieli, że komunikacja to nie tylko to co na zewnątrz, że to nie tylko dziennikarze.

Razem stworzyli system komunikacji wewnętrznej – VIS – Vatican Information System. Dzięki niemu – a system ten stworzony był przy współpracy z General Electrics i Western Union, zanim jeszcze do powszechnego użytku trafił Internet – biskupi i diecezje pierwsze, przed mediami, wiedziały o decyzjach papieża.

Czy w mojej diecezji wiem, że media nie są moimi wrogami, ale przekaźnikami informacji, a istota Kościoła leży w głoszeniu dobrej nowiny? Czy ja słucham w tej kwestii Jana Pawła II? Czy wiem, że profesjonalna komunikacja to integralna część zarządzania instytucją? Czy planuję wykorzystać dostępne mi narzędzia video i środki finansowe na nowoczesne kampanie pro life, na kampanie informacyjne dla rodziców, jak mogą chronić swoje dzieci? Czy moje biuro prasowe służy tylko do gaszenia kryzysowych pożarów, czy ma strategię, która zawiera w sobie ewangelizacyjne założenia?

Jan Paweł II zrobił z watykańskiej komunikacji profesjonalny majstersztyk ponad 40 lat temu. Zaufał ludziom, którzy znali się na komunikacji lepiej od niego, radził się ich i przyjaźnił z nimi. Ważna lekcja na dziś.

3. Rzecznik – legenda

Był 1984 rok. Joaquin Navarro-Valls jako szef Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej we Włoszech (Stampa Estera) prowadził akurat konferencję prasową z szefem Fiata. Nie było komórek, więc kolega, który w trakcie trwania konferencji otrzymał telefon od ks. Dziwisza, papieskiego Sekretarza, podsunął Navarro-Vallsowi karteczkę w trakcie konferencji prasowej – „Papież zaprasza cię na obiad. Dzisiaj”. Było południe – obiad miał odbyć się o 13-ej w innej części Rzymu.

Navarro był korespondentem hiszpańskiego katolickiego medium ABC we Włoszech. Był też psychiatrą – 7 lat po skończeniu medycyny został absolwentem komunikacji i ta druga dziedzina nauki zrobiła z niego legendę.

Navarro-Valls szybko zakończył konferencję z prezesem Fiata, mocno się przy tym gimnastykując – w końcu Agnelli był to nie tylko najbogatszym, ale i najbardziej wpływowym człowiekiem Italii. Na lunch zapraszał go jednak Papież – ze znacznie większą potęgą w kieszeni niż pieniądze.

Navarro ledwo zdążył na ten obiad. Przy stole towarzyszył mu Alberto Michelini, dziennikarz RAI.

Ten obiad był typowym „polem eksperymentalnym” papieża Wojtyły. Gdy zastanawiał się nad jakimś problemem, zapraszał ludzi, by swoją wiedzą pomogli mu rozważyć możliwości i podjąć decyzję. Zapytał więc swoich rozmówców, jak powinna wyglądać watykańska komunikacja – Navarro zaś odpowiedział mu szczerze – Watykan nie potrzebuje reformy komunikacji. Watykan potrzebuje rewolucji.

Joaquin Navarro-Valls, psychiatra-dziennikarz od pierwszego spotkania wiedział, jak ma wyglądać relacja między nim a papieżem. Był z Ojcem Świętym szczery. Zawsze. Nawet gdy bolało. Nawet wtedy, gdy Papież nie zgadzał się z Navarro – słuchał go.

Dwa dni po pierwszym papieskim obiedzie zadzwonił do Navarro-Vallsa Sekretariat Stanu, że papież chciałby, aby to Navarro został jego rzecznikiem prasowym. Joaquin zadzwonił natychmiast do ks. Dziwisza i powiedział, że ma tylko jeden warunek – bezpośredni dostęp do Ojca Świętego. Dostał odpowiedź następnego dnia: „Ojciec Święty przyjmuje pana prośbę i zgadza się na nią”.

Navarro-Valls często wpadał do Pałacu Apostolskiego na robocze śniadania, obiady i kolacje. Chodził z Papieżem w góry, byli w stałym kontakcie. Valentina Alazraki, legendarna watykanistka i przyjaciółka Navarro-Vallsa powiedziała mi: „Gdy Joaquin przekazywał nam informacje wiedzieliśmy, że to nie była informacja od niego, ale od papieża”.

Joaquin Navarro-Valls nie był watykańskim yes-man’em. Jan Paweł II traktował go poważnie i ufał mu, bo jego rzecznik odważnie i stanowczo potrafił wyrazić swoje zdanie. Był człowiekiem znającym się na komunikacji, ale też kochającym Kościół, człowiekiem o głębokiej formacji. Ich komunikacja wewnętrzna działała dialogowo. Navarro nie był ślepo przytakującym, Papież zaś także często przekonywał go do tego, aby pozostać przy swoim zdaniu. Ich komunikacja była dialogiem, nie zarządzeniami zwierzchnika, które Navarro wykonywał.

Nie „lobbuję” za posiadaniem dobrych, odważnych rzeczników w diecezjach bo jestem dziennikarzem, który nie raz odbił się od ściany ciszy w tym czy innym kościelnym biurze prasowym. Jest ku temu zupełnie pozadziennikarski argument: Setki tysięcy wiernych właśnie przez media często dowiadują się o stanowisku Kościoła. Media są ważnym elementem ewangelizacji. I choćby to powinno być argumentem, że rzecznik musi być topowym wyborem każdego biskupa i każdego zgromadzenia. W szczególności, gdy debata publiczna w Polsce płonie a jedną z dokładanych do ognia sztachetek jest „stanowisko Kościoła w Polsce”. A skoro dziś Kościołowi obrywa się za to, w co wierzył od 2000 lat (nie zabijaj, chroń życie), to komunikacyjnie chyba jednak poszło coś nie tak. Skoro w niektórych kurialnych biurach prasowych, w których pracuje po 5 osób nie ma kto odpowiedzieć na pytania dziennikarzy, którzy pytają dla swoich widzów/czytelników, to chyba coś jest nie tak. Potrzeba odważnych ludzi, którzy tak jak Navarro Valls miłość do Kościoła połączą z profesjonalnym przekazywaniem informacji o jego poczynaniach i fundamentalnych przekonaniach.


 

PRZECZYTAJ: ks. Piotr Kieniewicz MIC: „Zagubiony fundament”.
Chrześcijaninem nie jest ten, kto się za niego uważa, ale ten, kto jest nim rzeczywiście, a zatem myśli razem z Kościołem, czuje razem z Kościołem i postępuje razem z Kościołem.

 

 


4. Spotkanie

Ludzie byli poligonem doświadczalnym pomysłów Wojtyły. „To nie znaczy że z nimi eksperymentował” – powiedział mi George Weigel. „To znaczy, że uczył się od niech. Pałac Apostolski był pełen ludzi na śniadanie, obiad i kolację”, wspomina papieski biograf.

Kiedy papież Wojtyła pisał ważny dokument, gromadził teologów, filozofów, socjologów, ekonomistów, którzy byli ekspertami w różnych dziedzinach, i spędzał z nimi czas, słuchając ich. „Na koniec podsumowywał dyskusję kilkoma słowami, bardzo sprecyzowanymi, tylko na temat, a także bardzo zabawnymi, ponieważ miał żywe poczucie humoru” wspomina papieża prof. Rocco Buttiglione.

Od czasu kajaków, nad którymi się roztkliwiamy, Karol Wojtyła traktował spotkanie drugiego człowieka poznawczo. „Pragnienie spotkania w drugim człowieku, było wpisane w  jeszcze większe pragnienie szukania prawdy. Wojtyła to był człowiek, który ponieważ bardzo wcześnie przeżył doświadczenie spotkania z Bogiem, to było dla niego doświadczenie spotkania z prawdą” powiedział mi Ojciec prof. Jarosław Kupczak, znawca nauczania Karola Wojtyły.

Papież nie spotykał się tylko ze swoimi przyjaciółmi. Bardzo często przy stole miał ludzi niewierzących, skrzywdzonych przez życie, złych na Kościół. Rozmawiał. Ale przede wszystkim – słuchał.

„Nie mówił dużo” – wspomina prof. Andrea Riccardi – „słuchał szeptów świata”.

Przez rozmowę i świadectwo swojej wiary podczas osobistych spotkań, Papież niejednego zatwardziałego lewicowca nawrócił.

Zastanawiam się, ilu biskupów może szczerze powiedzieć, że spotyka się z osobami nieoczywistymi przy kurialnym stole? Od Skrzywdzonych przez molestowanie seksualne w Kościele przez przedstawicieli lewicy i … dziennikarzy. Czasem warto byłoby zacząć od wspólnego posiłku ze swoimi kapłanami, aby wiedzieć co dzieje się w diecezji. Czy my w ogóle wiemy w Kościele, co się dzieje na świecie, czy żyjemy w społecznej bańce „ludzi wierzących” i dopiero gdy napięcie sięga zenitu orientujemy się, że wśród tektury, błyskawic i czerni są i nasze owieczki?

Słuchanie było najważniejsze dla Papieża Polaka. Także słuchanie dziennikarzy. Pierwszy papież, który zgodził się na udzielenie odpowiedzi na pytania w samolocie. Pierwszy na konferencji prasowej w Sala Stampa. Pierwszy, u którego dziennikarze regularnie bywali na kolacjach. Papież, na którego słowach księża w Polsce tak często opierają swoje homilie, listy do wiernych, swoje wystąpienia. Kiedy nauczymy się słuchać, tak jak słuchał Wojtyła?


 

Więcej podobnych tekstów znajdziesz w CATOLICO – serwisie specjalnym, który zawiera pogłębione, eksperckie artykuły w formie analiz, raportów oraz podsumowań.

 


 

5. Nie zostawiać pytań bez odpowiedzi.

Kiedy zbliżała się 15 rocznica pontyfikatu, telewizja RAI wpadła na rewolucyjny w tym czasie pomysł, aby przeprowadzić 2-godzinny wywiad z Papieżem. Nikt wcześniej nie posadził papieża przed kamerą i nie wziął w ogień pytań. Wywiad miał przeprowadzić nawrócony katolicki włoski intelektualista Vittorio Messori.

Przez rok od prośby telewizji RAI osobisty Sekretarz Papieża nie znalazł dwóch godzin na wywiad dla RAI. To było w kalendarzu Jana Pawła II coś po prostu niespotykanego – 2 godziny wolne.

Joaquin Navarro-Valls, który był pośrednikiem organizacji wywiadu, a na który papież chętnie zresztą przystał, po roku starań po prostu się poddał. Zawiadomił Messoriego, że do wywiadu nie dojdzie.

Jednak od roku w Watykanie leżały przecież pytania, jakie Messori dla papieża przygotował.

Kilka dni po decyzji, że wywiadu dla RAIu nie będzie, papież podał Navarro plik kartek i powiedział mu: „Nie można pozostawiać pytań bez odpowiedzi”. Papież, w wolnym czasie, najpewniej w nocy, spisał refleksje – odpowiedzi dla Vittorio Messoriego.

Navarro osobiście zawiózł teczkę Messoriemu nad bajeczne Jezioro Garda na północy Włoch, gdzie mieszkał pisarz i dziennikarz. Na pierwszej stronie roboczych zapisków papież odręcznie nakreślił tytuł: „Przekroczyć próg nadziei”.

Po kolejnej wymianie korespondencji z Papieżem, Messori wydał książkę o tym samym tytule, która okazała się największym wydawniczym hitem w historii papiestwa. Książka została przetłumaczona na 40 języków, sprzedana w milionach egzemplarzy. Przesłanie papieża poszło w świat, bo nie zostawił pytań bez odpowiedzi.

Ile pytań w diecezjach zostaje przemilczanych? Milczenie powoduje jedynie plotki i domysły. Pozostawianie pytań bez odpowiedzi sprawia, że ktoś inny „za Kościół” na nie odpowiada. Nie tak postępował Jan Paweł II, a miał na głowie potężne problemy całego świata. Prowadził dialog, nie myśląc, że tylko od jego samopoczucia i decyzji będzie zależało, czy świat uzyska odpowiedzi na ważne pytania. Decyzja o odpowiedzi na pytania była powodowana pragnieniem spotkania z prawdą.

Na koniec tak to zostawię. „non abbiammo paura” – „nie bójmy się”!

W artykule wykorzystano wspomnienia przyjaciół papieża i znawców jego nauczania z filmu „Lubię patrzeć jak wschodzi słońce” w reżyserii autorki artykułu, prod. TVP/UPJPII, książki „Navarro-Valls. Rzecznik” wydanej w 2019 po hiszpańsku i włosku przez jego brata Rafaela Navarro-Vallsa, a także wstęp do książki „Przekroczyć próg nadziei” – wywiadu rzeki Vittorio Messoriego z Janem Pawłem II.


Paulina Guzik – dziennikarka TVP1, prowadząca program „Między Ziemią a Niebem”, korespondentka watykańskiego magazynu „Crux” w Polsce. Doktor nauk o mediach, wykładowca komunikacji i dziennikarstwa telewizyjnego na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Na Twitterze @Guzik_Paulina


To trzeci głos w debacie Catolico “Nietożsama tożsamość”. Zapraszamy do tej debaty katolików zaangażowanych w życie Kościoła: świeckich i duchownych, publicystów i naukowców – oraz oczywiście zainteresowanych Czytelników.

Nie chcemy koncentrować się wyłącznie na kwestii ochrony życia od poczęcia, choć ten temat – i to w trudnym aspekcie, bo dotyczącym nienarodzonych obciążonych ciężkimi wadami – jest obecnie najgłośniejszy i niewątpliwie będzie stanowił ilustrację szerszego trendu obecnego w Kościele na całym świecie. Nie chcemy też podejmować innego – choć również wartego uwagi – tematu o miejscu Kościoła w pluralistycznym społeczeństwie, o dialogu ze współczesnym światem itp. Chcemy przyjrzeć się wyłącznie “nietożsamej” tożsamości katolików. Pytanie o tożsamość Kościoła trzeba sobie postawić również teraz, gdy analizujemy bardzo aktualny kryzys dotykający Kościół – głośne w ostatnich dniach sprawy kard. Gulbinowicza, kard. McCarricka czy kard. Dziwisza.

Nie chodzi nam o wskazywanie winnych i win, ale o sformułowanie diagnozy i wskazanie przyczyn: tych zależnych od Kościoła, jak i tych niezależnych: ogólnoświatowych trendów, złych strategii, popełnionych zaniedbań, przegapionych szans. Spróbujemy również zaproponować lekarstwo – albo inaczej, odpowiedzieć na pytanie: co zrobić z tą sytuacją.

Zapraszamy do lektury kolejnych tekstów.

[email protected]

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę